Witajcie!
Dzisiaj nie dołączam do fali wpisów o promocjach. W związku ze zbliżającymi się zakupami innej maści chciałam podzielić się moją opinią na temat kolejnych butów do tańca irlandzkiego - baletek Hullachan Pro (H1).
Są to moje drugie baletki i męczę je już prawie 8 lat. Właśnie kończą swój długi żywot.
Baletki te uszyte są w sposób, który umożliwia stanie bardzo wysoko na palcach, co jest bardzo pożądane w tańcach miękkich. Jest to możliwe dzięki ultraciasnym czubkom i dodatkowym warstwom skóry, która czyni je twardymi, nie tak jak w baletowych pointach ale różnica jest zauważalna. Rozmiar pomogła mi dobrać osobiście pani Rose Clark ze stoiska Feiswear na moich pierwszych zawodach w Krakowie. Pamiętam jak dziś ;)
Kosztowały wtedy pół majątku - troszkę ponad 40 GBP, obecnie są nadal w sprzedaży i kosztują 44GBP.
KLIK |
Jakie jest moje zdanie na ich temat?
Zacznę od plusów - są trwałe jak diabli. Przez te wszystkie lata wymagały jedynie niewielkich napraw, kiedy coś się odpruło. Dopiero od niedawna widać, że nadszedł ich koniec. Skóra, szwy i wyściółki są bardzo wysokiej jakości.
Potwierdzam obietnice dotyczące fasonu - baletki rzeczywiście ułatwiają taniec wyżej na palcach.
A minusy?
Fason nie jest dla mnie. Niesłusznie uległam modzie i wybrałam buty o złym kształcie czubka. Paznokcie i palce długo mi tego nie zapominały ;]
Jest też zła strona trwałości - rozbicie baletek do stadium, w którym dobrze leżały na stopie zajęło wieki.
*Z tego, co pamiętam, u koleżanek buty rozbiły się znacznie szybciej, nadal jednak dobrze je wspominają.
Biorąc pod uwagę powyższe - bez wątpienia kupię następne baletki z tej firmy, ale inny model, bez pancernych czubków, choćby Gazelki ;)
A że w stepach Ryan O'Donell wypadły dziury w klockach i puszczają szwy - to zakupy te będę wkrótce ;] Ostrzę zęby na stepy Pacelli, wspominane między wierszami w tym wpisie, moje wieloletnie ukochane i zatańczone na śmierć Ultraflexi, w których wytrzaskałam wszystkie awanse do open :D Również zakupione u państwa Clark, i również z łezką w oku wspominam, jak niechcący wytargowałam kilkanaście euro rabatu :P
Pamiętam moje zdziwienie, że poprzedni wpis z tej serii zainteresował kogoś więcej niż roboty google ;)
A jakie dziwne zainteresowania macie Wy? :) Piszcie w komentarzach!
Houk! :)