Śmieszny okres mam ostatnio :)
Szykowałam dla Was wpis - bombę :) Nie ważne o czym - okazało się, że źle zrozumiałam tekst, na którym opierała się cała ta bomba - i mam zaczęty wpis o niczym ważnym i brak nowego wpisu ;] Eh, wiedźma gapo :)
Popleplam zatem sobie!
Zauważyłam u siebie coś niedobrego i zarazem ważnego. Spadek pewności siebie w dziwnej, nieoczywistej formie...
Zaczęłam odkładać na później czucie się świetnie w swojej skórze. Jak osiągnę coś nowego w życiu zawodowym - będę świetna. Jak wrócę do starej wagi czyli schudnę 4kg - będę świetna. Dostanę się na kurs, na który się zapisałam i od tej pory decyzja już nie należy do mnie. Włosy mi urosną / zjaśnieją / ściemnieją / zgrubną. Minie mi uczulenie na coś tam... Znajdę chłopaka... Poprawią mi się wyniki badań... I wiele innych... I wtedy będę tak faktycznie zayebista, bo teraz to nie jestem, ciągle czegoś mi brakuje ;]
Brzmi znajomo? Jeśli nie - to szczerze gratuluję :)
Zauważyłyście coś wspólnego z tymi kwestiami? Bo jest i to bardzo - to rzeczy, na które nie mam wpływu*. Są wygodną wymówką, żeby nie brać byka za rogi.
W ogóle mam uczucie, że jestem teraz na ogromnym życiowym zakręcie. Ba - na skrzyżowaniu jak Węzeł Sośnicki. Bo nie umiem sobie wyobrazić mojej przyszłości za tydzień, miesiąc, pół roku. Fakt - część decyzji, które nadadzą kształt tej przyszłości dzieje się poza mną. Ale to ode mnie zależy, jak je przyjmę - czy z głową wtuloną w ramiona, czy na klatę :) I przede wszystkim - czy pozwolę im decydować o moim życiu, czy też będą tylko dodatkiem do całej fantastycznej i satysfakcjonującej reszty, którą poukładam wg mojego scenariusza.
*Od razu wyjaśnienie. Nie mam całkowitego wpływu na moja masę ciała. Jako kobieta dorosła powinnam mieć nieco tłuszczyku i to jest uwarunkowane hormonalnie. Zabawne jest tylko, że mój organizm nadrabia zmiany skokowo. To nie pierwszy ani nie ostatni skok masy w moim życiu.
Zatem wdrożyłam akcję "Poczuj się jak milion dolców".
Poprzez zadbanie... wait for it... o zewnętrze. Oczywiście nie naprawia to problemu, ale o ileż łatwiej brać życie na klatę czując się jak milion dolców :)
Przyznaję, że akcja działa :) To tak jak z uśmiechem i dobrym samopoczuciem - działa w obie strony. Czujesz się dobrze - układ nerwowy sygnalizuje to uśmiechem na twarzy. Jeśli czując się źle spróbujesz szczerze się uśmiechnąć - poprawi Ci się samopoczucie.
Korzystając z super-promocji w C&A zaopatrzyłam się w kilka podstawowych elementów garderoby w moim nowym, lepszym rozmiarze, zamiast kurczowo trzymać się starego (który nie jest już wygodny ani nie wygląda dobrze).
Po miesiącach narzekania na włosy - zrobiłam trwałą. Mam teraz skręt jak Shakira i czuję się faktycznie jak milion dolarów :)
Przestałam ćwiczyć dla schudnięcia tu i ówdzie. Ćwiczę nadal, ale dla masochistycznej przyjemności, endorfin i elastyczności.
Diet zaniechałam. Wszystkiemu winne i tak jak zwykle hormony, więc nie mam na nie dużego wpływu :)
Przygoda z odżywianiem wg Pięciu Przemian była ciekawym doświadczeniem, jednak na dłuższą metę zboża w dużej ilości przestały mi służyć. Przerobiłam unikanie cukru, tłuszczu, klasyczną MŻ... A teraz dałam sobie spokój, jem kolorowo i aromatycznie i na co mam ochotę - i jakoś wcale nie tyję dalej.
Kończę czytać grubą książkę. Nie pracę naukową, nie coś na bloga - powieść. Grę o tron, jakby ktoś pytał. Fajnie przeczytać coś dla czystej przyjemności.
