Wiedzma bloguje (Czarownicująca): Jak NIE przechodzić na dietę? Nieporadnik dietetyczny Wiedźmy

piątek, 18 października 2013

Jak NIE przechodzić na dietę? Nieporadnik dietetyczny Wiedźmy


http://cdn.sheknows.com/articles/2010/10/woman-obsessing-over-diet.jpg

W całym moim życiu na typowej diecie odchudzającej MŻ byłam dwa razy, w sumie kilka tygodni i obiecuję, że więcej tego błędu* nie powtórzę :) Głodna Wiedźma to zła Wiedźma, a zła Wiedźma... to przewalone!

*Mam na myśli błąd diety MŻ jako takiej. Zaczęłabym np od diety Zero Cukru Dodanego i zrobienia kompletu badań ;]


Tymczasem - są też inny przyczyny, które mogą zasugerować zmianę nawyków żywieniowych.

U mnie to alergia wieloraka (skórna - AZS, na pyłki, kto wie, czy nie pokarmowa) i delikatny układ pokarmowy, który nijak nie chce współpracować z zaleceniami diety bogatej w błonnik, chudomlecznej i pełnoziarnistej.

W przykazaniach dla atopowców pojawiają się sugestie sprawdzenia alergii pokarmowych, a do najpopularniejszych alergenów należą: białko mleka krowiego, jaja, orzechy i ryby [źródło] oraz gluten / białka pszenicy [źródło]. Oczywiście należy udać się do lekarza - alergologa, zrobić badania, słuchać się zaleceń - ale wiemy, jak wygląda czekanie na wizyty z NFZ, jak wygląda indywidualne podejście do pacjenta u zagonionych lekarzy... Czekając można sobie pomóc samemu, ograniczając w diecie to i owo. (Uwaga! Całkowita 100% eliminacja bez wskazań lekarskich niesie ze sobą ryzyko - od niedoborów składników odżywczych po wpakowanie się w inne problemy alergiczno-pokarmowe, które nie zostały jeszcze zdiagnozowane. Natomiast jeśli lekarz zaleci 100% eliminację - wszelkie odstępstwa, o jakich wspominam, nie powinny mieć miejsca).

Mi kiedyś zasugerowano, że mogę mieć problemy z mlekiem i pszenicą, więc poszły na pierwszy ogień. Około 1,5 roku temu zaczęłam stopniowo rezygnować z mleka. Obecnie spożycie ustabilizowało mi się na poziomie kilku plasterków żółtego sera (dużo wapnia!) i małej kawy w tygodniu, małego kefiru, kubka twarożku albo małej porcji budyniu w miesiącu. Tak jest mi optymalnie a zachciankom stało się zadość i wątła siła woli nie jest wystawiana na próby. A jeśli się złamię, np na jogurcik spoza bezpiecznej listy - najczęściej przypominam sobie, dlaczego się na niej nie znalazł ;]


JAK NIE PRZECHODZIĆ NA DIETĘ?

Bez konkretnej motywacji
"No dobra, od dziś zdrowo się odżywiam!" - zaiste, klucz do sukcesu :P

Twoja motywacja jest błaha? Nieważne! Nazwij ją. Pamiętaj o niej :)
Moja motywacja jest zdrowotna, ale "chcę być zdrowa że hej" nie jest hasłem chwytliwym, nawet dla mnie. Ale co powiecie na "chcę mieć więcej energii" i "chcę mieć szczęśliwy i płaski brzuszek"? :)


Na hurra!!
Na początek warto zgromadzić trochę informacji, np o skutkach zmiany w diecie (np. gluten może uzależniać, więc warto nastawić się na odpieranie ciężkich pokus i być dla siebie łaskawszym na innych polach w tym okresie. Ponadto - zmniejszając podaż pieczywa i makaronów a tym samym węglowodanów - zmuszamy organizm do przestawienia się na inny tryb pozyskiwania energii, co nie stanie się z dnia na dzień. Ergo - na początek może warto zamienić gluten na inne węgle, przynajmniej na czas nabierania nawyków? Np wafle ryżowe, amarantus, kukurydza. Ospałość i brak energii może popsuć ważne plany, więc warto przemyśleć dzień startu diety. Na dłuższą metę chciałabym zmniejszyć też ilość ziaren w diecie, ale to w swoim czasie).
Bardzo pomocne w pierwszych dniach są gotowe przepisy na posiłki i lista składników, które nam wolno jeść bez ograniczeń.
I najważniejsze - lista dozwolonych pyszności :) (Dla mnie w akcji "gluten" - sezamki!! Tanie, łatwo dostępne, aromatyczne i chrupiące, sam syfski cukier i sezam, IG w kosmos, ohyda, mniam :D Na szczęście jedna paczka skutecznie mnie zakleja i nie mam ochoty na więcej).


