Wiedzma bloguje (Czarownicująca): października 2014

niedziela, 19 października 2014

Niedziela dla włosów #13 - maska myjąca do włosów


Dzisiejsza "niedziela" udała się w przeprowadzić w niedzielę i opublikować w niedzielę :)

Udał mi się eksperyment. Pomysł tego typu chodził mi po głowie od dawna, ale nie wierzyłam, że zadziała... dopóki nie zobaczyłam przepisu u Arsenic. O czym mowa? O olejowej masce myjącej do włosów.
Maska składa się z olejów i maseł, emulgatora i składników nawilżająco-łagodzących, czyli właściwie jest olejo-masłem hydrofilnym. Nie ma żadnych detergentów, sody, glinki ani mydła.
Okazuje się, że przy odpowiednio dobranych proporcjach potrafi też nie tylko nie zatłuścić włosów, ale je umyć jak niejedna odżywka myjąca :)
Przepis Arsenic: KLIK
Moja wersja opiera się na oleju palmowym, z pestek czarnej porzeczki, kwasie hialuronowym i glicerynie, użyłam innego emulgatora, zamiast protein mam witaminy i zapewne mam inne proporcje, bo nie dysponując odpowiednią wagą... zamieniłam "g" na "ml" (co jest karygodnym uproszczeniem przy mieszaniu kosmetyków, gdyby ktoś pytał :) absolutnie nie wolno robic takich uproszczeń przy kremach, mieszankach trwałych a zwłaszcza kwasach!!!).
Nie użyłam konserwantów, więc przechowuję ją w lodówce. Jest emulsją (ma fazę zarówno olejową jak i wodną, czyli jest psujna).
Maska wygląda jak czysta mieszanka olejowa, jest bardzo tłusta w dotyku (choć rewelacyjnie spłukuje się z rąk po nakładaniu).


Na pewno zrobię mieszankę jeszcze nie raz i jeśli efekt będzie równie dobry jak przy tej partii (~50ml starczyło na 2 pełne użycia i zostanie na jedno mieszane, np z odżywką myjącą) to z radością podzielę się z Wami moją wersją przepisu :)

Sposób użycia:
  • maskę delikatnie ogrzałam aby stała się płynna
  • nałożyłam na sucho na skalp przy pomocy strzykawki oraz na włosy na długość, w sumie zużyłam niecałe 2 łyżki na raz
  • po godzinie zmoczyłam włosy, rozemulgowałam i spłukałam włosy obficie ciepłą wodą
  • na koniec nałożyłam na włosy odrobinę odżywki b/s Ziaja z masłem kakaowym
Włosy wyschły naturalnie.
Podczas schnięcia były trochę tępe w dotyku, gdy wyschły miały na sobie film, "skorupkę" jak po żelu lnianym - który odgniótł się bez problemu, jak po żelu lnianym (zapewne zasługa dużej zawartości żelu hialuronowego?).

Efekt:



Zarówno po pierwszym jak i drugim użyciu włosy i skalp są czyste i nawilżone. Podrażniony ostatnim eksperymentem skalp bardzo się uspokoił. Po pierwszym myciu maską włosy były świeże do trzeciego dnia, czyli o dzień dłużej niż zwykle, później zaś normalnie się przetłuściły, bez podrażnień i wzmożonego wypadania.

Przy okazji odkryłam dobry sposób na wykorzystanie kolekcji olejów zanim się zepsują :)

Jak Wasze włosowe SPA?
Czy odważyłybyście się na podobny eksperyment?

Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

sobota, 11 października 2014

Niedziela dla włosów #12



Niedziela w sobotę? Czemu nie :)

Dzisiejsze spa to dzieło przypadku. Zakup nowej maski był całkowicie kompulsywny (macie czasem tak, że w kiepski dzień MUSICIE poprawić sobie humor i po prostu wiadomo, że wyjdziecie ze sklepu z lżejszym portfelem? :>), przebieg zabiegu również. Efekt - było warto :)

Kuracja:
  • Beauty Formulas, Treatment Wax, Maska z miodem (a raczej ekstraktem z pyłku pszczelego wnioskując ze składu INCI) - nałożona przed myciem na włosy zwilżone, pod folię na ok. 30 minut
  • Ziaja, Odżywka b/s z masłem kakaowym - na łożona na prawie suche włosy po myciu

Gdzie tu przypadek? Maska miała być maską przed myciem - była jednocześnie odżywką myjącą. Kiedyś używałam maski z tej serii w tej właśnie roli, już zapomniałam jak mocno się pieni. Maska zawiera hydrolizowany kolagen - cząsteczki o masie 2-5kDa, czyli mające szansę być mniejsze niż najpopularniejsza wersja hydrolizowanej keratyny [w temacie - wpis Proteiny w liczbach].
Miód vs ekstrakt z pyłku pszczelego z miodem - mała nieścisłość w składzie czyli cukrowy nawilżacz i aminokwasy w jednym. Jest to koktajl wymarzony dla kręciołów, mający szansę sprawdzić się nawet na włosach nielubiących najpopularniejszych protein, jak moje.