Jeszcze mam trochę do zrobienia na tym polu, ale dobry i początek :) Tzn - biorę się i za wnętrze. I to, co w głowie - i to co w ciele.
Szykowałam dla Was wpis - bombę :) Nie ważne o czym - okazało się, że źle zrozumiałam tekst, na którym opierała się cała ta bomba - i mam zaczęty wpis o niczym ważnym i brak nowego wpisu ;] Eh, wiedźma gapo :)
Popleplam zatem sobie!
Zauważyłam u siebie coś niedobrego i zarazem ważnego. Spadek pewności siebie w dziwnej, nieoczywistej formie...
Zaczęłam odkładać na później czucie się świetnie w swojej skórze. Jak osiągnę coś nowego w życiu zawodowym - będę świetna. Jak wrócę do starej wagi czyli schudnę 4kg - będę świetna. Dostanę się na kurs, na który się zapisałam i od tej pory decyzja już nie należy do mnie. Włosy mi urosną / zjaśnieją / ściemnieją / zgrubną. Minie mi uczulenie na coś tam... Znajdę chłopaka... Poprawią mi się wyniki badań... I wiele innych... I wtedy będę tak faktycznie zayebista, bo teraz to nie jestem, ciągle czegoś mi brakuje ;]
Brzmi znajomo? Jeśli nie - to szczerze gratuluję :)
serial How I met your mother :) (tak, oglądam :) ) |
W ogóle mam uczucie, że jestem teraz na ogromnym życiowym zakręcie. Ba - na skrzyżowaniu jak Węzeł Sośnicki. Bo nie umiem sobie wyobrazić mojej przyszłości za tydzień, miesiąc, pół roku. Fakt - część decyzji, które nadadzą kształt tej przyszłości dzieje się poza mną. Ale to ode mnie zależy, jak je przyjmę - czy z głową wtuloną w ramiona, czy na klatę :) I przede wszystkim - czy pozwolę im decydować o moim życiu, czy też będą tylko dodatkiem do całej fantastycznej i satysfakcjonującej reszty, którą poukładam wg mojego scenariusza.
*Od razu wyjaśnienie. Nie mam całkowitego wpływu na moja masę ciała. Jako kobieta dorosła powinnam mieć nieco tłuszczyku i to jest uwarunkowane hormonalnie. Zabawne jest tylko, że mój organizm nadrabia zmiany skokowo. To nie pierwszy ani nie ostatni skok masy w moim życiu.
Zatem wdrożyłam akcję "Poczuj się jak milion dolców".
Poprzez zadbanie... wait for it... o zewnętrze. Oczywiście nie naprawia to problemu, ale o ileż łatwiej brać życie na klatę czując się jak milion dolców :)
Przyznaję, że akcja działa :) To tak jak z uśmiechem i dobrym samopoczuciem - działa w obie strony. Czujesz się dobrze - układ nerwowy sygnalizuje to uśmiechem na twarzy. Jeśli czując się źle spróbujesz szczerze się uśmiechnąć - poprawi Ci się samopoczucie.
Korzystając z super-promocji w C&A zaopatrzyłam się w kilka podstawowych elementów garderoby w moim nowym, lepszym rozmiarze, zamiast kurczowo trzymać się starego (który nie jest już wygodny ani nie wygląda dobrze).
Po miesiącach narzekania na włosy - zrobiłam trwałą. Mam teraz skręt jak Shakira i czuję się faktycznie jak milion dolarów :)
Przestałam ćwiczyć dla schudnięcia tu i ówdzie. Ćwiczę nadal, ale dla masochistycznej przyjemności, endorfin i elastyczności.
Diet zaniechałam. Wszystkiemu winne i tak jak zwykle hormony, więc nie mam na nie dużego wpływu :)
Przygoda z odżywianiem wg Pięciu Przemian była ciekawym doświadczeniem, jednak na dłuższą metę zboża w dużej ilości przestały mi służyć. Przerobiłam unikanie cukru, tłuszczu, klasyczną MŻ... A teraz dałam sobie spokój, jem kolorowo i aromatycznie i na co mam ochotę - i jakoś wcale nie tyję dalej.
Kończę czytać grubą książkę. Nie pracę naukową, nie coś na bloga - powieść. Grę o tron, jakby ktoś pytał. Fajnie przeczytać coś dla czystej przyjemności.