100% normy!
Założenie wypełnienia planu (np odstawienie wszystkiego, co słodkie, bogate w węglowodany, przetworzone itp.) w 100% ma szansę powodzenia tylko u osób z żelazną siłą woli. Dopuszczenie małych potknięć zwiększa szansę powodzenia, bo nawet jeśli wytrzymamy w naszych postanowieniach do deseru, to i tak jesteśmy już o śniadanie i obiad bliżej upragnionego celu! O ile jesteśmy ze sobą uczciwe i przytrafił nam się np mały batonik a nie cała blacha tortu ;] Nie chcemy uświęcać wieczornego obżarstwa.
Warto mieć przygotowaną listę zamienników dla naszych smakołyków, tzw mniejsze zło: miód zamiast cukru, suszone owoce, chipsy jabłkowe albo wspomniane wyżej sezamki :)
Mi dobrze robi mieć z góry ustaloną dyspensę, np nie częściej niż raz w tygodniu dobra latte, trzymana w rezerwie na wypadek bardzo złego humoru albo ploteczek z przyjaciółką; teraz do latte zapewne dołączy dyspensowe ciacho - i już ja się postaram, żeby kawa i ciacho było dobrej jakości i warte wykorzystania przydziału.


Za dużo zmian naraz
Wyobrażacie sobie przejść z dnia na dzień np na dietę paleo? Albo wegańska surową? Albo taką totalnie niealergizującą dietę typu ryż i marchewka na sto sposobów? Bez silnej motywacji? Hm...


Początek diety w złym momencie
Dzień przed weselem koleżanki nie jest idealnym dniem na rozpoczęcie diety.
Jeśli dokucza nam PMS z zachciankami, prawdopodobnie też nie jest to najlepszy moment, zwłaszcza przy założeniu "100% normy". Trust me ;> Jak już przegryzasz Nutellę śledziem, ucieczka przed świeżą bułeczką raczej i tak się nie uda ;]
Tymczasem - kolejne dni miesiączki i tuz po niej to moment idealny na początek diety, bo organizm dąży do oczyszczania się, nastrój przed owulacją się poprawia i będzie łatwiej!

* * *

Troszkę bardziej poważnie - przyjemny poradnik dla osób zmieniających nawyki żywieniowe napisała Anwen - KLIK!

PS: Nieporadnik pod żadnym pozorem nie może być traktowany jako zalecenia żywieniowe! Wpis ma charakter bardziej humorystyczny niż informacyjny.


Jakie błędy na początku diety popełniłyście do tej pory?
Zgadniecie, jakie błędy ja sobie zafundowałam w pierwszym tygodniu ograniczania glutenu?

post signature

70 komentarzy:

  1. Ja tam nie potrafie być na jakiejś diecie odchudzającej,nie wyobrażam sobie jedzenia marchewki przez tydzień jak co niektóre moje koleżanki aby wejść w rozmiar 36/34.Chociaż można powiedzieć,że jestem na diecie od 5 lat jestem wegetarianką

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja staram sie odżywać zdrowo (dużo warzyw mało chipsów czy ciastek) ostatnio zauważyłam, że jeśli na stole leży pudełko ciastek to jest duuużo większe prawdopodobiestwo, że je zjem niż jeżeli byłyby w szafce schowane i niedostępne dla oczu ;pp Może to takie oczywiste ale teraz od razu gdy coś widzę staram się to chować :)
    Fajny patent to chodzenie na zakupy (spożywcze) gdy jest się najedzonym, wtedy lepiej i racjonalniej wybieramy żywność :) Nie kupujemy chipsów ani innych takich bo po prostu nie mamy na nie ochoty, a gdy nie ma 'zła' w domu to nie chce się iść do sklepu (przynejmniej mi) :D

    Rozpisałam się, ale takie moje przemyślenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, najlepiej mieć w domu, a już szczególnie na widoku tylko to, co dozwolone, i nie wchodzić do żadnego sklepu głodnym, nie tylko spożywczego. :)

      Usuń
  3. Mój błąd w kwestii zmian nawyków żywieniowych był taki, że chciałam wszystko, teraz, naraz :) Ale w końcu zrozumiałam, że to słaby pomysł, nawet ze względów.. hmm. ogranizacyjnych. Bo ciężko zapamiętać, co mi teraz w sumie wolno, a co nie :D a teraz, jak zaczęłam prosto - od ograniczenia słodyczy, to skupiam się tylko na tym i ciężej 'zapomnieć' :)

    OdpowiedzUsuń
  4. widzę, że mamy bardzo podobne podejście :))) i w 100% zgadzam się z tym, żeby zmiany wprowadzać powoli :) moje paleo nie miałoby szans gdyby nie wcześniejsze miesiące powolnego wykluczania różnych produktów. W tej chwili wyszło to u mnie wręcz naturalnie i pewnie dlatego tak dobrze się na paleo czuję :)) I tak jak piszesz początki są naprawdę trudne, więc trzeba organizm nieco oszukiwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie byłam na diecie :) Jem co chcę w jakiej ilości chce :) a moj rozmiar to 34/36

