Wiedzma bloguje (Czarownicująca): marca 2016

wtorek, 15 marca 2016

Porozmawiajmy o włosach... z Anwen o porowatości (cz.2)




Witajcie :)

Dzisiaj przed Wami pierwszy z wpisów z nowego cyklu u Anwen - "Porozmawiajmy o włosach...". Dzisiaj w menu porowatość włosów, temat, który niejednej włosomaniaczce śnił się po nocach :) Mam nadzieję, że znajdziecie w naszej rozmowie odpowiedzi na swoje pytania!

Jeśli nie czytałyście jeszcze pierwszej części - znajdziecie ją na blogu Ani pod linkiem zamieszczonym poniżej - a ja zapraszam na kontynuację!




Wiedźma: No właśnie podałaś świetne przykłady, dlaczego porowatość nie może być jedynym kryterium w doborze włosowej ścieżki ;) Wielogodzinne kompresowanie rozmiękcza łuskę, która na porowatych włosach jest albo już zniszczona albo podatna. Woda tutaj jest czynnikiem szkodliwym (też nie popadałabym w skrajność, bo kompresować warto). Można ograniczyć jej ilość (odżywianie na suche albo lekko zwilżone włosy) albo czas - przykładowe 30 minut to uśrednione optimum. Z wyjątkiem bardzo opornych drutów ;) włos w ciągu 15-30 minut przyswoi sobie wszystko co mu trzeba z kuracji. Przy olejowaniu te czasy są dłuższe bo nie ma wody, która jednak ułatwia wnikanie.

Anwen: Czyli generalnie się ze sobą zgadzamy :)) Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia, z którą często zwracały się do mnie dziewczyny, a którą sama obecnie widzę na własnych włosach. Czasem jest tak, że nasze włosy mają różną porowatość – moje u nasady są średnie, a nawet mam wrażenie bliżej im do porowatości niskiej, a końce po rozjaśnianiu są wręcz ekstremalnie wysokoporowate. Czy Twoim zdaniem warto się wtedy bawić w podwójną pielęgnację? Inaczej traktować włosy u nasady, a inaczej na końcach? Czytałam na kilku blogach o nakładaniu różnych olei równocześnie czy różnych masek, ale jakoś mnie ten pomysł nie przekonuje. Na razie szukam produktów, które sprawdzą się dobrze i tu i tu. A jakie jest Twoje zdanie?

Wiedźma: Na pewno można stosować wieloraką pielęgnację i może ona przynosić niezłe efekty - wszystko jest OK dopóki się dobrze przy tym bawimy. Oczywiście odradzałabym to osobom z problemami skórnymi, wypadaniem włosów i alergią, bo tu zawsze im mniej tym lepiej. Sama muszę dogadzać przede wszystkim skórze głowy, a najlepiej jeśli produkt dobrze traktuje również włosy. Natomiast zróżnicowana pielęgnacja nie sprawdza się u mnie wcale, nawet na włosach przepalonych trwałą. W przypadku takim jak Twój pomyślałabym raczej o dobrym serum na końce i dodatkowym odżywianiem przed myciem, nawet na sucho, niż o oddzielnych kosmetykach.

Anwen: Dobre serum to u mnie podstawa, odżywianie przed myciem też ;) więc trafiłaś w 10tkę. Chociaż i jedno i drugie sprawdza się u mnie niezależnie od porowatości włosów, bo i przed rozjaśnianiem je z powodzeniem stosowałam. Ty masz włosy niskoporowate, masz może jakąś ‘złotą’ poradę dla posiadaczek takich włosów? 

Wiedźma: Ciężko mówić o zupełnie zdrowych włosach, jeśli sięgają za łopatki i były farbowane ;) Twoja codzienna pielęgnacja bardzo zmieniła się po rozjaśnianiu? Zwłaszcza w kwestii ulubionych składników? 
Niskoporowatym szczególnie polecam minimalizm kosmetyczny, czyli nie za wiele kroków, produktów i składników naraz, np raz ziołowo, raz emolientowo a jeszcze kiedy indziej prawie głodówkę. Czasem minimum daje lepszy efekt, niż bogate kuracje u innych. A do tego regularne olejowanie (nawet kropelką oleju). 

