Wyobraźcie sobie babski wieczór. Który jak większość wieczorów zaczyna się w kuchni, można nieśmiało wspomnieć o lampce dobrego wina...
Przy jednym blacie gospodyni robi sałatkę włoską - piękną i kolorową. Przy drugim blacie, przy plotkach - Wiedźma robi krem :)
Krem powstał na specjalne zamówienie dla Mamuszki - lekki kremik do skóry wrażliwej.
Skorzystałam z przepisu z Receptariusza ZSK - krem na zimno z SLP
Docelowa objętość kremu - ok. 50ml.
Krem nawilżający - metodą na zimno
A– faza olejowa (~20%)
Olej słonecznikowy - 10ml
Olej z pestek malin - 20 kropli
SLP- 1ml
B– faza wodna (~80%)
Gliceryna + D-pantenol + HA - 5ml
Woda destylowana - 30ml
C – olejki eteryczne, kompozycje zapachowe, zagęszczacze, składniki nietrwałe
Guma ksantanowa - 0.5%
Lecytyna sojowa - 1,2g (kapsułka)
Dokładny przepis znajdziecie pod podanym wyżej adresem.
Wybrane przeze mnie składniki "aktywne":
olej słonecznikowy - wg mnie jeden z bardziej uniwersalnych olejów: ma neutralny zapach, nie powoduje zaskórników, jest lekki a jednocześnie nawilża
olej z pestek malin - ma cudowne właściwości nawilżające i regenerujące, jak również naturalny filtr UV. Również nie powoduje zaskórników
lecytyna sojowa - przyznaję, wzięłam ja na kolor, bo takie blade to było ;) wiąże wodę, zmiękcza skórę, poza tym ułatwia składnikom wnikanie głębiej w naskórek
gliceryna + pantenol + kwas hialuronowy - bomba nawilżenia i łagodzenia! uwaga na stężenie gliceryny bo jednak może "zapychać"
Krem przyrządziłam dokładnie wg przepisu - i wyszedł, niespodziewanie przyjemny :) Dość lekki, nie tak tłusty - i ciekawy dzięki piankowo-galaretkowatej konsystencji. Od sklepowych kremów różni się tym, że trzeba szybko go aplikowac, bo traci "poślizg".
Niestety nie mam zdjęcia, musicie uwierzyć mi na słowo :)
Nie wiem jak Wy, mieszające - ja zaczynałam robienie swoich kosmetyków od freestyle'u, a dopiero teraz (po roku!?) zajrzałam do przepisu :)
Chyba miałam nieziemskie szczęście początkującego - krzywdy może bym sobie tymi moimi mazidłami nie zrobiła, ale że większość wychodziła?
Z rozpędu zrobiłam też krem zmiękczający do stóp, też wg przepisu z ZSK ale więcej już w nim Wiedźmy - o nim w kolejnym wpisie.
Pozdrawiam
Czarownicująca
Przy jednym blacie gospodyni robi sałatkę włoską - piękną i kolorową. Przy drugim blacie, przy plotkach - Wiedźma robi krem :)
www.bankier.pl |
Krem powstał na specjalne zamówienie dla Mamuszki - lekki kremik do skóry wrażliwej.
Skorzystałam z przepisu z Receptariusza ZSK - krem na zimno z SLP
Docelowa objętość kremu - ok. 50ml.
Krem nawilżający - metodą na zimno
A– faza olejowa (~20%)
Olej słonecznikowy - 10ml
Olej z pestek malin - 20 kropli
SLP- 1ml
B– faza wodna (~80%)
Gliceryna + D-pantenol + HA - 5ml
Woda destylowana - 30ml
C – olejki eteryczne, kompozycje zapachowe, zagęszczacze, składniki nietrwałe
Guma ksantanowa - 0.5%
Lecytyna sojowa - 1,2g (kapsułka)
Dokładny przepis znajdziecie pod podanym wyżej adresem.
Wybrane przeze mnie składniki "aktywne":
olej słonecznikowy - wg mnie jeden z bardziej uniwersalnych olejów: ma neutralny zapach, nie powoduje zaskórników, jest lekki a jednocześnie nawilża
olej z pestek malin - ma cudowne właściwości nawilżające i regenerujące, jak również naturalny filtr UV. Również nie powoduje zaskórników
lecytyna sojowa - przyznaję, wzięłam ja na kolor, bo takie blade to było ;) wiąże wodę, zmiękcza skórę, poza tym ułatwia składnikom wnikanie głębiej w naskórek
gliceryna + pantenol + kwas hialuronowy - bomba nawilżenia i łagodzenia! uwaga na stężenie gliceryny bo jednak może "zapychać"
Krem przyrządziłam dokładnie wg przepisu - i wyszedł, niespodziewanie przyjemny :) Dość lekki, nie tak tłusty - i ciekawy dzięki piankowo-galaretkowatej konsystencji. Od sklepowych kremów różni się tym, że trzeba szybko go aplikowac, bo traci "poślizg".
Niestety nie mam zdjęcia, musicie uwierzyć mi na słowo :)
_________________________________________
Nie wiem jak Wy, mieszające - ja zaczynałam robienie swoich kosmetyków od freestyle'u, a dopiero teraz (po roku!?) zajrzałam do przepisu :)
Chyba miałam nieziemskie szczęście początkującego - krzywdy może bym sobie tymi moimi mazidłami nie zrobiła, ale że większość wychodziła?
Z rozpędu zrobiłam też krem zmiękczający do stóp, też wg przepisu z ZSK ale więcej już w nim Wiedźmy - o nim w kolejnym wpisie.
Pozdrawiam
Czarownicująca
Muszę się skusić na krem własnej roboty, bo każdy jaki do tej pory miałam nie odpowiada mi, zawsze znajdzie się jakiś składnik który mnie albo uczula, albo podrażnia, albo sprawia że skóra jest brzydka... Chyba czas na eksperymenty nadszedł :)
OdpowiedzUsuńJakbym cyztałą o moim ostatnim weekendzie- ja kręciłam kremy, a mama lepiła pierogi :)
OdpowiedzUsuńno podziwiam cie... chyba sama kiedyś spróbuje zrobić sobie kremik;)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa dobry babski wieczór :D Sama muszę kupić baterie do mieszadełka i coś ukręcić.
OdpowiedzUsuńKurde ja nie mam zapału do tworzenia własnych wyrobów :D
OdpowiedzUsuńja jakoś boję się eksperymentować. Zazwyczaj robię według przepisów, czasem coś tam pozmieniam po swojemu. Ale żeby tak od razu z grubej rury, brać się za kremy od podstaw? Niee :)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za kremami, wolę "kręcić" sera. Ale teraz na zimę chyba by się coś przydało:)
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć taką kumpelę:P ja mogłabym gotować, a ona w tym czasie robić dla mnie krem:P:) albo chociaż taką co podzielałaby moje włosowo-kosmetyczne zainteresowania i mogłybyśmy razem kręcić:P kremik ciekawy i chyba całkiem nietrudny do wykonania?:)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie ;) Kiedy mogę wpaść na obiadek? :P
UsuńNietrudny, za pierwszym razem się udał :)
Jak będziesz w stolicy to zapraszam:) lubię właśnie takie nieskomplikowane receptury:P Pozdrawiam!:)
UsuńUwielbiam eksperymenty :)) Szkoda,że nie mam półproduktów z prawdziwego zdarzenia,na razie pozostaje mi żel lniany,oleje,miód itp ;)
OdpowiedzUsuń