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja w sumie nigdy na diecie nie byłam, aż do momentu, gdy mój Mąż postanowił się odchudzić. Ważył 105 kg w dniu ślubu, i postanowił wziąć się za nas. Czym ja biedna zawiniłam, nie wiem, waga na poziomie 57 kg trzyma sie u mnie bez względu na to co robię, i co oraz w jakich ilościach spożywam, a jeść lubię. Niemniej jednak, Pan się uparł i pooooszło. Przy czym zaczął mądrze - od przeczytania wszystkiego co możliwe i obejrzenia wszystkiego co możliwe na temat zdrowego odżywiania, a nie na temat diet. I szczerze, to wyszło mu rewelacyjnie. Mało, że schudł bez efektu jojo około 27 kg, do dzis trzyma wagę 78-80 kg, to jeszcze na dodatek jemy zdrowo, dobrze i niedrogo :) Mnóstwo warzyw i owoców, ryby, bardzo rzadko mięso (no dobra, ja częściej, bo nadrabiam w restauracjach) - przy czym drób tylko taki od znajomego ze wsi, jak kupuję mięso, to najczęściej wołowinę, inne mięsa mi śmierdzą chemią. Nie wiem dlaczego wołowina nie, bo tez nie wierzę, że jakaś niefaszerowana. Żadnych soków kartonowych, tylko naturalne wyciskane, żadnych gazowanych cudów, tylko woda z kranu, mleko krowie też odstawiliśmy (chociaż ja należę do tych 25 % społeczeństwa, które są mutantami i nie mają problemów z laktozą ;) ), ja piję kozie lub owcze, Mąż w ogóle, jemu mleko rzeczywiście szkodziło.
    Początki rzeczywiście były trudne, bardziej dla mnie, bo nie widziałam sensu przestawiania się na zdrowe jedzenie, skoro od zawsze jestem chuda. Ale po jakimś czasie człowiek nie potrafi sobie już wyobrazić, jak mógł jeść inaczej ;)
    U Męża też efektów nie było widać od razu - przez pierwsze pół roku nie schudł ani kilograma, a potem nagle w ciągu tygodnia trzeba było mu całą garderobę wymienić, bo z dnia na dzien wszystko z niego leciało. Spodnie założone w poniedziałek we wtorek już były za duże. Po tym przełomowym tygodniu już poszło z górki, i trzyma wagę do dziś - a to już ponad 5 lat.
    Warto zorientować się, co jemy, tylko tak naprawdę dobrze, a zdrowa dieta sama nam bardzo szybko wyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo miło czyta się takie wpisy. Serdecznie Wam gratuluję efektów, a Tobie rozsądnego męża :)

      Usuń
    2. Gratuluję, podziwiam... i też tak chcę! :)

      Usuń
    3. Gratulacje!
      Świetne podejście :)

      Usuń
    4. Dziękujemy :) Tak naprawdę najgorzej jest zacząć ;) Chociaż u nas sprawę ułatwił fakt, że kuchnia to królestwo Męża, jak nie muszę, to tam nie wchodzę , wole umyć motor niż obiad robić :) Więc niejako byłam zmuszona jeść to, co mi dają :D Trzymam kciuki za wszystkich, którzy są na etapie zmieniania nawyków żywieniowych :)

      Usuń
    5. Wychodzi na to, ze najlepiej zaczac od eliminacji stereotypow plciowych ;)

      Oby tak dalej!

      Usuń
  7. Pamiętam kiedyś dietę IGpro z pewnego portlau internetowego. To była istna głodówka, więc nic dziwnego że szybko chudłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Dałabym sobie paznokcia uciąć, że to nie będzie głodówka ;]

      Usuń
  8. Ja bym nad tymi sezamkami podyskutowała, bo to nie cukier najczęściej a syrop glukozowo-fruktozowy a to jeszcze gorsze zło niż cukier biały, w żadnym razie mniejsze.
    Tzn rozumiem że lubisz i jedz sobie ale na pewno nie podawałabym tego jako lepszy zamiennik cukru. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ewentualnie można zrobić własne sezamki :) bo to naprawdę banalne:http://www.mojewypieki.com/przepis/sezamki

      Usuń
    2. Zrobiłam research - w Lidlu w serii greckiej są sezamki z samym miodem :)

      Przedstawiłam je jako lepszy zamiennik wafelka przy odstawianiu glutenu...

      Usuń
    3. Jak na miodzie to ok, jak na syropie g-f to nie są dobrym zamiennikiem czegokolwiek ;)
      Też miałam napisać że jest łatwo je zrobić w domu ale z telefonu tak źle się pisze komentarze że skróciłam wypowiedź do minimum;)

