Witajcie :)
Ten wpis miał powstać już ho-ho temu, ale czekałam - na pointę, czekałam... i czekam dalej. I broda mi urośnie zanim się doczekam więc może warto byłoby w końcu napisać?
Popałętałam się trochę po lekarzach i szpitalach z bólem brzuszka itp. Czasem Wam posmutam na ten temat, nie muszę się powtarzać.
Dalej nie wiemy, w czym tkwi problem, ale wiemy, że lekarz wydał dobre zalecenie poniekąd w ciemno - dieta faktycznie bezglutenowa. Do tej pory przymykałam oko na potencjalne śladowe ilości w produktach i nie czułam się źle po konkretnych produktach ale ogólnie było coraz gorzej. Teraz, od miesiąca z małym hakiem - unikam produktów nawet z potencjalnie śladowymi ilościami i... jest zacnie! Moje menu się poszerza! Jest lepiej, mogę jeść więcej bez problemów, z wyjątkiem problemu z kupowaniem :P Do tego odzyskuję siły (a było marnie) i kilogramy (choć powoli; jak masz skończone 10 lat i spodnie w rozmiarze 32 są na Ciebie za duże to chyba coś jest nie tak :P).
Od miesiąca czytam składy wszystkiego, co mi wpadnie w ręce, przeglądam też celiakowe forum. Powoli okrzepłam i już zakupy nie są aż takim wyzwaniem ;)
Dzisiaj wszystko może mieć gluten, nawet sól i pieprz. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy papier toaletowy też jest od tym względem bezpieczny? Strach się bać...
Po lekturze (i jeszcze raz lekturze) nastąpiły porządki w domu. Nowego właściciela znalazło wiele produktów - przyprawy, budynie, kasze, kaszki, moje ulubione do niedawna mąki pozornie bezglutenowe (poczytajcie sobie raporty z badania: KLIK, KLIK - oto ile mogą wynosić "śladowe ilości" glutenu!).
Zwykłe kasze b/g i ryż mogę jeść po przejrzeniu ziaren i dokładnym opłukaniu.
Groźne są mąki i kasze b/g łamane bez cetryfikatu, bo nie można sprawdzić ich składu na oko - chyba że lubimy puzzle 3D.
Przejrzeć trzeba było również przyrządy do gotowania, np łopatki i łyżki drewniane, wysłużone deski do krojenia (w porach plastiku również może się chować prehistoryczna mąka).
W kuchni nastąpił podział stref na "bez" i "z" (tak właściwie to brat dostał kawałek blatu do krojenia bułek, wystarczy mu :P).
W mojej spiżarce zagościło sporo produktów z przekreślonym kłosem, bo tak jest najbezpieczniej.
Na szczęście mamy czasy, kiedy całkiem udane codzienne zakupy można zrobić nawet w Biedronce :)
Od wejścia witają wafle ryżowe - jedne z ich własnych właśnie się certyfikowały. Mijamy owoce i warzywa, z których wszystkie są dobre i bezpieczne ;) Mijamy proste i nieprzetworzone mięsko i rybki. Na konserwy rybne patrzymy z ukosa, straszą składem niestety. Śledzie również. Na wędlinkach poświęcamy chwilę produktom certyfikowanym marki Konspol oraz opisanym słownie kiełbaskom Henryk Kania.
Po drodze do kas czeka nas wróżenie z fusów... tzn ze składów. Jeśli produkt nie jest wyraźnie oznakowany jako bezglutenowy - analiza składu to trochę loteria, bo nie wiemy, czy nie ma wzmianki bo nie ma, czy też producent nie pofatygował się. Takie tam bezglutenowe dylematy. Podobnow cywilizacji na południu Europy bezglutenowcy mają całe działy w sklepach, gdzie mogą się obkupić od ciastek po dżem i kiszone ogóry bez konieczności analizy składu :)
Przy samej kasie uśmiecha się do nas makaron kukurydziany w cudownie normalnej cenie (4zł/500g, obecnie w promocji za 3,19zł -> http://biedronka.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-biedronka-27-11-2014,10270/2/ ).
Btw o makaronach Sam Mills już pisałam - KLIK. W smaku dobre, bardzo neutralne (tato dał się nabrać). Na drugi dzień tracą jędrność ale nadal da się zjeść :)
Podobne zakupy da się zrobić w wielu większych sklepach spożywczych. Na szczęście Stowarzyszenie Bezglutów działa prężnie i firmy chętnie się certyfikują - a symbol łatwo rzuca się w oczy :)
Chleby, mąki i przyprawy to kwestia większej wyprawy...