Efekt? Spodziewałam się małej masakry (samobiczowanie za kompulsywny zakup) a okazało się całkiem pięknie. Dobrze zdefiniowany skręt, blask, sprężyste falki :) Włosy są sztywne ale nie tak szorstkie jak po keratynie. I piękny miodowy zapach przeplatający się z czekoladą z Ziajki to miły dodatek :)


DOPISEK
Na drugi dzień włosy nie wyglądają już ładnie a skalp baaaardzo protestuje... Cóż, kompulsywny zakup musi poczekać albo znaleźć nowy dom...

Jak wygląda Wasze weekendowe spa?

Uciekam cieszyć się weekendem!


Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

wtorek, 7 października 2014

Test Food Detetive i dieta eliminacyjna - wrażenia


Witajcie w ten piękny słoneczny dzień :)
Jak widać korzystać ze zwolnienia na wiele sposobów, a czuję się już na tyle dobrze, że nie muszę już leżeć w łóżku przez cały dzień.
Dziękuję za polecone filmy i życzenia :)

Nadeszła pora na podsumowanie doświadczeń związanych z testem na nietolerancje pokarmowe Food Detective.

Jak wielokrotnie wspominałam, sytuacja zmusiła mnie do szeregu badań układu pokarmowego i nietolerancji pokarmowych.
Zarys tematyki przekazałam Wam w poniższych wpisach:
Alergie i nietolerancje wg Wiedźmy
Opis jednego z domowych testów na nietolerancje pokarmowe i moje wyniki badań:
Alergie i nietolerancje wg Wiedźmy cz.2
Niedługo po wykonaniu przeze mnie testu Food Detective zaczęłam trafiać na różne artykuły podważające ich wiarygodność. Jednym z nich jest ten: Testy na alergie i nietolerancje pokarmowe - lepiej schowaj portfel. Autorka bloga, MS zebrała opinię rożnych instytucji badawczych i medycznych i jej konkluzja sprowadza się do tego: organizm człowieka to zbyt skomplikowana machina, nie zawsze reakcja jest prosta i oczywistsza, dodatkowo temat nietolerancji pokarmowych jest stosunkowo nowy i nie umiemy ich jeszcze miarodajnie badać. Osobiście nie umiem się odnieść do tych informacji.

Wg niej najlepszą metodą określenia tego, co nam szkodzi a co nie, jest eliminacja, wprowadzenie i obserwacja - ból głowy, stawów, brzucha czy wysypkę zauważymy bez względu na to, czy wywołane są przez reakcję hormonalną, wyrzut przeciwciał jakiejś klasy czy gwałtowną fermentację.
Akurat z tym podejściem nie mogę się nie zgodzić.

Wracając do samego testu. Moje wyniki wyglądały tak:


1 miesiąc - zalecenia FD

Zastosowałam się do zaleceń, eliminując wskazane produkty z diety na miesiąc "zaokrąglając" do grup produktów, jak na przykład zboża generalnie, strączki nie tylko wskazane w rozpisce - i po miesiącu unikania zaczęłam włączać je ponownie.

Podczas tego miesiąca nie miałam atopowej wysypki na skórze ani nie doświadczyłam kataru siennego w tym roku. Bardzo rzadko dokuczały mi bóle głowy, bóle i napięcie pleców i karku - co uważam za wielki plus. Bóle karku i wynikające z nich napięciowe bóle głowy to jeden z moich koszmarów, w ciągu wielu lat były na tyle dokuczliwe, że jestem już psychicznie nieodporna na ten rodzaj bólu. Od kiedy eliminuję z diety różne produkty problem zmalał, powraca w sytuacjach dużego stresu i - zbieg okoliczności? - kiedy próbuję przywrócić do diety coś wyeliminowanego.