      Usuń
  9. Ja właśnie przeszłam na dietę tak zupełnie z dnia na dzień. Nie miałam nadwagi, ale doszłam do wniosku, że lepiej bym się czuła mając kilka kilogramów mniej. Główną motywacją jednak było i nadal jest dla mnie zdrowie. Chcę jeść zdrowiej i bardziej wartościowo ze względu na mój organizm, a utrata kilogramów, która przekłada się na efekty estetyczne jest jedynie miłym efektem ubocznym ;). Chudnę około kilograma tygodniowo, nie głodzę się, nie chodzę zła i sfrustrowana, świadomie pozwalam sobie na malutkie grzeszki w granicach rozsądku, nie mam napadów głodu i czuję się bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja byłam na diecie 3D Chilli i stwierdziłam jeden fakt - to jest chyba dieta dla osób nie pracujących, siedzących wiecznie w domu. U mnie okazało się zadaniem niewykonalnym jeść minimum co 3 godziny :) ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, na czym polega ta dieta, ale pod koniec studiów byłam na diecie, na której jadłam co 3 godziny i nie miałam z tym większych problemów. po prostu posiłek niekoniecznie musi oznaczać nie wiadomo jakie danie - na zajęciach/ w pracy można zjeść po prostu jabłko albo przegryźć garść orzechów itp.:) do teraz mam nawyk jedzenia co trzy godziny i rzadko kiedy omijam któryś z posiłków - po prostu o 6, 9, 12, 15 czy 18 tak mi burczy w brzuchu, że muszę zjeść choćby marchewkę;)

      Usuń
    2. Z mojego pobieznego doinformowania sie wynika, ze dieta 3D itd. polega glownie na przyprawianiu wszystkiego na ostro. Moze dzialac, czemu nie.

      A propos jablek, kompletnie nie sprawdzaja sie u mnie jako 'posilek' - pol godziny po zjedzeniu jablka robie sie glodna jak wilk (na diecie).

      Usuń
  11. Dieta polegająca na eliminacji pieczywa nie jest dla mnie. Cenię sobie właściwości zdrowotne razowego pieczywa. Z resztą uwielbiam wszystko, co wyprodukowano ze zbóż. To nawet dobrze, bo produkty zbożowe stanowią podstawę zdrowej diety wg piramidy żywieniowej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście i nikogo nie namawiam do takiej diety - to mój wybór.

      Usuń
  12. Uwielbiam ten żal i litość (a może raczej politowanie) w oczach ludzi, gdy mówię, że jestem na diecie bezglutenowej. I do tego nie jem nabiału. I trzymam czystą miskę. Tylko że dla mnie to nie jest poświęcenie, a norma - poświęcałabym się, jedząc na czyjąś prośbę chleb czy mleko, po których źle się czuję. Wszystko jest kwestią nastawienia, bo myślenie negatywnie o tym, że się coś dla siebie zrobi, od razu spisuje nas na porażkę - wiele jest takich osób, więc jak już mi przeszła wena do ewangelizacji wszystkich naokoło, przestałam się angażować w tłumaczenie smutasom, jak żyć :D ja nie cierpię, cieszę się piękną cerą i płaskim brzuchem, co jeszcze niedawno nie było takie oczywiste. Dieta bezglutenowa to najłatwiejszy sposób odżywiania na świecie, a słowem-kluczem są ziemniaki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ziemniaki w każdej ilości przekonały do bezglutenowej, nie odczuwam potrzeb pszenno-żytnich. Teraz zwróciłam uwagę, że trochę nie rozumiem, co Wiedźma miała na myśli pisząc:

      "Ergo - na początek może warto zamienić gluten na inne węgle, przynajmniej na czas nabierania nawyków? Np wafle ryżowe, amarantus, kukurydza. Ospałość i brak energii może popsuć ważne plany, więc warto przemyśleć dzień startu diety)"

      Przecież to właśnie o to chodzi, żeby zastąpić pszenicę innymi węglowodanami, a te zdania zostały napisane tak, jakby chodziło o całkowitą rezygnację z węgli.

      I zapomniałam dodać, że odkąd odstawiłam nabiał, jem go zwykle przed okresem - to moja główna zachcianka :D

      Usuń
    2. może właśnie chodziło o całkowitą rezygnację (patrz paleo ;) )

      Usuń
    3. Nie myślę o całkowitej rezygnacji z węgli z ziaren ale chciałabym docelowo zmniejszyć ich ilość na moim talerzu na rzecz warzyw, których jem ciągle za mało :)

      Usuń
    4. Ziarna to jedno, ale są jeszcze ziemniaki, a paleo chyba nie jest dietą, w której całkowicie rezygnuje się z węglowodanów? Przecież owoce i warzywa to ich źródło :) strączkowe też są chyba dozwolone? Jeśli za bardzo dociekam, to wybaczcie, ale mam mózg spaczony przez studia techniczne i wszystko musi być napisane czarno na białym, żebym była pewna :D

      Usuń
    5. Ziel - owszem masz rację, ale u mnie to dłuższa historia.
      Te wymienione składniki zawierają nie tylko węglowodany i mnie obchodzi również to "nie tylko". Zaczynam od glutenu, bo to wymaga największej zmiany myślenia i nawyków u mnie. Potem jest masa innych alergenów, do których stopniowo dojdę, uregulowanie skoków cukru, bo te napady śledzika i nutelli to rozregulowana gospodarka cukru i dużo węgli to nakręca, i przede wszystkim zahamowanie autoimmunologicznych bo mam ryzyko odziedziczenia paskudnego RZS.