Anwen: Moje przed rozjaśnianiem właśnie bardzo dobrze reagowały na to co Ty nazywasz głodówką a ja wtedy nazywałam detoksem ;) Teraz im to zdecydowanie nie służy, tak samo jak aloes w nieograniczonej wręcz ilości, który dawniej moje włosy kochały. Musiałam sporo pozmieniać w pielęgnacji i przyznam szczerze na początku nie było to łatwe, bo odruchowo, z przyzwyczajenia traktowałam włosy tak jak dawniej co często kończyło się klasycznym BadHairDay. To od razu przypomniało mi odwrotny problem, o którym piszą moje czytelniczki – jak pod wpływem pielęgnacji obniża im się porowatość i włosy przestają dobrze reagować na dotychczasową pielęgnację. Co Twoim zdaniem najlepiej wtedy zrobić? Wyrzucić dawnych ulubieńców do kosza i szukać ‘idealnej pielęgnacji’ od nowa czy może wystarczy postawić na minimalizm i po prostu rzadziej po nie sięgać/trzymać krócej?

Wiedźma: Zależy, jak bardzo jest źle. Jeśli na głowie jest masakra to szkoda się szarpać ;) 
W przeciwieństwie do wzrostu przez zniszczenie - w miarę "zdrowienia" porowatość spada stopniowo, więc zmiany w pielęgnacji raczej też takie będą. Nie lubię wyrzucać kosmetyków, więc szukałabym innych metod aplikacji - trzymanie krócej lub odżywianie przed myciem - może to wystarczy? 

Anwen: Wiem, że to nie dotyczy porowatości, o której miałyśmy dziś rozmawiać, ale nie mogę oprzeć się pokusie by nie spytać Cię o odżywianie przed myciem. Jak pewnie wiesz ja jestem jego wielką zwolenniczką i doskonale wiem, że to działa, ale wiem też, że metoda ta wzbudza kontrowersje. Na niektórych blogach możemy przeczytać, że to marnotrawstwo masek. Ciekawa jestem jak Ty się na to zapatrujesz?

Wiedźma: Może te dziewczyny za krótko trzymają? ;) To tak, jakby podważać skuteczność olejowania albo tradycyjnej maski z jajem, bo się je zmywa. Tak jak z odżywkami nakładanymi po myciu na minutkę – niby składniki nie zdążą się wchłonąć, związać czy co tam mają zrobić.

Anwen: Bardzo możliwe. Podejrzewam też, że może szorują potem te włosy na długości mocnym szamponem i rzeczywiście ‘zmywają’ z nich wszystko co dobre, to by było jakieś tłumaczenie ;) Wracając do porowatości to została nam jeszcze jedna grupa – mówiłyśmy już o olejach i proteinach, a jak jest Twoim zdaniem z humektantami? Czy w ich przypadku również warto patrzeć na porowatość włosów i np. mając wysoką ich unikać?


Wiedźma: Absolutnie nie! Humektanty są dobre i potrzebne każdym włosom! Niestety są trudnymi składnikami - te wszystkie interakcje pogodowe, puszenie i niech św Curla broni przed użyciem ich bez emolientów - ale przysłowiowa kropla to kropka nad pielęgnacyjnym "i".

Anwen: Bardzo dziękuję Ci za rozmowę! Jestem pewna, że to nie ostatni raz, gdy Cię tak przepytuję ;)

Wiedźma: Dziękuję Ci również!


Wam też dziękuję za uwagę i zapraszam na kolejne odcinki włosowych rozmów :)


Wszystkich zainteresowanych odsyłam do "najważniejszego" wpisu o porowatości włosów, jaki powstał na moim blogu:
O budowie i porowatości włosów
Oraz do wpisów o wielkości cząsteczek olejów i protein:
Oleje - szczegóły wnikania wg zawartości kwasów tłuszczowych
Kwasy tłuszczowe w olejach roślinnych
Proteiny w liczbach

Ściskam!

sobota, 5 marca 2016

Cudowna kuracja dla słabych paznokci oraz kiedy warto zanieść dłonie do dermatologa


Witajcie!

Dzisiaj chciałam Wam przedstawić niepozorny produkt, który uratował moje paznokcie!

Pewnie znacie mnie już od tej strony - zdrowie często płata mi figle, mam niską odporność i nieobce mi objawy niedożywienia.

W związku z dzisiejszym tematem - zaniosłam do dermatologa paznokcie, przy okazji innych tematów - bo od kilku lat robią mi niemiłe niespodzianki i ostatnio im się nasila.
Są słabe, cienkie i miękkie, łatwo się łuszczą, rosną pełne rowków i odklejają się na końcach. Jest to nie tylko brzydkie, ale i kłopotliwe - potrafi boleć jak palec przytrzaśnięty drzwiami i zdarzają się problemy z chwytaniem drobnych przedmiotów czy odkręceniem słoika.

