Witajcie!
Wreszcie mam chwilkę czasu dla Was - wokół mnie bałagan i rozgrzebane walizki (w środę już mnie tu nie będzie :) ) - ale mam możliwość coś napisać :)
Korzystam z pożyczonego komputera więc nie będzie zdjęć - tylko sama czysta treść. Szkoda wielka, bo napstrykałam zdjęć, kolekcje i haule - a tu pupa ;]
Bohaterem dzisiejszej notki będzie szampon ziołowy Shikakai firmy Hesh, który testuję w ramach współpracy z moją ulubioną Zielarnią Lawenda.
Obietnice producenta :)
Shikakai to puder z owoców drzewa Acacia Concinna rosnącego w Indiach, od stuleci używany do pielęgnacji włosów i skóry głowy, nawet tej wrażliwej. Powiada się, że to najlepszy naturalny szampon na świecie: ma odpowiednie, neutralne pH, nie narusza bariery lipidowej naskórka. Oczyszcza dzięki zawartości saponin znanych nam z orzechów piorących i korzenia mydlnicy.
Nie wysusza skóry i włosów (jak na preparat ziołowy; właściciele skóry suchej powinni jednak ostrożnie traktować wszelkie zioła, jako i ja) i pomaga w walce z łupieżem (ciekawe którą odmianę łupieżu autorzy tekstu, którym się podpieram, mają na myśli). Dodatkowo ma pozostawiać włosy nawilżone, odżywione i lśniące. Żadnym uwag co do wpływu na kolor włosów.
Sam producent opisuje go jako najlepszy naturalny szampon na świecie!
Przepis na szampon:
20-30g zmieszaj z pół szklanki ciepłej wody, rozprowadź na wilgotnych włosach i pozostaw na kilka (różne źródła podają 2-5, 2-30 min a nawet do kilku godzin).
Spłucz dokładnie i gotowe!
Wersja szybsza:
rozbełtaj proszek w butelce i polej dokładnie włosy i skalp. Reszta jak w wersji podstawowej.
Szampon jest od razu odżywczy, włosy nie wymagają odżywki.
Można dodać miodu albo żelu aloesowego na konsystencję (i dodatkowe nawilżanie).
Można mieszać z Amlą i Arithą.
Tyle z teorii - przejdźmy do praktyki:
Moja opinia o produkcie
Moja opinia jest bardzo dobra :)
Bardzo żałuję, że czekałam z użyciem go aż do teraz!
Mój przepis:
Otrzymałam mieszankę o konsystencji budyniu z kawą i uroczym zapachu śliwki :)
Nałożyłam na wypłukane i osuszone ręcznikiem włosy.
Mieszanka nałożyła się łatwo i bez problemu udało mi się pokryć wszystko, o wiele łatwiej niż przy Cassii.
Maseczkę trzymałam pod folią około 30 minut, po tym czasie spłukałam bardzo dokładnie i nie nakładałam na włosy już nic, żeby ocenić efekty papki.
Jako zakręcona nie rozczesuję włosów po myciu.
Dopóki wilgotne - włosy były nieco tępe w dotyku - ale kiedy wyschły!
Szał! Sprężyste i błyszczące, nawet pokręciły się całkiem ładnie. Do tego puszyste i faktycznie oczyszczone. Nieco sztywne, ale w taki pozytywny sposób - jakby wzmocnione. I sprężyste.
Zapach śliwki towarzyszył mi do następnego mycia.
Przesuszone końcówki wymagały nałożenia silikonowego serum - ale obyło się bez odżywki >:)
Również moja sucha skóra głowy zniosła ten test całkiem dzielnie.
Bardzo żałuję, że nie udało mi się uwiecznić efektu na zdjęciu... Na zdjęciu poniżej przeciętnej - a na żywo nie mogłam się napatrzyć na nie, nie dotknąć :)
Kręcenie papki było przyjemne i zajęło dosłownie chwilkę - nie to co Cassia czy orzechy piorące, które zostawiałam na noc, czy mydlnica, którą trzeba najpierw ugotować.
Bałagan powstały w łazience dał się bardzo łatwo posprzątać, to też duży plus :)
Bardzo spodobał mi się ten produkt i do tego wydaje się całkiem wydajny. Nie wyobrażam go sobie używać do każdego mycia - moja sucha skóra woli jednak mycie odżywkami - ale raz na jakiś czas, jako inna ciekawa maseczka lub alternatywa dla łagodnego szamponu - czemu nie :)
Zostało mi proszku na dobre kilka użyć - już wypróbowałam kolejnej metody, ale to temat na kolejny wpis (cudze klawiatury nie są fajne :P ) :)
Czy Wy miałyście do czynienia z Shikakai lub innymi ziołowymi szamponami z Indii? Jakie są wasze wrażenia?