      Dobrze, że pytasz i precyzujesz :) Też techniczna jestem, piąteczka! :)
      Poza tym ja się nie znam :P

      Usuń
    6. Poczytaj sobie Williama Daviesa "Dieta bez pszenicy" - on tam wszystko świetnie opisuje i część o tym, jak doszło do tego, że występują różne odmiany glutenu, potwierdzam jako przyszły wykształcony rolnik :) facet pisze, że pszenica zapewnia większy skok cukru niż cokolwiek innego i po jej odstawieniu cukrowa sinusoida się wypłaszcza.
      Pisz o tych swoich przeciwwskazaniach, jestem tego ciekawa. Piąteczka! :)

      Usuń
    7. Zielpy, napisz więcej cos o tych ziemniaczkach. Uwielbiam ziemniaczki,cium cium pyszulka.

      Usuń
    8. "Cium cium pyszulka" :D będę się chichrać cały wieczór :D
      Ziemniak jaki jest, każdy widzi. Na 100 g ma 12-15 g węglowodanów (im starszy ziemniak, tym więcej). Nie jest więc jakiś strasznie kaloryczny, nie raz w ciągu dnia robię sobie frytki z 500-700g ziemniaków i nie tyję, tyle że frytkownicę mam taką nową, na łyżkę oleju. Można je gotować, a ze smażoną cebulką albo śmietaną smakują tak, że człowiek nie wie, czy wciąż żyje, czy już umarł i jest już w niebie. Tyle wiem o ziemniakach.

      Usuń
    9. Brzmi naprawdę obiecująco. Ja co prawda nie mam takiej nowej beztłuszczowej frytkownicy, ale czasem przyrządzam pieczone ziemniaki w piekarniku. Wystarczy dosłownie łyżka oliwy/oleju na duża blachę ziemniaków. Lubie też ziemniaczki w mundurkach z masełkiem i odrobiną soli. Ot, taki mam plebejski gust. Cieszę się zatem, ze będę je mogła jeść z nieco mniejszym poczuciem winy.
      P.S. "Cium cium pyszulka" to cytat z książek pani Musierowicz. Uwielbiam to powiedzonko. Trafnie oddaje istotę sprawy :).

      Usuń
    10. Jakimś cudem zwykle potrawy wymieniane jako ulubione pochodzą z zakresu plebejskiego gustu :)
      Tutaj można dużo poczytać nt. kochanych ziemniorów http://potreningu.pl/strona/15/dzien-ziemniaka

      Usuń
    11. Ano, tak to jest. Wolimy raczej publicznie mówić o o bardziej wyszukanych specjałach. Choć pamiętam, ze kiedyś Beata Tyszkiewicz przyznała się, ze lubi pyrki w każdej postaci. Dzięki za link. Poczytam sobie z przyjemnością i mozliwe,że ogłoszę dzis święto pieczonego ziemniaka.
      Miłego dnia.

      Usuń
    12. Zielpy, bo tak się składa, wg mądrych ksiąg przestudiowanych przez mojego Męża, że najzdrowiej jedzą biedacy z prawdziwego zdarzenia, potem taki wsiowy biedak (ja na przykład) zaczyna mieszkać w mieście i zaczyna się jeśli nie tragedia, to przynajmniej problem ;) . Moim wielkim marzeniem jest zamieszkać znów na wsi, ale na to potrzebujemy skazania w postaci 30-letniego kredytu.....

      Usuń
    13. @Ziel - książki nie czytałam ale znam podejście Williama Daviesa z artykułów. Nie cieszę się, że pszenica faktycznie jest tak genetycznie pomerdana, ale dobrze, że jest ktoś, kto do może ocenić. Jak mi się sinusoida cukru wypłaszczy (zobaczymy przed kolejnymi happy days) to może nie będę się ograniczać dalej :)
      Dzięki za info!

      Usuń
  13. Moja motywacja jest jedna, muszę wyglądać szczupło i zgrabnie, bo jak tak nie wyglądam to siebie nie lubię. Od diet, z którymi jednak nigdy nie jest mi po drodze, wolę ruch i to nawet działa ;) Poza tym kiedy się ruszam dużo łatwiej przychodzi mi rezygnacja ze słodyczy i to własciwie jedyne ustępstwo na rzecz diety, które robię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Żółty serek faktycznie jest świetnym źródłem wapnia, tak samo feta, synek uwielbia i jak chce coś przekąsić, nie prosi o batonika tylko krzyczy: serek serek ;)

    U mnie po wyeliminowaniu glutenu bardzo poprawiła się cera - nic na niej już nie wyskakuje, kompletnie nic, nawet przed kobiecymi złymi dniami. Dodatkowo brak wzdęć, brzuch się zmniejsza. Najgorzej, jak skusiłam się na coś nawet z małą ilością glutenu - brzuch od razu wzdyma się, piekielnie bolą mnie łydki, a otępienie umysłowe trzyma się kilka dni. Nigdy więcej glutenu ;)

    A jakie błędy popełniłaś na początku diety? Może te, co ja, że wykluczyłam prawie całkowicie węglowodany. Czułam się strasznie słabo i źle wtedy, ale jakoś przetrzymałam te kilka dni. Niewielka ich ilość jest jednak potrzebna, ja jem dziennie koło 50g węglowodanów, przeważnie w postaci warzyw, jeden średni ziemniaczek, czasem trochę kaszy jaglanej czy 2 kostki gorzkiej czekolady.

