Dzisiejsza "niedziela" udała się w przeprowadzić w niedzielę i opublikować w niedzielę :)
Udał mi się eksperyment. Pomysł tego typu chodził mi po głowie od dawna, ale nie wierzyłam, że zadziała... dopóki nie zobaczyłam przepisu u Arsenic. O czym mowa? O olejowej masce myjącej do włosów.
Maska składa się z olejów i maseł, emulgatora i składników nawilżająco-łagodzących, czyli właściwie jest olejo-masłem hydrofilnym. Nie ma żadnych detergentów, sody, glinki ani mydła.
Okazuje się, że przy odpowiednio dobranych proporcjach potrafi też nie tylko nie zatłuścić włosów, ale je umyć jak niejedna odżywka myjąca :)
Przepis Arsenic: KLIK
Moja wersja opiera się na oleju palmowym, z pestek czarnej porzeczki, kwasie hialuronowym i glicerynie, użyłam innego emulgatora, zamiast protein mam witaminy i zapewne mam inne proporcje, bo nie dysponując odpowiednią wagą... zamieniłam "g" na "ml" (co jest karygodnym uproszczeniem przy mieszaniu kosmetyków, gdyby ktoś pytał :) absolutnie nie wolno robic takich uproszczeń przy kremach, mieszankach trwałych a zwłaszcza kwasach!!!).
Nie użyłam konserwantów, więc przechowuję ją w lodówce. Jest emulsją (ma fazę zarówno olejową jak i wodną, czyli jest psujna).
Maska wygląda jak czysta mieszanka olejowa, jest bardzo tłusta w dotyku (choć rewelacyjnie spłukuje się z rąk po nakładaniu).
Na pewno zrobię mieszankę jeszcze nie raz i jeśli efekt będzie równie dobry jak przy tej partii (~50ml starczyło na 2 pełne użycia i zostanie na jedno mieszane, np z odżywką myjącą) to z radością podzielę się z Wami moją wersją przepisu :)
Sposób użycia:
- maskę delikatnie ogrzałam aby stała się płynna
- nałożyłam na sucho na skalp przy pomocy strzykawki oraz na włosy na długość, w sumie zużyłam niecałe 2 łyżki na raz
- po godzinie zmoczyłam włosy, rozemulgowałam i spłukałam włosy obficie ciepłą wodą
- na koniec nałożyłam na włosy odrobinę odżywki b/s Ziaja z masłem kakaowym
Podczas schnięcia były trochę tępe w dotyku, gdy wyschły miały na sobie film, "skorupkę" jak po żelu lnianym - który odgniótł się bez problemu, jak po żelu lnianym (zapewne zasługa dużej zawartości żelu hialuronowego?).
Efekt:
Zarówno po pierwszym jak i drugim użyciu włosy i skalp są czyste i nawilżone. Podrażniony ostatnim eksperymentem skalp bardzo się uspokoił. Po pierwszym myciu maską włosy były świeże do trzeciego dnia, czyli o dzień dłużej niż zwykle, później zaś normalnie się przetłuściły, bez podrażnień i wzmożonego wypadania.
Przy okazji odkryłam dobry sposób na wykorzystanie kolekcji olejów zanim się zepsują :)
Jak Wasze włosowe SPA?
Czy odważyłybyście się na podobny eksperyment?
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
To teraz już wiem, jak wykorzystać tą chole*ę, zwaną olejem palmowym.
OdpowiedzUsuńTo dobry pomysł o ile olej nie szkodzi Twoim włosom, inaczej szkoda emulgatora...
UsuńSama nie wiem. Po prostu śmierdzi i trudno mi go używać, rzadko mi się zdarza, żeby tak odrażający zapach przeszkodził mi w testowaniu.
UsuńTo może warto, ale zacznij od małej ilości :)
UsuńMasz takie urocze falki! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO kurczę, bardzo ciekawy eksperyment! :)
OdpowiedzUsuńCzasem warto zaryzykować :D
UsuńBardzo ładne efekty masz po tej masce, u mnie jest bardzo miękko i gładko, ale muszę chyba jednak zweryfikować rodzaj oleju, bo czasami ta maska potrafi mi paskudnie zestrąkować włosy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńOliwa i masło oliwkowe to "mocny" zestaw, pomyślałabym o jakimś lekkim oleju jak np słonecznikowy albo kokosowy zamiast któregoś :>
Tak, kokosowy sprawdzał się u mnie dobrze - coś pewnie niebawem wykombinuję z jego udziałem :)
Usuńe Włoszech jest w sklepach olej do mycia włosów (z blogerek Eve stosowała) i widząc go się zawsze zastanawiałam co to za czort :) a jako że moja niegdyś pancerna skóra od jakiegoś czasu gwałtownie protestuje na wszelką chemię to jak tylko podasz co to za emulgator - spróbuję :D
OdpowiedzUsuńPamiętam te olejki myjące, ciekawiły mnie ale nigdy nie było mi dane spróbować :) Może się mylę ale chyba był na detergentach.
UsuńEmulgator to Glyceryl Cocoate, ten do olejków hydrofilnych :)
Spróbuję, nawet specjalnie zamówiłam biosiarkę. :) Ale muszę się zebrać psychicznie, bo od bardzo niedawna cieszę się zadowoloną skórą, która upodobała sobie konkretny szampon z SLeS. ;) Muszę bardzo uważać na wszelkie "niedomycia".
OdpowiedzUsuńArsenic dla pewności myje włosy jeszcze szamponem po masce.
UsuńMusze wypróbować,! Bo efekt dała fantastyczny!
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńI dziękuję :)
Bardzo ciekawy eksperyment :) O takim zastosowaniu olei wczesniej nie slyszalam, ale widzac, jak swietnie prezentuja sie Twoje wlosy, chetnie kiedys wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńTestuj, testuj i publikuj rezultaty! Na takie coś to ja się pewnie skuszę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe, będę musiała uzupełnić półproduktowe zakupy i też spróbować! :)
OdpowiedzUsuńFajny taki eksperyment, ja lubię takie rzeczy. Jak będę mieć czas i składniki to też coś podobnego zdziałam :D
OdpowiedzUsuńPiękne masz te falki! Zastanawia mnie tylko czy taka mikstura sprawdziłaby się w walce z moim przetłuszczaniem, które to paradoksalnie spowodowane jest suchą skórą (nie tylko głowy ;()
OdpowiedzUsuńW podobnej sytuacji zaryzykowałabym, tylko ze w wersji bliższej masce Arsenic i ze zwróceniem uwagi na oleje (unikałabym olejów bogatych w omega-9, czyli np oliwy - zwykły kuchenny słonecznikowy może być całkiem dobry).
UsuńBardzo ciekawe ale bałabym się chyba przeciążenia włosów o co w moim przypadku nie trudno ;)
OdpowiedzUsuńjak nakladasz maske w celu mycia wlosow ale pod czepek na pol h to dziala to nie tylko myjaco ale tez odzywiajaco tak jak po myciu szamponem?
OdpowiedzUsuńNie próbowałam i nie umiem powiedzieć. U siebie efekt pielęgnacyjny porównałabym raczej do olejowania na sucho i dogrzewanie nie ma sensu. Ogrzanie maski czyli np czepek może ciut zwiększyć penetrację składników - ale i zastanowiłabym się, czy nie obciąży bardziej włosów.
UsuńMyślę, że moje włosy mogłyby polubić takie mycie, ale ja na pewno nie :D lenistwo wygrywa ;)
OdpowiedzUsuń