Jeszcze mam trochę do zrobienia na tym polu, ale dobry i początek :) Tzn - biorę się i za wnętrze. I to, co w głowie - i to co w ciele.
www.tumblr.com (uśmiałam się :D ) |
Zdradzicie mi, jakie są Wasze sposoby na sezonowy spadek pewności siebie?
uwielbiam ten serial ;)) ostatnio czułam się podobnie jak Ty, ciągle czekałam, aż coś się zmieni i ...'wtedy to DOPIERO będę szczęśliwa, że hej! Od niedawna staram się zmienić myślenie i cieszyć się chwilą. Raz idzie lepiej, raz gorzej, ale cieszę się, ze to sobie uświadomiłam :-)
OdpowiedzUsuńWiedźmo miła, jesteś super fajna! Jesteś mądrą, poukładaną dziewczyną, inspiracją dla wielu osób, np. dla mnie. Carpie diem, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńna sezonowy spadek pewności siebie najlepsze są zakupy, zmiana czegoś w swoim wyglądzie - Tak jak zrobiłaś to z włosami :) dużo sportu żeby nie myśleć o tych złych rzeczach, taniec, wyjście wśród najbliższych przyjaciół :) ostatnio czułam się tak samo jak Ty i również musiałam wziąć sprawy w swoje ręce, chociaż z tą przyszłością to nadal do końca nie wiem jak będzie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia:*
ja jestem z natury człowiekiem zadowolonym z życia - chociaz zdarza mi się marudzić, staram się chodzic usmiechnieta - to takze sposob na to, zeby otoczenie dało sobie spokoj i zajeło sie swoimi sprawami a nie moimi. Bo zazwyczaj człowiek zadowolony nie jest ciekawym obiektem rozmów. :)
OdpowiedzUsuńPociesze Cię, tej zimy miałam bardzo duży "formy". Myślę że podchodziło to pod jakąs tam depreche ale wole o tmy nie myśleć :P Przez kilka tygodni płacz bo przcież ja się do niczego nie nadaje, ani nie jestem wzorową uczennicą, ani nie mam pięknych włosów, ani ładnej buzi, ani nawet pieniędzy by nadrobić to czym kolwiek, nie mówiąc o tym że w między czasie zrobiłam sobie coś w nogę i musiałam przestać ćwiczyć, był to dla mnie strzał w plecy i byłam naprawdę załamaną osobą.. Jednak ktoś mi przetłumaczył że musze z tym zawalczyć bo tak będzie zawsze :) Chciałam powiedzieć, że od tamtego dnia nie płacze w ogóle :) Jako że nadal ćwiczyć nie mogę, włosy i uroda mi się nie zmieniła, to zmieniło się moje podejście i widzę dużo więcej pozytywów :) Myślę, że coś takiego dotyka wielu ludzi bo takie czasy, że trzeba być pięknym, cudownym i bogatym :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis :) Pozdrawiam :*
Bardzo ważny i ciekawy wpis, którego temat dotyczy, jak sądzę, wielu kobiet, a pewnie nie tylko.
OdpowiedzUsuńI już tylko to powinno wystarczyć, żeby poprawić samoocenę. :)
No i blog - dzięki Tobie te blisko tysiąc czterysta obserwatorek uczy się wiele o zdrowiu i pielęgnacji. Jesteś inspiracją - czy to nie daje +10 do pewności siebie?
Sama miewam podobne momenty - a to zaczynam żałować, że nie skończyłam jakiegoś pewnego kierunku typu prawo zamiast nieżyciowych studiów z pasji, a to pójdę na studniówkę i popatrzę na świeże 18-latki, które biegają tak bezkarnie młode, a mnie trzydziesta mówi "dzień dobry".
Ale nastroje przychodzą i odchodzą, a każdy pokonuje je po swojemu - Twój pomysł z dopieszczeniem zewnętrza w połączeniu z rozrywką dla wnętrza wydaje mi się idealny. Do tego piękna wiosna, przyjemne towarzystwo od czasu do czasu i jest dobrze. :)
Gra o Tron - warto przeczytać, nie tylko obejrzeć :) No i skręt Shakiry, rzecz dla mnie nieosiągalna... czyli będzie lepiej! Jeśli już nie jest.
OdpowiedzUsuńZapału, radości i weny :)
Tzn. wiem of course, że Ty przeczytałaś. Jakiś taki chaotyczny ten mój komentarz ;) Jeszcze raz ściskam.