    Napisz kiedyś, jak wygląda teraz Twoje przykładowe menu, może z czegoś skorzystam i coś urozmaicę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, blisko jesteś :) Kilka pierwszych posiłków miałam bez węgli z ziaren ale szybko mi przeszło :P
      Zaczęłam przed okresem, przy największej gastrofazie od miesięcy.
      Jak moje menu zacznie wyglądać prawidłowo, bo na razie jest nieprzemyślane, może podam kilka przykładów

      Usuń
    2. Kasiu, miałaś może wysyp po odstawieniu?

      Usuń
    3. aaa Marta nie wiedziałam, że można mieć wysyp po odstawieniu :) to by tłumaczyło to co mi się ostatnio na twarzy działo!

      Usuń
    4. Dziwne objawy przy detoksie są normą :) Ale gdybam sobie tylko.

      Usuń
  15. Byłam na różnych dietach-czasem z wyboru,czasem z powodu zdrowia.Nie lubię jednak diet eliminacyjnych-wtedy najbardziej na świecie pożądam produktu,który właśnie wyeliminowałam.Dlatego dla mnie najlepszą dietą jest MŻ i nie jeść po 18 (no może 19 w górnej granicy).Ostatnio dzięki temu schudłam 7 kg w 3 miesiące niewiele właściwie dodatkowo robiąc-tzn.na ogół wracam do domu na pieszo (ok 2,5km) i w lecie jeździłam do pracy na rowerze. Gdybym jeszcze umiała zrezygnować ze słodyczy....ale to nie ten moment.Powodzenia wszystkim w dietach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale mówiąc o diecie nie koniecznie trzeba mieć na myśli chudnięcie... motywacją jak w przypadku moim czy wiedźmy (chyba?) może być zdrowie, a wtedy żadne MŻ nie pomoże... swoja drogą od tego niejedzenia po 18 już dawno się odchodzi :) ja nie wyobrażam sobie jak miałabym zasnąć jakbym była głodna... chyba, że kładłabym się spać o 21 :D kolacja na 3 godziny przed snem jest dla mnie optymalnie

      Usuń
    2. Kiedyś też myślałam że nie zasnę głodna ;) Czytałam te różne zalecenie kiedy należy zjeść ostatni posiłek ;) Trenuje od prawie roku i końcem wakacji miałam problemy z dietą i unormowaniem cukru, przez co trochę nabrałam masy :P Zaczęłam przygodę ze zmodyfikowanym paleo, mój kolega trenujący na siłowni polecił mi koncepcję Intermittent Fasting czyli okresowy post. Jem przez 8 h dziennie ( od godziny 9-17) przez resztę poszczę. Przed snem piję zieloną herbatę i nie mam problemu z głodem. Zasypiam ok. 22-23.
      Niewiarygodne jak szybko spadła mi insulino odporność i wróciłam do wagi sprzed kryzysu :)
      Zresztą można o tym przeczytać tu: http://koxteam.pl/2013/05/01/intermittent-fasting/

      Usuń
    3. Pijesz przed snem zieloną herbatę? Ja się nią pobudzam od rana :) IF to dobra koncepcja, pod warunkiem, że zjadasz swoje zapotrzebowanie kaloryczne, a wiele kobiet tego nie robi, tylko je mało, a od 17-18 wcale i wtedy organizm jest głodny przez wiele godzin... jeśli wstajesz i od razu jesz śniadanie o 6, to przez 12-13 godzin nie dostarczasz mu pokarmu. Przegłodzony organizm nie pali tłuszczu, tylko energochłonne mięśnie, a nie o takie odchudzenie walczymy :)

      Usuń
    4. Dzień zaczynam od kawy :) Jak mam czas praktykuje również poranne cardio ;) Dziennie wypijam od 1 do 4 filiżanek zielonej herbaty, moje nowe uzależnienie :P O dzienne zapotrzebowanie kcal się nie boję ;) czasem pozwalam sobie nawet na tzw posiłki oszukane które świetnie pobudzają metabolizm ;) Wolę wypić kawę i poczekać ze śniadaniem do tej 9 niż jeść wcześniej i zamykać swoje okno np. o 15 ;)

      Usuń
    5. Ciekawy sposób :) ja się oduczyłam pić kawę, jak się zorientowałam, że muszę jej pić coraz więcej i więcej, a czuję się tylko bardziej zmęczona. Za to mocna zielona herbata z rana stawia mnie na nogi w trybie natychmiastowym :)