Mój układ pokarmowy niestety nie uspokoił się. Żebym mogła z czystym sumieniem wprowadzać wyeliminowane produkty powinno być idealnie, mimo to próbowałam, bo "coś trzeba jeść".
Nie spodziewałam się tak mocnej reakcji na niektóre produkty, które w teście wyszły "słabo" - np ryż, nieobjęta testem gryka czy proso: bóle brzucha, bóle głowy i bolesne zesztywnienie mięśni karku. Zauważyłam reakcje ze strony brzucha na produkty, które "zdały test śpiewająco" - np pomidory, jabłka, arbuza, kapustę - w każdej postaci, czarną herbatę.
Zgodnie z zaleceniami przez kilka tygodni unikałam kofeiny i alkoholu. Okazało się, że kofeina gwarantuje szybki efekt przeczyszczający. Natomiast alkohol w postaci małej ilości wódki dobrej jakości przyjął się zacnie, nawet lepiej niż przez wiele ostatnich lat.


Na zdjęciu zaznaczyłam "poprawki" do wyników - na czerwono produkty których unikam, niebieskie z którymi staram się nie przesadzać, zielone po których czuję się idealnie. Do glutenu i mleka nie próbuję wracać, po kilku podejściach do zbóż pozostał mi tylko niesmak (i trochę chleba i makaronu w zamrażalniku). Kilka razy przymierzałam się do jajek - i chyba nie jest źle, ale bojem siem, przecież wyszły 'mocno'.

2 miesiąc - kryzys 'wcale nie ozdrowieńczy' i nowa dieta

Po miesiącu diety wg wskazań badania wcale nie czułam się lepiej pod niektórymi względami, jak wspomniałam wyżej - o ile "reszta" miała się całkiem dobrze, tak dolegliwości pokarmowe ciągle były, ciągle tak samo dokuczliwe, a ja nadal chudłam i czułam się coraz bardziej osłabiona.
W sierpniu waga pokazała mniej niż 45kg a ja po kolejnej biegunce zmieniłam taktykę ;] Zapisałam się z powrotem do lekarza gastrologa a tymczasem zdecydowałam się na porządną dietę eliminacyjną (mniej więcej taką: Dieta eliminacyjna). Początki były trudne, ale jest poprawa. Czuję się coraz lepiej i nawet jest mnie więcej - dzisiaj waga wskazała 47kg po raz pierwszy od dawna*.

* Kwestia chudnięcia nie jest związana z małą ilością jedzenia czy niską zawartością substancji odżywczych - jem sporo, mniej więcej tyle co zdrowy i dobrze zbudowany facet i do tego treściwie, mięsno i warzywnie - testowane na zdrowym i dobrze zbudowanym ochotniku podczas kilkudniowego wyjazdu w góry :)
Dla pełnego obrazu wypadałoby zrobić badania tarczycy, bo też może tu coś mącić.


~Koniec mojej przygody z testem FD i opinia~

Test FD obiecywał usunięcie dolegliwości i wyzdrowienie. W moim przypadku nie pomógł, bo problem jest innej natury.
Mogę przynajmniej powiedzieć, że zrobiłam wszystko, co mogłam sama - przeczytałam wiele poradników, wyrzeczeniami i wysiłkiem doszłam do diety, która przynajmniej nie pogarsza sytuacji, stosuję naturalne kuracje - i kiedy nie widzę już innej opcji, zwracam się o pomoc.

Test Food Detective kosztował 365zł. Nie żałuję, że go zrobiłam, bo pomógł mi przynajmniej wyeliminować kilka z potencjalnych przyczyn złego samopoczucia. Szkoda, że nie znalazłam źródła problemu i nie mogę zakończyć poszukiwań.


Kilka miesięcy temu koleżanka wykonała test FD pod okiem lekarza rodzinnego. Chciała znaleźć przyczyny problemów pokarmowych i udało się - wyniki testu potwierdzają się w praktyce. Co ciekawe - zauważyła, że ma się lepiej, jeśli ma w diecie małe ilości szkodzących jej pokarmów niż jeśli nie ma ich wcale. Mimo kilku miesięcy odstawienia nie doszło do "wyleczenia" problemu, ale dzięki wskazówkom może unikać dolegliwości.