UsuńTeż tak kiedyś miałam, że mówiłam sobie np jak przytyję (taak walczę z odwieczną chudością :D) to będę piękniejsza itp itd. Na szczęście w końcu zaczęłam dostrzegać, że coś jest nie tak. Wcześniej robiłam coś dla siebie, ale miałam złą motywację i podejście. Super, że zaczęłaś ćwiczyć bardziej dla przyjemności, bo sama niedawno odkryłam jakie to super uczucie :D Wcześniej ćwiczyłam bardziej z poczucia obowiązku, bo chcę np wyrzeźbić brzuch i koniec, a teraz głównie dla dobrego samopoczucia no i przy okazji zawsze coś tam nasze ciałko się rzeźbi :) Ja w chwilach bardziej pesymistycznego myślenia lubię czytać posty Ani z bloga aniamaluje :) Dziewczyna potrafi przez posty doładować mnie większą dawką energii i optymizmu :) A co do uśmiechu to warto to robić od razu człowiek czuje się lepiej! I nawet ten z początku wymuszony uśmiech po chwili zwykle zamienia się w szczery :) Niby taka mała rzecz.. a cieszy :D
OdpowiedzUsuńPrzyszłam się tu zjednoczyć, też czytam - Nawałnicę Mieczy konkretnie ;-) też się umartwiam, też odkładam życie na później ;-) Twój plan działania jest super i fakt, że przestajesz chcieć kontrolować rzeczy na które nie masz wpływu. Nie zapominaj, że jesteś super dziewczyną, świat jest spoko, bo jest ciepło i słońce a do tego idzie lato i będzie tylko bardziej super a przed Tobą całe życie!
OdpowiedzUsuńOj, bardzo znajomo brzmią Twoje słowa... też przechodzę cieżki okres w swoim życiu, ale najważniejsze to w porę sobie to uświadomić i zacząć działać. Ja niestety zbyt długo bagatelizowałam swoje problemy wewnętrzne i bez specjalisty się nie obyło... Ale dzięki temu pierwszy raz od bardzo dawna czuję, że zaczyna być lepiej, powoli zmieniam myślenie i staram cieszyć się chwilą :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie i dziękuję za ten post! :*
No i tego skrętu Shakiry strasznie zazdroszczę ;)
Pozdrawiam serdecznie
Inka
Super motywujący post, tak na rozpoczęcie dnia ;) też mam często takie momenty, że odkładam życie na później, teraz to już w ogóle ciężki czas przede mną, skończyłam szkołę średnią,jestem po egzaminach maturalnych i kilka razy dziennie myślę o tym co dalej począć ze swoim życiem. A co do wyglądu to myślę, że jak będę lżejsza o kilka kilo, będę miała płaski brzuch to stanę się piękniejsza itp. Taka chyba nasza kobieca natura, chociaż niektóre dziewczyny nie mają takich problemów. Ale tak czy inaczej masz rację, trzeba się uśmiechać i działać! Wtedy od razu się człowiek lepiej czuje sam ze sobą ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie siedzę w nowych ciuchach w wiekszym rozmiarze. I tyle komplementów ile dziś zebrałam umacnia mnie w przekonaniu, że nie ma co się kurczowo trzymac tego co było, i łudzić, schudnę/przytyję.
OdpowiedzUsuńDzięki za ten post :) I kochajmy siebie dziś, rozpieszczajmy i cieszmy się.
W przypadku kobiet za nasze wzloty i upadki odpowiadają hormony - w większości.. ;c co do ćwiczeń... Nie ukrywam, że jestem gruba. Od sierpnia rypie te ćwiczenia. Schudłam troche :o ale co z tego jak jestem szeroka ;c i o. Ćwiczę dla polepszenia sobie nastroju :) A co do trwałej to Cię podziwiam - ja bym się bała :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa mam tak co roku :) Przechodzi mi samoistnie. A książka... uwielbiam. Kończę właśnie 7 tom:)
OdpowiedzUsuńW zdrowym ciele zdrowy duch..w pięknym ciele piękny duch? ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem niezwykle ważne jest poczucie atrakcyjności samej siebie zarówno tej wewnętrznej i zewnętrznej. Warto dążyć do ideału, nie dla innych, ale po to by stając przed lustrem nie mieć nic do zarzucenia odbiciu :)
napisałam przydługi komentarz, po czym uświadomiłam sobie, że może lepiej się tak publicznie nie uzewnętrzniać;) ja mam stany 'poddepresyjne' dość często, szczególnie, że przebywam ostatnio z osobami, które 'ciągną mnie w dół'. wiem dokładnie, co powinnam zrobić, żeby to zmienić, ale jakoś nie mogę się zebrać 'za robotę'. najgorsze, że ja zawsze wiem, ale nigdy nic nie robię.