Wizualnie obrazuje to zdjęcie (dzisiejsze, po ponad miesiącu kuracji). Paznokieć na lewym kciuku to punkt odniesienia - jest w miarę w normie, tylko troszkę krzywy i nie sprawia większych problemów. Na prawym końcówka przedstawia całe dobrodziejstwo inwentarza: rowki, deformacje, odklejanie od łożyska, cofnięcie wolnej końcówki i odsłonięcie łożyska, łuszczenie powierzchni i łuszczenie skóry.

Czerwone skórki też są tematem dalszych badań. Obydwa problemy (powracające deformacje oraz zaczerwienienia) warto pokazać lekarzowi, bo mogą nie być tylko defektem estetycznym.


KURACJA

Dermatolog zalecił wcieranie kremu NovoPhane w styczniu. Preparat jest dostępny w aptekach bez recepty i zupełnie bezpieczny, więc mogę go Wam bez oporów polecić :) Krem zalecany jest w przypadkach onychoreksji (trudne słowo :P), czyli niedożywienia paznokcia, która może mieć kilka przyczyn. Oczywiście do przyczyny też trzeba dotrzeć :)




Wiedźma analizuje skład. Nie powalił mnie na kolana. Emulsja zawieszona w parafinie, substancje nawilżające i natłuszczające, pojedyncze witaminy - co w tym wyjątkowego? Spodziewałam się co najwyżej nawilżenia skórek i nabłyszczenia płytki. Do tego zniechęcająca cena (ponad 30zł za tubkę w aptekach stacjonarnych!) w porównaniu do moich cudownych odżywek olejowych.

Preparat ma formę rzadkiego kremu. Zapakowany jest w małą tubkę z dzióbkiem. Prawie nie ma zapachu. Wchłania się dość szybko i nie brudzi, chociaż w zakamarkach skóry lubi zbierać brud.



Aplikacja. Tja. Okazuje się, że całe życie źle nakładałam odżywki :) Wszystkie tutorialowe guru, a nawet kosmetyczki, które podglądałam - wcierają odżywki i olejki w skórki u nasady paznokcia. Tę należy wcierać głębiej (tak jak pasek kremu na zdjęciu), macierz może sięgać dobre kilka milimetrów poza wał paznokciowy - a tylko resztę przeciągnąć na skórki i paznokieć.

DZIAŁANIE

Doraźne jest znikome - nie widzę poprawy wyglądu starszych części paznokci, nie poprawiły się też skórki, nadal się zadzierają i lubią popękać.

Za to długofalowe! Pierwszy raz zauważyłam działanie odżywki na dłuższą metę! Nowy paznokieć, który odrasta - w tym momencie jest go mniej więcej połowa na kciukach i 2/3 na pozostałych palcach - jest gładki, BEZ ROWKÓW, wygląda zdrowo, nawet nie rysuje się tak łatwo. To wielka poprawa i bardzo mnie cieszy. Jeszcze nie wiem, czy nowy paznokieć nie będzie się odklejał od łożyska. We'll see :)

Czy to na pewno zasługa tego kremu? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że dołożył się do ogólnego efektu. Nie bez znaczenia jest na pewno codzienny masaż, fundowany palcom przy okazji aplikacji, oraz przymusowy odwyk od odsuwania skórek przez pierwsze tygodnie kuracji (przygotowanie do badania). Było ciężko, gdyż jestem nałogowym skórkodłubaczem...

Myślę, że krem NovoPhane może pomóc paznokciom osłabionym ze względu na przednówek czy w wyniku długotrwałego stresu, obniżonej odporności albo jeśli ciągle wystawiamy dłonie na szkodliwe czynniki (np chemikalia, środki czyszczące). Raczej nie pomoże paznokciom zniszczonym mechanicznie np przez manicure.

ANALIZA TO NIE WSZYSTKO :)

Ostatnio zaskoczyło mnie kilka produktów, które skreśliłabym ze względu na skład. Za ten nie dałabym złamanego grosza, a tu proszę, taka niespodzianka :) Jeśli macie problematyczne paznokcie, przyjrzyjcie się technice aplikowania odżywek.

Ponownie i do znudzenia zachęcam Was, żeby problemy ze skórą czy paznokciami konsultować z lekarzem, zwłaszcza jeśli pojawiają się nagle lub uporczywie wracają,

Ściskam!