3 miesiąc


Kolejny miesiąc mija na diecie eliminacyjnej, faza wprowadzania produktów, których jest już całkiem sporo. Staram się ufać instynktowi, prowadzić notatki i wyciągać wnioski - a poza tym korzystać z życia :)

W ostatnim czasie zapoznałam się z zasadami wielu diet, np odżywiania wg medycyny chińskiej, paleo, przeciw kandydozie, zgodnej z grupą krwi. Podczas lektury nasuwa mi się jeden wniosek - jesteśmy różni i nie ma uniwersalnej diety skrojonej na czyjąś miarę. Nawet najlepsza to tylko ramy, które trzeba dopasować do siebie, inaczej będą uwierać. Mimo to uważam, że miło mieć jakąś gotową dietę na początek, jako punkt wyjścia, jakiś przewodnik - i grupę wsparcia, jeśli to tylko możliwe.

Najtrudniejsze w przypadłościach pokarmowych jest zachowanie zdrowego dystansu. Dolegliwości potrafią być na tyle przykre, że zrobisz wiele, by ich nie doświadczać - a od tego krótka droga, by życie zaczęło kręcić się wokół brzucha.

Mój sposób na dystans :)

Bieszczady, trasa na Wielką Rawkę z Ustrzyk Górnych
Szkoda, że nie przyniosłam Wam magicznego sposobu na wszystkie problemy. Widać nie może być tak łatwo.

Czy ktoś z Was decydował się kiedyś na dietę eliminacyjną i przybije mi piąteczkę? :)


Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

niedziela, 5 października 2014

Glinka ghassoul

 

Glinka ghassoul, rhassoul, rassoul - to jeden z niedawno "odkrytych" ale już popularnych "skarbów Maroka". Obok czarnego mydła, olejku arganowego i rękawicy kessa tworzy hammam - rytuał oczyszczający dla ciała i zmysłów.

Nazwa glinki w języku arabskim pochodzi od czasownika "myć", gdyż sprawdza się w codziennej higienie i pielęgnacji całego ciała i włosów. Glinka ghassoul jest polecana do wszystkich rodzajów skóry, również wrażliwej, alergicznej albo trądzikowej i zanieczyszczonej. Ta glinka spotykana jest w tylko jednym miejscu na Ziemi, we wschodniej części Maroka.

Kilka zdań o glince

Glinka jest bogata w magnez, krzem, potas, wapń, żelazo, glin, miedź, lit, cynk , posiada właściwości myjące i odtłuszczające. Zapobiega wysuszaniu się i łuszczeniu skóry, poprawia jej elastyczność i strukturę. Działa matująco i odświeżająco. Doskonale pielęgnuje wrażliwą i trądzikową skórę.
Glinkę Rhassoul można stosować jako środek do mycia ciała, twarzy, do golenia. Świetnie sprawdza się także jako szampon do włosów, gdyż dzięki właściwościom pianotwórczym i odtłuszczającym oraz łagodnemu działaniu, glinka Ghassoul świetnie spełnia funkcję naturalnego szamponu. Skutecznie myje włosy i skórę głowy. Glinka marokańska sprawia, że włosy stają się wyjątkowo błyszczące, miękkie i sprężyste.
Glinka Rhassoul charakteryzuje się wyjątkową zdolnością absorpcji, a więc wiązania substancji, z którymi ma kontakt. Działając jako szampon, usuwa z włosów i skóry głowy zanieczyszczenia takie jak:
-  tłuszcz wytwarzany przez gruczoły łojowe;
- substancje organiczne i mineralne pozostałe po odparowaniu potu;
- resztki keratyny powstałe wskutek łuszczenia skóry głowy;
- pozostałości produktów kosmetycznych stosowanych do układania i utrwalania fryzury.

[źródło]


Glinka ghassoul występuje w postaci gładkiego, drobnego proszku (wręcz "pudru", jak głosi nazwa) lub większych płatków, grudek. Kolor beżowy, zapach ziemisty i delikatnie korzenny. Glinka bardzo łatwo miesza się z wodą, tworząc gładką masę. W przeciwieństwie do innych glinek - a próbowałam ich wiele - pasta nie jest tępa a wręcz ma poślizg, dzięki czemu łatwiej się nakłada.
Glinka znana jest z tego, że po zmieszaniu z wodą może się pienić. Piana jest delikatna, zupełnie inna niż piana znana z szamponów, bardziej przypomina tę na naparach ziołowych.
Glinka nie wysusza skóry tak jak wiele innych glinek ale oczyszcza lepiej niż te najdelikatniejsze.