Pozdrawiam
Wiedźma
Wreszcie mam chwilkę czasu dla Was - wokół mnie bałagan i rozgrzebane walizki (w środę już mnie tu nie będzie :) ) - ale mam możliwość coś napisać :)
Korzystam z pożyczonego komputera więc nie będzie zdjęć - tylko sama czysta treść. Szkoda wielka, bo napstrykałam zdjęć, kolekcje i haule - a tu pupa ;]
Bohaterem dzisiejszej notki będzie szampon ziołowy Shikakai firmy Hesh, który testuję w ramach współpracy z moją ulubioną Zielarnią Lawenda.
www.spicesofindia.co.uk/acatalog/hesh-shikakai-powder.html |
http://silknstone.com/products.php?product=Shikakai-Powder-%28acacia-concinna%29 |
Obietnice producenta :)
Shikakai to puder z owoców drzewa Acacia Concinna rosnącego w Indiach, od stuleci używany do pielęgnacji włosów i skóry głowy, nawet tej wrażliwej. Powiada się, że to najlepszy naturalny szampon na świecie: ma odpowiednie, neutralne pH, nie narusza bariery lipidowej naskórka. Oczyszcza dzięki zawartości saponin znanych nam z orzechów piorących i korzenia mydlnicy.
Nie wysusza skóry i włosów (jak na preparat ziołowy; właściciele skóry suchej powinni jednak ostrożnie traktować wszelkie zioła, jako i ja) i pomaga w walce z łupieżem (ciekawe którą odmianę łupieżu autorzy tekstu, którym się podpieram, mają na myśli). Dodatkowo ma pozostawiać włosy nawilżone, odżywione i lśniące. Żadnym uwag co do wpływu na kolor włosów.
Sam producent opisuje go jako najlepszy naturalny szampon na świecie!
Przepis na szampon:
20-30g zmieszaj z pół szklanki ciepłej wody, rozprowadź na wilgotnych włosach i pozostaw na kilka (różne źródła podają 2-5, 2-30 min a nawet do kilku godzin).
Spłucz dokładnie i gotowe!
Wersja szybsza:
rozbełtaj proszek w butelce i polej dokładnie włosy i skalp. Reszta jak w wersji podstawowej.
Szampon jest od razu odżywczy, włosy nie wymagają odżywki.
Można dodać miodu albo żelu aloesowego na konsystencję (i dodatkowe nawilżanie).
Można mieszać z Amlą i Arithą.
Tyle z teorii - przejdźmy do praktyki:
Moja opinia o produkcie
Moja opinia jest bardzo dobra :)
Bardzo żałuję, że czekałam z użyciem go aż do teraz!
Mój przepis:
- 4 spore łyżeczki
- ciepła woda
- łyżeczka maski Bingo z shea, żeby ułatwić nakładanie
Otrzymałam mieszankę o konsystencji budyniu z kawą i uroczym zapachu śliwki :)
Nałożyłam na wypłukane i osuszone ręcznikiem włosy.
Mieszanka nałożyła się łatwo i bez problemu udało mi się pokryć wszystko, o wiele łatwiej niż przy Cassii.
Maseczkę trzymałam pod folią około 30 minut, po tym czasie spłukałam bardzo dokładnie i nie nakładałam na włosy już nic, żeby ocenić efekty papki.
Jako zakręcona nie rozczesuję włosów po myciu.
Dopóki wilgotne - włosy były nieco tępe w dotyku - ale kiedy wyschły!
Szał! Sprężyste i błyszczące, nawet pokręciły się całkiem ładnie. Do tego puszyste i faktycznie oczyszczone. Nieco sztywne, ale w taki pozytywny sposób - jakby wzmocnione. I sprężyste.
Zapach śliwki towarzyszył mi do następnego mycia.
Przesuszone końcówki wymagały nałożenia silikonowego serum - ale obyło się bez odżywki >:)
Również moja sucha skóra głowy zniosła ten test całkiem dzielnie.