Na przykład do Rossmanna :) Nie wiem jak u Was, ale w moim zadupiowym od niedawna jest wielka półka z jedzeniem, w tym i bezglutenowym! Są chlebki i ciastka, koncentrat mąki... i wafle ryżowe z czekoladą gorzką, mój substytut ciastek! :)
W przyprawy najlepiej zaopatrywać się w sklepach ze zdrową żywnością. Marek typowo bezglutenowych nie ma. Największym zaufaniem cieszy się marka Dary Natury. Bardziej specyficzne produkty bg również znajdziecie w specjalistycznych sklepach. Przed większymi zakupami warto zrobić rozeznanie, bo różnice w cenie są kolosalne. Ten sam dwupak chlebka potrafi kosztować Schaer od 10 do 20zł!
Jakkolwiek - chlebów jadam mało bo mi nie smakują. Mają składy dłuższe niż sporo moich kosmetyków. Są za lekkie, za słodkie i nie sycą (mnie przynajmniej), jak połączenie chleba tostowego i weki bez skórki. Do tego są za drogie żeby się zmuszać. Kusi mnie tylko Rossmannowy sezamowo-gryczany, też drogi jak szatan. Will see.
Przygodą jest nawet zakup odpowiedniej kawy i herbaty. Te torebkowe i aromatyzowane mogą być z niespodzianką. Na szczęście lada dzień wchodzi w życie przepis, który ułatwi życie alergikom (zwłaszcza, jeśli producenci będą się do niego stosować i dobrze opisywać produkty, bo jeszcze nie każdy uważa to za potrzebne).
Ten wpis miał powstać już ho-ho temu, ale czekałam - na pointę, czekałam... i czekam dalej. I broda mi urośnie zanim się doczekam więc może warto byłoby w końcu napisać?
Popałętałam się trochę po lekarzach i szpitalach z bólem brzuszka itp. Czasem Wam posmutam na ten temat, nie muszę się powtarzać.
Dalej nie wiemy, w czym tkwi problem, ale wiemy, że lekarz wydał dobre zalecenie poniekąd w ciemno - dieta faktycznie bezglutenowa. Do tej pory przymykałam oko na potencjalne śladowe ilości w produktach i nie czułam się źle po konkretnych produktach ale ogólnie było coraz gorzej. Teraz, od miesiąca z małym hakiem - unikam produktów nawet z potencjalnie śladowymi ilościami i... jest zacnie! Moje menu się poszerza! Jest lepiej, mogę jeść więcej bez problemów, z wyjątkiem problemu z kupowaniem :P Do tego odzyskuję siły (a było marnie) i kilogramy (choć powoli; jak masz skończone 10 lat i spodnie w rozmiarze 32 są na Ciebie za duże to chyba coś jest nie tak :P).
Od miesiąca czytam składy wszystkiego, co mi wpadnie w ręce, przeglądam też celiakowe forum. Powoli okrzepłam i już zakupy nie są aż takim wyzwaniem ;)
Dzisiaj wszystko może mieć gluten, nawet sól i pieprz. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy papier toaletowy też jest od tym względem bezpieczny? Strach się bać...
Po lekturze (i jeszcze raz lekturze) nastąpiły porządki w domu. Nowego właściciela znalazło wiele produktów - przyprawy, budynie, kasze, kaszki, moje ulubione do niedawna mąki pozornie bezglutenowe (poczytajcie sobie raporty z badania: KLIK, KLIK - oto ile mogą wynosić "śladowe ilości" glutenu!).
Zwykłe kasze b/g i ryż mogę jeść po przejrzeniu ziaren i dokładnym opłukaniu.
Groźne są mąki i kasze b/g łamane bez cetryfikatu, bo nie można sprawdzić ich składu na oko - chyba że lubimy puzzle 3D.
Przejrzeć trzeba było również przyrządy do gotowania, np łopatki i łyżki drewniane, wysłużone deski do krojenia (w porach plastiku również może się chować prehistoryczna mąka).
W kuchni nastąpił podział stref na "bez" i "z" (tak właściwie to brat dostał kawałek blatu do krojenia bułek, wystarczy mu :P).
W mojej spiżarce zagościło sporo produktów z przekreślonym kłosem, bo tak jest najbezpieczniej.
Na szczęście mamy czasy, kiedy całkiem udane codzienne zakupy można zrobić nawet w Biedronce :)
Od wejścia witają wafle ryżowe - jedne z ich własnych właśnie się certyfikowały. Mijamy owoce i warzywa, z których wszystkie są dobre i bezpieczne ;) Mijamy proste i nieprzetworzone mięsko i rybki. Na konserwy rybne patrzymy z ukosa, straszą składem niestety. Śledzie również. Na wędlinkach poświęcamy chwilę produktom certyfikowanym marki Konspol oraz opisanym słownie kiełbaskom Henryk Kania.