      Usuń
  16. Ja niestety zostalam z dnia na dzien zmuszona do przejscia na diete-fakt pod okiem lekarza ale dieta jest drastyczna. Takie paleo to wyzera przy tym co mi wolno. A wszystko to wlasnie przez alergie pokarmowe - nietoleruje laktozy, krowiego mleka, pszenicy, fruktozy wiec i nawet owocow mi nie wolno. Szynki, kielbasy sa tabu a slodycze? Na nie moge sie tylko popatrzyc. Nawet miodu, slodzika, cytryny czy zwyklej herbaty mi nie wolno o jajkach czy kurczaku nie wspomne. Nawet nie wszystkie warzywa mi wolno tak samo jak przypraw a do picia tylko wode... ale hey zyje:-) owszem pierwsze dni na samej salacie byly ciezkie ale po pierwszych 7 dniach waga spadla az o 5kg :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety! Współczuję ogromnie!
      I mam nadzieję, że u mnie nie będzie tak źle (chodzę po lekarzach i czekam na wyniki :>)

      Usuń
  17. nie stosuję żadnej diety - bynajmniej nie nazywam wegetarianizmu dietą tylko sposobem życia. Mój największy problem to regularne posiłki. Potrafię pół dnia nic nie jeść, funkcjonować na kawie i nie czuć głodu. Od jakiegoś czasu staram się z tym walczyć i chyba dobrze mi idzie:) Lubię jeść zdrowo, nie jest to dla mnie żadne wyrzeczenie, nie powiem, czasem wpadnie jakaś pizza czy coca-cola ale są to sytuacje bardzo rzadkie. Ostatnio eksperymentuję z ograniczeniem nabiału i produktów mącznych.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie byłam na żadnej diecie, za co dziękuję mojej dobrej przemianie materii ;) Jem baardzo dużo, a wazę niewiele ;) Musze tylko zmobilizować się do ćwiczeń, bo póki co codziennie-"jestem taaaaka zmęczona, poćwiczę jutro' i ten jutro jest już od miesiąca:/ Brak mi moblizacji...

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja od dziecka nie umiem przytyć, chociaż teraz i tak jest lepiej niż kiedyś, bo w końcu mam to swoje 36 a nie 34 :P Jeśli kiedyś zmieni mi się przemiana materii to będzie nieciekawe, ponieważ jem to co chcę i ile chcę, chociaż z drugiej strony nie lubię mięsa (okazjonalnie jem czasem ryby czy drób, bardzo rzadko), słodyczy nie jem prawie w ogóle bo też nie lubię :) Kocham warzywa i owoce ale mam też ogromną słabość do makaronów i białego pieczywa. Micha spaghetti wieczorem czy pół ciepłego bochenka to dla mnie nie problem, o zgrozo :P Obecnie jestem na przymusowej diecie w związku z grypą żołądkową :D Z Twojego wpisu i tak wyciągnęłam przydatne dla siebie informacje, ponieważ od jakiegoś czasu zmieniam dietę na bardziej zdrową i wartościową, włączając pewne produkty a z innych stopniowo rezygnując :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przyznawaj się bo Cię zjedzą :)
      Miałam identycznie 10 lat temu :>

      Usuń
    2. Oj tam, jakoś to przeżyję :) No ciekawe co powiem za parę lat chociaż nastolatką już też nie jestem :D

      Usuń
  20. Oj, alergiczne diety są nie fair ;) Sama jestem uczulona na ... metale. Kobalt i nikiel. I tu się pojawia problem bardziej złożony: kobalt to składnik witaminy B12, dodatkowo wielu przedmiotów codziennego użytku (nawet śruby które noszę w kości po złamaniu go mają! :() - nie mogę za bardzo nosić niebieskich ubrań, bo dostaję pokrzywki, nie jem ryb w żadnej postaci (tylko tran od czasu do czasu), nie pijam piwa, nikiel jest w biżuterii, w ubraniach, w guzikach, suwakach, puszkach (kukurydza :(), butach, detergentach (przesławne poszukiwania szamponu ..), farbach, wodzie z kranu(!), w pokarmach, które się gotuje w garkach metalowych i emaliowanych, w pokarmach: w roślinach strączkowych, pomidorach, ziemniakach, w czekoladzie (tu boli najbardziej, jestem uzależniona od cukru), w kaszy gryczanej, w herbacie, kakao, szpinaku ...
    Dużo niedozwolonych rzeczy. Przy czym z pokarmami jest tak, że nie wszystko uczula, uczulenia pojawiają się rejonowo, a w moim wypadku organizm się wycwanił i sam unika alergenów :) ryb, piwa, fasoli, kaszy gryczanej nie cierpię. kawy nie lubię, herbaty, kakao unikam. Problem jest z warzywami i czekoladą.
    I jak to wygląda w praktyce? Próbując się odżywiać zdrowo, jem większość produktów z alergenami, połykając jednocześnie odczulacze, jeśli alergia się nasili.
    Niestety, nie jestem w stanie się od nich wyizolować :(
    A same diety to inna inszość ;p Mam słabą wolę, plus szybko się zniechęcam - raz czy dwa złamię dietę i wszystko idzie w kąt ;) Dlatego najlepsza metoda, to nie mieć nic prawie w lodówce, nie myśleć o jedzeniu, robić coś innego i na zakupy chodzić z odliczoną kasą, ażeby nic się więcej w kwocie nie zmieściło ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam pytanie, czy ten zel nadaje sie do mycia włosów jako zamiennik facelle? (To jest ziaja):

    Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine*, Cocamide DEA, Glycerin*, Panthenol, Allantoin*, Sodium Hyaluronate, Lactic Acid, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Styrene/Acrylates Copolymer, Coco Glucoside*, Sodium Chloride*, Sodium Benzoate*, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Linalool, Hydroxycitronellal (16.08.2010)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest miejsce na pytania o składy...
      Nie nadaje się na zastępnik Facelle, Facelle to delikatne detergenty, tu są te najmocniejsze. To zdzierak, rypacz, szampon oczyszczający czy jak go nie nazywać.

      Usuń
    2. Ok dziekuje za odpowiedz. Nie wiedziałam, przepraszam.

      Usuń
  22. dobry wpis, u mnie jest niestety tak że jak idę na diete to musze być dobrze zmotywowana i nie mogę sobie pozwalać na małe odstępsta inaczej cała dieta idzie w odstawkę. Ciągle myśle o zdrowym żywieniu ale się nie da poprosut za bardzo lubię słodycze chipsy i inne niezdrowe rzeczy... :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam :) Co prawda moje pytanie nie odnosi się do tematu postu,ale mam nadzieję,że umieściłam je w dobrym miejscu i liczę na odpowiedź.Otóż od kilku miesięcy farbuję włosy henną khadi,czy to możliwe że szkodzi ona mojemu skalpowi? Kiedyś próbując mycia włosów odżywkami i nakładaniem ich na głowę (w celu odżywienia),a także olejowaniem skalpu dorobiłam się jak mi się wtedy wydawało łupieżu,ale patrząc z perspektywy czasu mam wrażenie,że było to wysuszenie skóry,która stała się zaczerwieniona i sypiąca białymi kropeczkami.Szampony przeciwłupieżowe nasilały objawy.Nie mogąc opanować sytuacji ścięłam moje długie wówczas włosy na krótko.
    Później mogłam myć je szamponem z sls,a skalp się nie buntował,włosy sobie rosły.Znowu zaczęłam stosować różne odżywki,oleje,tym razem byłam ostrożna.Zafarbowałam włosy kilkakrotnie henną,ponieważ spodobał mi się efekt pogrubionych,lśniących włosów.Z początku wszystko było ok,jednak z czasem znów zaczęło sypać mi się z głowy.Po ostatnim farbowaniu wystąpiło dość silne pieczenie.Nasila się po umyciu głowy,gdy skóra jest mokra.Czy mam słuszne obawy,że wypłukująca się henna podrażnia skalp po każdym myciu zaostrzając objawy? Bardzo proszę o pomoc.Poczytuję Twojego bloga i wiem,że jesteś osobą kompetentną.Weronika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaufanie, ale nie jestem osobą kompetentną. Kompetentny byłby lekarz, który chce rozmawiać z pacjentem i do tego wie co nieco o hennie ;]
      Mogę Ci tylko napisać, że mieszanki Khadi mogą uczulać i wydaje mi się, że dopóki kolor się wypłukuje to jakieś cząsteczki z ziół mogą wpływać na skórę lub wchodzą w reakcje z wodą/szamponem i produkt reakcji może działać drażniąco.
      Może winny jest tylko jeden składnik mieszanki a pozostałe nie zrobią Ci krzywdy?

      Usuń
  24. Ja jestem na etapie wykluczania produktów, które mi szkodzą. Po przeczytaniu wpisu Alinki na temat żywienia przemyślałam sobie wszystko i doszłam do wniosku, że od tego właśnie spróbuję. Dodam, że od lat zmagałam się z wzdęciami, gazami wydobywającymi się ze mnie zarówno dolną, jak i górną częścią ciała, dziwnymi bólami w jelitach, itp. I okazało się to strzałem w dziesiątkę. Po ostawieniu mleka, serków, jogurtów i innych takich wszystko ustało. Alleluja!
    Teraz sprawdzam swoją reakcję na brak glutenu. Ze sklepowego pieczywa zrezygnowałam już dawno. Przerzuciłam się na wafle ryżowe.
    Nauczyłam się, że podstawa to obserwacja własnego ciała, myślenia o tym co się je i w jaki sposób. To jest klucz do sukcesu dziewczyny! Najlepsza dieta nie pomoże jak je się bezmyślnie, przed telewizorem.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku i Czytelniczko! Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią i włączysz się do dyskusji.

Lawina spamu zmusiła mnie do blokady możliwości komentowania anonimom - mimo wszystko zachęcam Was gorąco i czekam na komentarze!