Bardzo żałuję, że nie udało mi się uwiecznić efektu na zdjęciu... Na zdjęciu poniżej przeciętnej - a na żywo nie mogłam się napatrzyć na nie, nie dotknąć :)
Kręcenie papki było przyjemne i zajęło dosłownie chwilkę - nie to co Cassia czy orzechy piorące, które zostawiałam na noc, czy mydlnica, którą trzeba najpierw ugotować.
Bałagan powstały w łazience dał się bardzo łatwo posprzątać, to też duży plus :)
Bardzo spodobał mi się ten produkt i do tego wydaje się całkiem wydajny. Nie wyobrażam go sobie używać do każdego mycia - moja sucha skóra woli jednak mycie odżywkami - ale raz na jakiś czas, jako inna ciekawa maseczka lub alternatywa dla łagodnego szamponu - czemu nie :)
Zostało mi proszku na dobre kilka użyć - już wypróbowałam kolejnej metody, ale to temat na kolejny wpis (cudze klawiatury nie są fajne :P ) :)
Czy Wy miałyście do czynienia z Shikakai lub innymi ziołowymi szamponami z Indii? Jakie są wasze wrażenia?
Pozdrawiam
Wiedźma
Mam go w koszyku, czekam tylko na monety :D
OdpowiedzUsuńmam to samo! :)
Usuńwiedzmi jezeli jestesmy przy myciu wlosow to chcialam zadac gnebiace mnie ostatnio pytanie :)
OdpowiedzUsuńjest wielki szal na plyn facelle i zastanawia mnie czy jego ph, przeznaczone docelowo do stref intymnych, nie dziala niszczaco na wlosy? nakladam potem zawsze odzywke lub maske ale jednak.
tak samo jezeli chodzi o mycie nim calego ciala czy twarzy
bede wdzieczna za uswiadomienie mi tego jak to jest :)
buziaki
Wszystko zależy od tego, jakie jest właściwie pH?
UsuńMój papierek lakmusowy pokazał 6-7, ale nie ufam mu, chyba je źle przechowywałam...
Może któraś z Was zmierzy?
pH dobre dla skóry to 4,5-6 (+/- zależnie od źródła)
pH dobre dla włosów to 5-6 (+/-)
Typowy lekko kwaśny produkt powinien być dobry i dla włosów i dla skóry. Jestem zwolennikiem unikania huśtawki pH, chociaż może to iść w parze z gorszym oczyszczaniem.
Co do skóry twarzy - rzadko używam na twarz produktów detergentowych, ale jeśli muszę - to właśnie sięgam po niezachemiowane płyny babskie.
Tylko Ty możesz ocenić ich działanie na sobie na krótką i dłuższą metę
A co do samego używania żelu do higieny intymnej na głowie - od lat używam żeli do higieny intymnej zgodnie z przeznaczeniem i moje włosy nijak nie chcą być osłabione ani wypadać, więc nie wiem dlaczego nakładane pół metra wyżej nagle miałaby szkodzić ;] Więc jakiekolwiek mity nie krążą o pH czy kwasie mlekowym - u mnie nie znalazły potwierdzenia
według moich pomiarów ph płynu facelle wynosi 5 :D
UsuńCzyli moje papierki mogę dać dziecku do zabawy :(
UsuńDzisiaj przeczytałam opinię Italiany o tym cudzie - i fakt, nie znamy stężenia kwasu mlekowego. I ile skóra będzie go lubić nawet do 10% to włosy pewnie mogą mieć indywidualne preferencje.
mam Shikakai firmy Khadi, ale jeszcze nie miałam okazji go użyć ;) na moim piszą, że można go pomieszać z Amlą i Reethą. nie mam ich, ale za to posiadam Brahmi - myślisz, że można je dodać? ;) ciekawa jestem, jak będzie wyglądała kwestia rozczesywania po myciu. ja niestety nie potrafię funkcjonować bez tego, mimo loków :( czeszę na mokro tangle teezerem i włosy wyglądają całkiem nieźle po wyschnięciu :)
OdpowiedzUsuńTeż mam z Khadi. Dla mnie pachnie identycznie jak przyprawa curry i zapach niestety trzyma się na włosach więc następnym razem doprawię mieszankę jakąś maską żeby to zniwelować. Nie rozczesuję włosów po myciu, dopiero jak wyschną, ale nie miałam z tym problemu. Włosy były ładne, chociaż bez szału, w dodatku te jakby ziarenka, które się nie rozpuściły w papce pozostawały mi na głowie i co się podrapię to mam je za paznokciami, ale to pewnie kwestia złego płukania:P
Usuńdzięki :) jestem ciekawa, jak to u mnie będzie :)
UsuńMam Kalpi Tone, Brahmi i Makę z Hesh i jestem zachwycona działaniem, więc pewnie na Shikakai też się kiedyś skuszę :).