Po drodze do kas czeka nas wróżenie z fusów... tzn ze składów. Jeśli produkt nie jest wyraźnie oznakowany jako bezglutenowy - analiza składu to trochę loteria, bo nie wiemy, czy nie ma wzmianki bo nie ma, czy też producent nie pofatygował się. Takie tam bezglutenowe dylematy. Podobno
Przy samej kasie uśmiecha się do nas makaron kukurydziany w cudownie normalnej cenie (4zł/500g, obecnie w promocji za 3,19zł -> http://biedronka.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-biedronka-27-11-2014,10270/2/ ).
Btw o makaronach Sam Mills już pisałam - KLIK. W smaku dobre, bardzo neutralne (tato dał się nabrać). Na drugi dzień tracą jędrność ale nadal da się zjeść :)
http://www.grocerysolutions.com.au/ |
Podobne zakupy da się zrobić w wielu większych sklepach spożywczych. Na szczęście Stowarzyszenie Bezglutów działa prężnie i firmy chętnie się certyfikują - a symbol łatwo rzuca się w oczy :)
Chleby, mąki i przyprawy to kwestia większej wyprawy...
Na przykład do Rossmanna :) Nie wiem jak u Was, ale w moim zadupiowym od niedawna jest wielka półka z jedzeniem, w tym i bezglutenowym! Są chlebki i ciastka, koncentrat mąki... i wafle ryżowe z czekoladą gorzką, mój substytut ciastek! :)
W przyprawy najlepiej zaopatrywać się w sklepach ze zdrową żywnością. Marek typowo bezglutenowych nie ma. Największym zaufaniem cieszy się marka Dary Natury. Bardziej specyficzne produkty bg również znajdziecie w specjalistycznych sklepach. Przed większymi zakupami warto zrobić rozeznanie, bo różnice w cenie są kolosalne. Ten sam dwupak chlebka potrafi kosztować Schaer od 10 do 20zł!
Jakkolwiek - chlebów jadam mało bo mi nie smakują. Mają składy dłuższe niż sporo moich kosmetyków. Są za lekkie, za słodkie i nie sycą (mnie przynajmniej), jak połączenie chleba tostowego i weki bez skórki. Do tego są za drogie żeby się zmuszać. Kusi mnie tylko Rossmannowy sezamowo-gryczany, też drogi jak szatan. Will see.
http://www.rossnet.pl |
Co jest największą zmorą każdego bezglutenowca? Jedzenie poza domem!
Załóżmy sobie, że umawiasz się z nowym kolegą na kawę. Przed złożeniem zamówienia trzeba zadać kelnerce milion pytań - czy kawa nie ma aromatów (potencjalny gluten w słodzidle albo jako nośnik aromatu), jak cukier był przechowywany (czy mu się nic nie nakruszyło), czy sami mielili cynamon (czy też był z mieszanki), najlepiej poprosić żeby parzyli kawę z dala od ciastek, bo się może nakruszyć. Otrzymując hipotetyczną kawę - z panią znasz się lepiej, niż z chłopakiem, z którym przyszłaś :)
Na szczęście obsługa w lokalach jest coraz częściej na poziomie i odpowiedzą na wszystkie pytania, pokażą każdą etykietkę... a jeśli nie ma w ofercie nic dla Ciebie to pozwolą wyciągnąć własny prowiant ;]
http://www.glutenfreesaver.com/ |
Żeby jeszcze moda na bezmleczne była taka powszechna, oooo! To byłabym szczęśliwa :) Bezmleczne odpowiedniki wielu produktów istnieją, ale trudniej je znaleźć niż bezglutenowe, wegańskie czy bez GMO.
Na mojej liście jest na przykład ten krem. Do wyjadania łyżeczką ze słoika. W składzie oczywiście zgadywanka.
http://www.rossnet.pl/GalleryImages/Photos2/07-09-12/thumb31_9135264.jpg |
Pomyślałby kto, niby od roku nie jem glutenu - a jednak to "może zawierać" robi taką różnicę!
A Wy miałyście perypetie przy zmianie żywienia? Jakie były Wasze największe zagwozdki, trudności i co Was najbardziej ubawiło?
Odp - mój hit to parówki z kaszą manną i pasztet bez mięsa, na pewno pyszne :>
Ten wpis nie ma charakteru informacyjnego. Nie mam zamiaru zachęcać czy też zniechęcać kogokolwiek do podejmowania diet, zwłaszcza bez badań czy konsultacji ze specjalistą.
Linki:
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...