OdpowiedzUsuńuścisków sto i buziaków moc ode mnie!
Bardzo cieszę się, że przeczytałam ten wpis kochana Wiedźmo :* Był mi bardzo, bardzo potrzebny.
OdpowiedzUsuńTo temat rzeczywiście znany pewnie każdemu człowiekowi. Bardzo dobrze, że wdrożyłaś szybko takie zmiany :) niektórzy to odkładają w nieskończoność.
OdpowiedzUsuńKiedy mi się zdarza taki spadek pewności siebie to robię rewizję szafy, więcej ćwiczę (dla lepszego samopoczucia bardziej niż schudnięcia, tak jak Ty) i dogadzam sobie domowymi zabiegami spa :) od razu czuję się bardziej zadbana, a więc atrakcyjniejsza i po prostu w zgodzie ze sobą.
Trzymam kciuki, żeby dołek wkrótce przeszedł!
ja też tak sobie mówię, jak schudnę 10kg to będę super laską i w życiu będę miała z górki. ale zawsze chce się więcej i więcej.
OdpowiedzUsuńJa wiosną wystawiam po prostu twarz do słońca i idę pobiegać na łące, naprawdę ładuje mi to baterie i czuję wtedy, że żyję. Mam nadzieję, ze znajdziesz swój złoty środek.
OdpowiedzUsuńJa czytałam, że jak ma się już dobre BMI czy o pewnej liczbie to dieta nie pomoże i może zaszkodzić, trzeba wziąć się za ćwiczenia^^'
OdpowiedzUsuńNa spadek? Przeczekuję. Robie dalej co am robić, odganiam od siebie, próbuje sie czymś zająć...
Książka, cokolwiek... A najlepsze spotkanie z przyjaciółmi. Jakoś się wtedy zapomina :3.
Makijaż i spojrzenie w lustro z lepszej strony? Jakaś nowa rzecz, która w twoich oczach doda ci "uroku"? :D Poeksperymentować... porobić coś "kreatywnego"... I samo powinno przejść :3
Hej dziewczyny. Tak sobie czytam te wasze uwagi na temat tego co zrobić , aby się lepiej poczuć we własnej skórze. Ja jak każda baba miewam takie same rozhuśtane nastroje. Jakiś czas temu stwierdziłam, że kupię sobie książkę, aby zabić czas spędzony na dojazdach z domu do pracy i odwrotnie. Wpadłam na "CHUSTKĘ" Joanny Sałygi. Nie kochane, to nie poradnik na temat tego jak być piękną, zadowoloną itd., itp. Jeśli jesteście ciekawe, to przeczytajcie. Ja mam wrażenie, że życie Joanny-Chustki, zmienia mnie, moje spojrzenie na świat, syna, pracę. Nie wiem co się dzieje, ale jest dobrze:). Polecam, może znacie?
OdpowiedzUsuńNotka zupełnie jak o mnie:D Tez mam problemy z hormonami (o ile dobrze zrozumiałam, że Ty jakieś masz;p), czasami po prostu budzę się z taką chandrą, że nie chce mi się nawet ruszyć z łóżka... Ćwiczenia toszczekę pomogły, od niedawna codziennie jeżdżę rowerem i trenuję z Mel B:)
OdpowiedzUsuńI również kocham się w Grze o Tron, polecam gorąco nawet tym, którzy nie lubią się z fantastyką:D
Czy ja jestem ostatnim człowiekiem na świecie, który po ćwiczeniach nie czuje się mega radośnie?:D
OdpowiedzUsuńI to nie chodzi o to, że słabe ćwiczenia, bo może się ze mnie lać a efekt poprawy nastroju minimalny.