OdpowiedzUsuńkurcze, jestem zacofana pod względem tych wszystkich wynalazków :D
OdpowiedzUsuńciekawie brzmi, ale nie wiem, czy by się u mnie to sprawdziło
Patrząc na obrazek myślałam, że jest zrobiony z czegoś bardzo naturalnego... ;P
OdpowiedzUsuńTeż tak najpierw pomyślałam :D
UsuńNie, to nie jest z kupy :)
Oby! :D
UsuńKupa raczej nie pachnie owocami :)
UsuńWow, jak się Wiedźma zachwyca czymś to trzeba na to koniecznie spojrzeć! :D
OdpowiedzUsuńJa miałam z Mazideł, u mnie był strasznie niewydajny, a chciałam zmywać nim oleje. Na niemieckich forach mają przeróżne przepisy na niego i właśnie nie zdążyłam ich wypróbować. :) Zwykle też pozostawiają mieszankę na noc i dopiero po tym nakładają na włosy. Myślę, że jeszcze kiedyś wypróbuję taką mieszankę. :) Gdybym miała krótkie włosy, to na pewno bym regularnie tym właśnie myła włosy, były bardzo mięciutkie i lśniące. :)
OdpowiedzUsuńMiałam go- bardzo mi sie spodobał :) Polubił sie z moimi włosami :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam,ale faktycznie niezbyt wydajny się okazał,dla lepszej konsystencji i mniejszego wysuszenia do papki dodawałam świeżo zmielonego siemienia lnianego - wtedy nic nie spływa i nie kapie. Podobnie, choć bardziej wydajnie myje się zmielonymi orzechami piorącymi - wszak i to i to ma saponiny:>
OdpowiedzUsuńCzy przypadkiem Aritha to nie orzechy właśnie?
UsuńMyłam kiedyś naparem a właściwie wodą z orzechów i oczyszczanie było wystarczające dla mnie
Shikakai wydają się być delikatniejszy - przy suchej skórze to istotne :)
Orzechy, orzechy, tylko pomielone. Shikakai faktycznie jest delikatniejszy, przy moich porowatych suchelcach też to ważne. Po prostru wersja ekonomik-standard (mniej orzechów piorących, więcej pomielonego siemienia), też jest godna uwagi:)
UsuńChciałabym wypróbować ten szampon, ale boję się, że przy moich włosach takie pudełeczko starczyło by na jedno użycie :/
OdpowiedzUsuńNie mam może długich włosów ale bardzo gęste, przy długości do ramion mogłabym już rozważać dwa opakowania niektórych farb.
UsuńO dziwo ten specyfik jest całkiem wydajny
Jeszcze nie próbowałam takich specyfików. Ale dlaczego by nie spróbować?? ;D
OdpowiedzUsuńnigdy nie próbowałam takiego szamponu zwykle nie mam ochoty na takie "babranie" się ale chyba warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie jest drogi to chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńOkoło 14zł / 100g
UsuńWystarczy na kilka użyć, a ilość bardzo zależy od ilości włosów
Nie miałam nigdy doczynienia z tym kosmetykiem, ale przekonałaś mnie do niego i chętnie o wypróbuje.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńmam już 3 opakowanie Shikakai. lubię go i nie lubię.
Lubię za:
-EFEKT , włosy po proszku są jakby grubsze, niesamowity efekt,
- za to, że zlikwidował mi łupież,
- dobrze zmywa oleje,
- wzmacnia włosy, są mocniejsze, zatrzymuje wypadanie
-włosy są super oczyszczone
Nie lubię za:
-ZAPACH, doprawdy nie zauważyłam zapachu śliwki, wręcz przeciwnie sam proszek śmierdzi, to nie jest nawet zapach ziołowy tylko cierpki, duszący, fuj, włosy po proszku nie pachną ładnie
-wydajność - tragiczna
-cena! w Anglii kosztuje funciaka a u nas 15 zł:O
-koszmarny proces przygotowania i nakładania. Sam proszek wymieszany z wodą nakłada się tragicznie (ja używam do tego pędzla fryzjerskiego do nakładania farby:), zmywanie go to męczarnia, po całej zabawie zostaje zapaskudzona łazienka itp
-po umyciu jest dosłownie siano i kołtuny
-mnie uczula, głowę nie, ale na twarzy i ciele po użyciu mam dużo czerwonych placków:/
Jednak mimo wszytsko polecam, bo wyleczył mnie z włosowych koszmarków. Teraz mieszam go z szamponem i jest mniej więcej ok.
pozdrawiam
W Anglii serio kosztuje funciaka? WYbieram się na wakacje do Londynu, więc może przywiozę takie cudeńko... :D w liczbie z 3.
