źródło |
Maj :) Piękny był, zaskakujący - i już się kończy.
Co u mnie nowego działo się w maju?
WŁOSY
Najpierw tradycyjnie zacznę od włosów :)
Na początku maja znowu odwiedziłam panią dermatolog i wykupiłam receptę... na witaminy :)
Na mieszance witaminy E w leczniczej dawce i suplementowej porcji witaminy A i cynku moja skóra nie jest tak wrażliwa jak zwykle i - jak na nią - mogę się z nią nie cyckać. Jeśli nie jestem w staniej jej udobruchać inaczej - trudno, suplementacja witamin to nie jest jeszcze tak wielkie zło ;]
W kosmetyczce włosowej coś się zmieniło :)
W roli mocnego myjadła Barwa Naturalna, Szampon z lnem i witaminami. Jedna z niewielu Barw bez protein :)
Na łagodne oczyszczanie wystarcza mi odżywka - Kallos Color (bez silikonów i pq). Maska ta świetnie zmywa oleje i jest dobrą bazą pod mieszanki, sama tylko wygładza, ale nie nawilża ani nie natłuszcza.
Zamiast oleju pojawiła się.. nafta! W myśl zasady - żeby coś zmienić, trzeba coś zmienić - oleju nieroślinnego jeszcze nie miałam :) Trudno mówić o wrażeniach po ledwie kilku użyciach (przy wrażliwym skalpie nie poleca się przekraczać 1 aplikacji tygodniowo), ale efekt doraźny jest miło - włosy dopieszczone, skalp nie marudzi, zmywa się bardzo łatwo odżywką.
Na skalp moja nowość - emulsja Zoxiderm. Jest to produkt leczniczy o działaniu przeciwgrzybiczym. Stosowana około mycia nie obciąża włosów. Działa, choć doraźnie (jeśli przyczyna leży wewnątrz organizmu to nie ma szansy zadziałać długofalowo). Produkt dość drogi (25zł/tuba) ale bardzo wydajny i o przyjaznym składzie.
A co na zdjęciu robi mleczko do ciała? Isana Urea 5,5% dodana do maski przed myciem zmiękcza włosy a wtarta w skalp pomiędzy myciami fantastycznie nawilża :)
Przy opcji minimum - jako serum po myciu Jedwab Green Pharmacy z olejem z baobabu z Blisko Natury [recenzja].
Używam też innych produktów, w końcu moje zapasy są nieprzebrane, ale te pojawiają się najczęściej i zasłużyły sobie na miano pewniaków.
Tymczasem na głowie...
Jeszcze nie miałam okazji uwiecznić się na dobrym zdjęciu. Ale jest - kręcono, bardzo kręcono :) Oczywiście nie zdarzył się żaden cud natury, tylko Wiedźma zrobiła trwałą. Jeśli się nie mylę - dziesiątą w życiu.
W obsłudze włosy są o wiele łatwiejsze niż moje naturalne, skręt wyszedł i ciasny i mocny. Dzięki podniszczeniu włosy nie oblepiają się wszystkim i mają teraz radosne zalety niskiej, ale nieujemnej porowatości ;)
ZOOM NA OCZY
Jak wspominałam, miesiąc temu wygrałam w konkursie u Alter Ego odżywkę na porost rzęs - Oceanic Long 4 Lashes. Efekty po miesiącu w porównaniu:
przed i po (otwarte oko - rzęsy podwinięte zalotką Inglot) rzęsy hennowane w domu |
Górne rzęsy IMO są troszkę dłuższe. Do wywijania ich nadal niezbędna jest zalotka. Dolne rzęsy za to zagęściły się nieznacznie, widzę nowe włoski tu i ówdzie, ale cieniutkie i jasne jak reszta. Dopóki nie nauczę się nakładać henny na dolne rzęsy efektu i tak nie widać.
Odżywka nie podrażnia moich wrażliwych powiek ani nie wpływa na oczy póki co. Czasem budzę się z zaczerwienionymi oczami ale nie wiem, czy to wina odżywki czy np szalejących pyłków.
Proszę o coś równie skutecznego na brwi :)
HIT MAJA
Hit miesiąca jest spożywczy :D Grzybek tybetański i algi morskie, czyli zestaw do domowej produkcji kefiru i tzw. kefiru wodnego.
Właściwości kefiru są chyba wszystkim bardzo dobrze znane? Prócz wapnia i witamin, kefir zawiera bakterie i grzyby korzystne dla człowieka. Kefir pędzę dla domowników, na razie w małych ilościach bo na tyle starcza grzybków. Jest smaczny! Mi co prawda nie wolno pić produktów mlecznych (nawet fermentowanych, które są lżej strawne i mają mniejszą zawartość laktozy dzięki fermentacji), ale przecież musiałam choć oblizać łyżeczkę ;]
Algi pozwalają upędzić napój o właściwościach zdrowotnych podobnych do kefiru, ale na wodzie i cukrze. W smaku gotowy kefir wodny przypomina bliżej nieokreśloną oranżadę z nutką kwasu chlebowego / piwa / drożdży. Jest orzeźwiający. Zależnie od stopnia fermentacji lekko musuje. Mi bardzo smakuje i nie szkodzi mi na brzuszek :) Kefiru wodnego też pędzę odrobinkę, wychodzi na razie około szklanki co 2 dni. Podobno oba grzybki rosną jak szalone i niedługo będę mogła zwiększyć produkcję.
Zarówno kefir mleczny jak i wodny robi się bardzo łatwo - nastawia, czeka i pije :)
Znalazłam przepis, który poprawia walory smakowe kefiru wodnego, ale jeszcze nie próbowałam. Dla zainteresowanych - KLIK.
Jako, że moje "grzybki" cały czas pracują - posłużę się zdjęciem z aukcji, na której je kupiłam.
źródło |
"Grzybki" kupiłam u prywatnego sprzedawcy, więc nie wiem, czym botanicznie (zoologicznie) są moje nabytki. Do tego, ponieważ grzybki przychodzą pocztą jedynie w folii bąbelkowej, nie wiadomo, czy są w dobrym stanie ze względu na transport i czy nie były czymś zanieczyszczone. Na pewno trzeba dobrze obejrzeć opakowanie przed użyciem grzybków.
Podczas pierwszej próby zalecam wielką ostrożność.
* * *
To byłoby na tyle :)
A co u Was?
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...