Nie, nie jesteś xD
Usuńzaczynam coś nowego na co od dawna miałam ochotę :D wtedy jestem taka naładowana energią by to skończyć, że nie zauważam żadnych negatywnych stron czegokolwiek :D
OdpowiedzUsuńPosłuchaj sobie reggae :) ta muzyka ma niesamowity, pozytywny przekaz o tym, że trzeba szanować siebie, innych ludzi i doceniać to co się ma, brzmi jak banał ale ja dzięki np. Bednarkowi czy Mesajah zupełnie inaczej patrzę na świat :)
OdpowiedzUsuńoj, ja też tak mam i to nie sezonowo a średnio co tydzień ;D wtedy muszę zrobić coś nowego przez co zapominam na chwilę o kryzysie. Ostatnio np narzekając na swoją wagę kupiłam skakankę i hula hop. I teraz nie narzekam, bo hula hop rzeźbi mi talię a skakanka wykańcza (dzieci muszą mieć super kondycję). jako typowa kobieta uważam, że zakupy są dobre na każde smutki. poza utratą wagi i pięknymi włosami jak z reklamy. pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to możliwe ale po przeczytaniu Twojego wpisu stwierdziłam : ona przecież ma to co ja!! Kurcze, naprawdę ja czuję się tak samo. Brak pewności siebie i wszystko cała akceptacja odkładane na przysłowiowe "później". Dzięki za ten wpis.. coś mi uświadomiłaś, coś bardzo ważnego :D dziękuję :** Ja też biorę się za swoje wnętrze, teraz rozpoczynam nowy etap w życiu więc jest to idealny moment.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
JULIA
też oglądam Jak Poznałem Waszą Matkę kooocham <333
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Takie rzeczy też się dzieją, jak Twoje życia obraca się o 180%. Wtedy trzeba zadbać o swój image jak wyżej wspomniałaś, dopieścić samą siebie, choć kompletnie nie ma się na to ochoty.
OdpowiedzUsuńAle z kolei też czasami jest taki okres, że pozwalamy sobie na gorsze dni, po nich zazwyczaj przychodzi coś pozytywnego:-).
Ja jestem meeega pewna siebie, czasem aż za bardzo;) ale jeżeli chce się poczuć jak milion dolerów, to obcasy, mocniejszy make up, czerwone paznokcie i wysoko upęty kok;)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze - poka włosy! ;) też się zastanawiałam nad trwałą, ale jeszcze nie, wolę trochę pozapuszczać, podciąć na kształt U i zobaczyć, jak się zachowają wtedy :)
OdpowiedzUsuńa na seozonowy spadek formy nowa biżuteria. o tym dobrze, że sama ją sobie robię, więc no, mam łatwiej ;)
Nie umiem sobie zdjęcia zrobić :) Jak tylko zrobię to będzie zdjęcie :D
UsuńMiałam już kilka jak nie kilkanaście trwałych, więc wiem, czego się spodziewać mniej więcej :) Odpowiadają mi skutki uboczne zabiegu
Przypomniałaś mi o moich kolczykach :D
Nie robię ale mam niezła kolekcję - głównie wiszące koralikowe. Właśnie je sobie przewietrzyłam, juz zapomniałam co tam mam
ja właśnie trwałej nigdy nie robiłam, więc tym bardziej się niepokoję przed podjęciem pierwszej próby, bo wcale nie chcę wyjść z barankiem, a włosy mam raczej z tych dość podatnych na zabiegi fryzjerskie... ;)
Usuńkolczyki! dawno nie robiłam sobie kolczyków :D
Mam pytanie z innej beczki, odnośnie farbowania henną. Nigdy nie farbowałam chemią, ale ciągle mam wiele pytań odnoście henny. Mam dziwne włosy, od spodu gładkie niskoporowate i błyszczące, a z góry zniszczone średnio/wysokoporowate i suche. Parę razy farbowałam kremem ziołowym z celi (http://cokupic.pl/produkt/Delia-Henna-Creme-ziolowy-Krem-Koloryzujacy-10-CIEMNY-BRAz) w kolorze czarnym i trochę przyciemniło mój naturalny bardzo ciemny brąz. Bardzo mi się to podobało bo zakryło moje rude refleksy i jasne końce, pogłębiło mój kolor tyle, że po paru myciach kompletnie się wypłukało. I w końcu moje pytanie: zależy mi jedynie na pogłębieniu koloru, ale nie chcę farbować włosów co miesiąc i walczyć z odrostami, więc jak pofarbuje henną raz czy po pewnym czasie wypłucze się całkowicie? I czy jak będę robić przerwy, powiedzmy 2 mieś, między farbowaniami to uniknę tego uzależnienia od farbowania?