UsuńSłyszałam już o nim wiele dobrego,ale na sobie nie próbowałam nigdy. Ziółka różne w pielęgnacji lubię,więc shikakai do mnie zawita ;)
OdpowiedzUsuńkiedyś używałam, miałam próbkę z helfów, ale nie wspominam jakoś super. były to początki moich włosowych eksperymentów, więc może coś robiłam nie tak;) muszę kiedyś jeszcze spróbować, teraz trochę bardziej świadomie:)
OdpowiedzUsuńja jeszcze nie miałam styczności z żadnymi kosmetykami z Indii:( ale kiedyś to nadrobię..:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńJuż odpowiedziałam na ten TAG kilka dni temu :)
Słyszałam o nim i czaję się :D
OdpowiedzUsuńOjej, wreszcie coś co może mnie uratować. Do mycia odżywką jestem totalnie nieprzekonana... A jakieś słuchy na wizażu poszły że po dzięcięcych wypadają włosy, SLS męczy.... Mój pielęgnacyjny mętlik w głowie chyba rozgoni ten Shikakai :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie. Mieszam z pozostalymi heshowymi ziolami jak neem, tulsi, brahmi, amla, maka, czy heenara (szampon do wlosow). Dodaje tez platkow roz i/lub zmielonej pomaranczy.mieszam tez z glinka. Zaleznie na co mam ochote, albo co mam pod reka. Ale szczerze mowiac shikakai z mazidel bardziej mi sie podobal pod wzgledem dokladnosci zmielenia, ale drogi i to mocno jest. Heshowy ma wielkie grudki. Khadi .nie znam, ale tez drogi jest..
OdpowiedzUsuńidosi.org/gjp/3(1)09/2.pdf
OdpowiedzUsuńNiektorzy potrzebuja potwierdzenia badaniem tego, co inni wiedza od dawien dawna...;)
Ja używam i mam mieszane uczucia. Sama widziałam kilka przepisów i próbowałam już z zimną wodą, z ciepłą. Nawet wypróbowałam pomysł, który mówił, że warto to chwilę gotować... Na włosy działa dobrze, wyglądają ładnie, odżywia, a stosują też z Amlą, Maką i Brahmi. Może ja mam problem, jednak tak długo miałam suche włosy, że takie oklapnięte, odżywione i pełne blasku teraz wydają mi się tłuste, choć nie zachowują się wcale jak tłuste... Albo po prostu nie domył mi włosów po olejku do końca.
OdpowiedzUsuńPoza tym u mnie bardzo szybko się zużywa.
Dziś zakupiłam go na allegro. Zachwycił mnie jego super naturalny skład, a jestem wielbicielką naturalnych produktów.
OdpowiedzUsuń_____________________________
dopiero zaczynam bloga o naturalnej pielęgnacji;
http://raspberryandstrawberrybeauty.blogspot.com/
Powodzenia :)
UsuńDo mnie właśnie dotarło Shikakai , ale w kostce i muszę powiedzieć, że sama teraz nie wiem czy używać czy nie, bo opinie o nim są z goła różne. Poza tym nie jest tak naturalne jak się tego spodziewałam. Mogłam wybrać wersję sproszkowaną...
OdpowiedzUsuńJa chyba zrezygnuję z szamponów i odżywek. Aritha + amla + shikakai to mój szampon, albo henna + ghassoul. Oczywiście z wodą albo dodatkiem soku aloesowego a teraz kilkoma kroplami olejku z mięty pieprzowej i rozmarynu. Odżywka to olej rycynowy z olią z oliwek olejkem pomarańczowym cedrowym albo powyższymi dwa razy w tygodniu. Emulguję żelem lnianym, który zostaje po rozwodnieniu jego częsci i stosowaniu jako podkłąd z sokiem aloesowym pod olej. W końcu mogę myć włosy co dwa dni, czego żadna dieta kosmetyki i inne cuda nie zdołąły uczynić. A włosy robią się bardzo fajne.
OdpowiedzUsuń