Glinka ghassoul była na mojej chciej-liście od kiedy o niej usłyszałam. Dobry, łagodny i bezpieczny produkt do oczyszczania zawsze jest w cenie. Jak więc spisała się glinka ghasoul u mnie?
TESTY i WRAŻENIA

Działanie glinki na włosy
Muszę wystawić ocenę podwójną. Skalp bardzo się z glinką polubił - oczyszcza łagodnie ale dobrze, uspokaja podrażnienia, reguluje łuszczenie (nie łupież). Tymczasem włosy niekoniecznie - glinka pozostawia na nich osad, który w moim odczuciu nie jest przyjemny. Włosy pokryte filmem z glinki bardzo dobrze się układają, są gładkie i mięsiste, ale dziwne w dotyku. Efekt mija po następnym myciu.
Obecnie wszystkie glinki pozostawiają na moich włosach podobny osad, wynika to albo z twardej wody, albo z jeszcze lepszej kondycji włosów (niskiej porowatości). Robi to też wiele myjadeł, teoretycznie silnie oczyszczających ;]

Glinka jako produkt do mycia ciała
Składniki: glinka ghassoul - szczypta, woda z kranu rozmieszane w buteleczce
na plus: oczyszczenie i odświeżenie skóry
na minus: stan łazienki podczas ablucji :)
Uwagi: u mnie konieczne było natłuszczenie skóry po kąpieli

Glinka jako szampon naturalny
Składniki: shikakai, glinka ghassoul, żel lniany - nałożone jak maska na zwilżone, niemyte włosy i trzymane pod folią kilka minut
na plus: skalp doczyszczony, włosy bardzo podatne na układanie, gładkie i błyszczące.
na minus: włosy niemiłe w dotyku, glinka nie dopłukała się.
Uwagi: lepiej nie dopuścić do zaschnięcia glinki na włosach, jej zmycie będzie bardzo trudne i może wysuszyć skórę i włosy

Glinka jako suchy szampon
Składnik: glinka wtarta opuszkami palców w skalp
na plus: nałożona na skórą przedłuża świeżość włosów
na minus: pozostawia na włosach nieprzyjemną w dotyku warstwę, nie łagodzi podrażnień skalpu

Glinka jako dodatek do odżywki myjącej
Składniki: odżywka DeBa lub Kallos Color, glinka ghassoul (szczypta)
na plus: mocniejsze działanie oczyszczające niż samej odżywki, dobre i łagodne oczyszczenie skalpu, uspokojenie łuszczenia.
na minus: uczucie niedomycia glinki z włosów.

Maseczka oczyszczająca na twarz 1
Składniki: glinka ghassoul, czarne mydło Savon noir
na plus: bardzo dobrze oczyszczona twarz, rozjaśnione zaskórniki, pozostałe łatwiejsze do usunięcia, również te głębokie.
na minus: nie ma :)
Uwagi: trzeba bardzo uważać, żeby glinka nie dostała się do oczu.

Maseczka na twarz 2
Składniki: glinka ghassoul, hydrolat różany
na plus: dobre oczyszczenie skóry
na minus: mimo zraszania maseczki hydrolatem zaschnięta maska spowodowała zaczerwienienie skóry. Zmywanie maski jest kłopotliwe, rozmazuje się po skórze
Uwagi: trzeba bardzo uważać, żeby glinka nie dostała się do oczu.

Maseczka na twarz 3
Składniki: woda różana, glinka ghassoul, olej sacha inchi + maseczka chusteczkowa (tego typu: KLIK)
na plus: odpowiednie nawilżenie skóry, delikatne oczyszczenie porów; brak problemów ze zmyciem
na minus: nie ma :)

Płyn oczyszczający a'la micel
Składniki: 0,5 łyżeczki glinki ghassoul, 50ml wody demineralizowanej
Sposób użycia: przecieranie twarzy wacikiem zwilżonym tonikiem
na plus: uczucie delikatnego oczyszczenia rano
na minus: wysusza skórę, pozostawia glinkowy film

maska: Kallos + glinka, mycie łagodnym szamponem, odżywka b/s
suszone dyfuzorem

Opakowanie glinki Efas kosztuje około 20zł / 200g. 
Glinka jest bardzo wydajna, zwłaszcza że w moim przypadku najlepiej sprawdza się jako dodatek do kuracji niż ich baza.

Jestem zadowolona z glinki ghassoul, spisała się u mnie lepiej niż glinka biała, która jest bardzo delikatna ale oczyszcza też bardzo delikatnie. Mam z nią trochę zachodu przy paseczkach i kompresach, gdzie stanowi bazę mieszanek, gdyż zamiast się zmywać - rozmazuje się po skórze.