OdpowiedzUsuń1. Delia Henna nie ma nic wspólnego z henną :) to odżywka z pigmentem
Usuń2. Dla chłodnego odcienia nie tyle henna co mieszanki indygo-henna np Khadi ciemny brąz, orzechowy brąz, brązowa czerń
3. Farby ziołowe typu henna są nieprzewidywalne! Ja zafarbowałam raz, na dużo ciemniejszy odcień i wypłukało mi się dopiero po 2-3 m-cach, nie całkiem bez śladu, ale bez odrostu (jasne końce złapały mocniej, zdrowa góra słabiej, ale wszystko bardzo ładnie)
Ze względu na walory odżywcze polecam w/w mieszanki Khadi, odcień zbliżony do naturalnego
Dziękuje bardzo ;) czyli będę ryzykować i zobaczymy co wyjdzie ;)
Usuńzauważyłam, że z wiekiem coraz łatwiej udaje mi się zmusić mój umysł do bycia zadwoloną. nie opłaca się przejmować jakimiś bzdetami. jeśli idzie mi topornie przypominam sobie blog Pauli http://paulapruska.blogspot.com/, która pisała, że cokolwiek się nie wydarzy, ona i tak zachowa pogodę ducha.
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem guba-szczęśliwa, tzn. nie jestem dumna z otyłości ale staram się nie nienawidzieć siebie za to, że nie mogę schudnąć. a do zrzucenia mam Twoje 4 kg x conajmniej 10 :P.
Te słowa brzmią bardzo, bardzo, bardzo znajomo. I masz rację, to jest takie totalne zwalanie winy, ale też i tego, co dobre w naszym życiu na coś innego. Że to niby nie jest nasza zasługa. A to przeciez jak najbardziej błąd. Powinniśmy być świadomi swoich czynów, jak zrobimy coś źle- powinniśmy myśleć jak to naprawić, alebo co zrobić żeby to się nie powtórzyło, anie myślec o tym, jak to źle że stało się źle :D No i na odwrót, jak coś nam się uda to nie powinniśmy być fałszywie skromni ale cieszyć się powinniśmy, że zaawdzięczamy swojemu sprytowielokwencji/czemuśtam jeszcze radość.
OdpowiedzUsuńFajna paplanina :)
Brzmi znajomo Wiedźmo, oj i to ja bardzo :) No właśnie tylko, że to jest tak, że trzeba się czuć dobrze mimo wszystko, a nie przez coś. To, że włosy zgrubną, chłopak się znajdzie a awans powędruje w nasze ręce to druga strona medalu. Śmiem twierdzić, że te dobre rzeczy staną właśnie wtedy, gdy poczujemy się dobrze (na zasadzie prawa przyciągania i emocji jakimi emanujemy). W każdym bądź razie życzę Ci tych wszystkich przymiotów, zalet i osiągnięć na które czekasz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kinga
też to przerabiam i to w sumie co chwilę. myślę, że przede wszystkim mój kryzys wynika z zapuszczania naturalnego koloru, co się ciągnie już 1,5 roku, ale przy przyroście 0,7 mm na miesiąc się pociągnie jeszcze trochę.. teraz mam włosy w dwóch kolorach ani nie długie, ani nie krótkie, niby się trochę falują, ale szybko tracą skręt i wyglądam jakbym się rok nie czesała, a jak ich nie zmuszam do fal siemieniem lnianym to są klapnięte i ulizane. porażka totalna :D
OdpowiedzUsuńwracając do sedna dbanie o urodę pomaga mi chwilowo.. i właściwie w "dołkach" muszę się do tego zmuszać.
prawdziwą przyjemność daje mi pokonywanie moich ograniczeń. ostatnio np. weszłam na ściankę wspinaczkową, mimo lęku wysokości. Poza tym byłam na nocy muzeów w skansenie, gdzie zza roku wyskakują na Ciebie poprzebierani ludzie i to po ciemku! (a normalnie nie jestem w stanie obejrzeć horroru). I zauważyłam, że im więcej próbuję nowych rzeczy tym bardziej naturalnie przychodzi mi dbanie o siebie. Nie jest to takie wymuszone tylko widzę: o mam suche włosy.. nałożę olejek, będą się ładnie błyszczeć i przestaną się puszyć! zamiast: o mam suche włosy.. znowu muszę nałożyć olejek.. potem maskę.. potem to zmyć.. i odżywka.. nie chce mi się..
Mam nadzieję, że nie zanadto się zaplątałam i zrozumiałaś, co chciałam przekazać :D
pozdrawiam,
Kimagure