Wiedzma bloguje (Czarownicująca): lipca 2020

wtorek, 14 lipca 2020

Good bye, Złociutka


Nie, nie żegnam się z blogiem ani z Wami :D
Ale chciałam napisać o pewnym pożegnaniu...


15 maja pożegnałam się ze Złociutką.
Była ze mną od kilku lat. Wiedziałam, że nasz czas razem jest policzony...

Nie był to idealny związek, oj nie!
Ale była moją pierwszą. A pierwszej można wiele wybaczyć, prawda? ;)

Złociutka była kapryśna i marudna, super wrażliwa i dosadnie domagała się respektowania swoich potrzeb. Potrafiła strzelić focha w środku nocy, bo było jej za zimno. To już nie była asertywność, to już bierna agresja...
Ale było milion dobrych stron tej znajomości. Pokazała mi nowe odmiany wolności. Z nią świat dosłownie stał się większy, alternatywy liczniejsze i często ciekawsze.





Przy okazji nauczyła mnie odpowiedzialności za siebie i innych. 
Dzięki niej dowiedziałam się, na kim mogę tak naprawdę polegać - na starym znajomym czy na przypadkowym przechodniu. 

Była świadkiem ważnych chwil w moim życiu. Kibicowała rodzącej się miłości.

Pod koniec nie była już piękna i gładka, ale styrana życiem.

Dziękuję Ci, Złociutka!
A teraz pędź po niebieskich autostradach, już czas!


*RIP*
Fiat "Złociutka" Seicento, 2003-2020

* * *

Nie umiem w pożegnania. 
Czas zacząć się ich uczyć, bo są jedynym, co w życiu jest pewne. Ludzie i stworzenia wokół nas kiedyś odejdą, z czasem na zawsze.
Miesiącami przechodziłam "żałobę" po rozstaniu z chłopakiem, latami po rozpadzie przyjaźni.  Unikam pogrzebów jak ognia, bo ryczę jak bóbr, a na pogrzebie ciotki dostałam głupawki (taki zabawny mechanizm obronny).
Przepłakałam miesiąc po śmierci kotki (ale tak naprawdę to nadal mi smutno).
Uczmy się żegnać. 

* * *

Eh, Nena! 
Spędziłyśmy razem trochę ponad rok, ale była wyjątkowym kotem...