Jestem trochę zawiedziona, bo miałam największą nadzieję na łagodny szampon i akurat w tej roli glinka nie sprawdziła się, ale wspomaga oczyszczanie bez podrażniania skóry, jakie wywołałby szampon z SLS więc sięgam po nią we włosowej pielęgnacji. Nie wykluczam, że sięgnę po glinkę ghassoul ponownie, bo nie zaszkodziła mojej wrażliwej skórze - tymczasem szukam dalej :)

Polecam tę właśnie glinkę wszystkim, bo jest to jeden z produktów, z którego może być zadowolony każdy. Zwłaszcza w przypadku mieszanych potrzeb skóry czy włosów, którym zazwyczaj trudno dogodzić w prostej pielęgnacji (tzn na przykład jedną maseczką na całą twarz przy cerze mieszanej, jednym szamponem przy włosach zniszczonych na długości i przetłuszczających się u nasady).


Znacie glinkę marokańską? Co o niej sądzicie? Jakie przepisy z jej wykorzystaniem możecie polecić?


Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

piątek, 3 października 2014

Za oknem jesień... co dalej?


Witajcie, moje drogie i moi drodzy!
Zaglądam tu rzadko, co nie znaczy, że o Was nie pamiętam. Dopiero dzięki przeziębieniu mam trochę czasu, żeby spokojnie zostawić ślad... i nie wiem, od czego zacząć :)

Nie mam teraz zbyt wiele czasu i raczej nie będę mieć, a nie chciałabym zostawiać tu "śmieciowych wpisów" tylko po to, żeby blog nie umarł.

Czasem pojawiają się "Niedziele dla włosów" albo "Denka". Dla mnie nie są to śmieciowe wpisy. Są notatkami, do których często sięgam, a mam nadzieję, że choć czasem przydadzą się i Wam. Jakby nie było - dawno, dawno temu ten blog powstał jako mój kosmetyczno-skórno-włosowo-zakupowy notatnik, dopiero później rozwinął się zeń blog informacyjny.

Nie wiem, czy napiszę jeszcze dużo wpisów "Naukowych" - wydaje mi się, że wyczerpałam tyle wątków, że już nie ma o czym pisać! Chyba, że planowałabym zmianę specjalizacji na biochemię kosmetyczną, ale nie planuję :P

O wiele łatwiej o "szorty" - np. nowości kosmetyczne, bo ten rynek ciągle się zmienia a ja go z ciekawością śledzę - ot właśnie Rossman wprowadza dwa nowe myjadła dla dzieci. Btw chyba zmieniają szatę graficzną, znowu trzeba się będzie przyjrzeć składom, czy czegoś nie namieszali przy okazji.

Mogłabym rozwinąć temat "Wiedźma na diecie", bo to angażuje sporo mojej uwagi - ale czy jest w tym coś ciekawego? Nudna prawda wygląda mniej więcej tak, że przypadkiem rozdrapałam jakąś chorobę albo nieprawidłowość i tułam się z badania na badanie, mieszam w menu i próbuję funkcjonować. Największym szczęściem jest pełny brzuszek, brak kolki i ładna qpa.
Przy ograniczonym menu uczę się eksperymentować w kuchni, czasem wyjdzie mi coś niezłego, jak ostatnio kurczak w sosie orzechowy, albo kojący lifesaver jak kokosowy budyń z tapioki :)

Czasem się zastanawiam, czy nie byłoby wygodniej, gdybym miała "mądrzejszy" telefon, z dostępem do internetu - taka szybka notka na fejsie albo insta, zdjęcie nowości, skład i trzy zdania, zdjęcie loka i jedno zdanie, wyciąg z prognozy pogody i szybka rada, jak się dzisiaj zabezpieczyć przed puchem? Jak sądzicie, blogerki z "mądrzejszymi" telefonami?
No ale póki co mam cegłofon, który jeszcze trochę posłuży, może i chciałabym "mądrzejszy" i nawet mam fundusze ale kompletnie się na tym nie znam :)

A więc jestem, nie umarłam :) I czasem jeszcze coś napiszę!
http://coisaddesigner.blogspot.com/2013_01_01_archive.html


Życzę Wam zdrówka, żeby nie dopadło Was jesienne przeziębienie!

Tymczasem wraca, do łóżeczka. Może polecicie mi dobry film, który umili mi chorowanie?

Buziaki!
Wiedźma



Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin