Witajcie!
Chyba powinnam zmienić nazwę cotygodniowego cyklu. W założeniu chodziło o to, by choć raz w tygodniu znaleźć czas na szczególne dopieszczenie włosów - i udokumentować to wpisem. U mnie przez pewien czas tak było - a potem zmieniłam system i właściwie można powiedzieć, że umiarkowanie dopieszczam włosy co mycie. Wpisy nabrały charakteru włosowych notatek.
Obecnie jestem na etapie testowania kolekcji kosmetyków. Wiele buteleczek leży nieotwarte bądź ledwo raz użyte, bo miałam wątpliwości, czy zawartość nie zaszkodzi mojej hiper-wrazliwej skórze. Obecnie skóra ma się o wiele lepiej i nawet, jeśli eksperyment się nie powiedzie - konsekwencje są o wiele mniej nieprzyjemne. Zawsze mogę związać włosy, jeśli wyglądają niekorzystnie lub ponownie umyć głowę, jeśli skalp jest niezadowolony.
Kilka ostatnich testów zaowocowało lekko niezadowolonym skalpem, konkretnie łuszczeniem skóry głowy i umiarkowanym przesuszeniem i ściągnięciem.
Co robi Wiedźma? Aplikuje na łuszczącą się skórę olejek z kwasami oraz nową odżywkę, która kiedyś nieźle się sprawowała (trafiłam na nią w osiedlowym sklepiku, nie spodziewałam się, że je ujrzę w PL!).
O: olejowanie skalpu: oliwka słonecznikowa z kwasem salicylowym 5%
M: szampon Barwa Lniana x2
O: maska Kallos Color na poślizg + Timotei Organic Delight + 5k olejku copaiba - na 20 minut pod kompres
Z powodu przeziębienia włosy wysuszyłam suszarką. Nie były szczęśliwe z tego powodu i trochę się spuszyły :) W takim stanie widać gorszą kondycję końcówek.
Skalp po olejo-kwaszeniu bywa marudny i mocno się łuszczy - co na szczęście mija po kilku dniach.
Muszę jeszcze opracować sposób na zmiękczanie i usuwanie łuski, a nie tylko na "poluzowanie" jej.
Werdykt: odżywka Timotei dostanie kolejną szansę w mniej zwariowanej konfiguracji, tzn bez złuszczania :)
Uczę się też robić sobie zdjęcia nowym pstrykaczem - z użyciem samowyzwalacza. Niestety na fotografa nie ma szans :)
Zdjęcie nie jest najpiękniejsze ale nareszcie jestem w stanie pokazać Wam włosy w normalnej pozycji, gdzie widać ich długość :) A raczej widać, że nie widać - bo końce już się chowają pod spód.
Jak minęły niedziele Waszym włosom?
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
Ja zamówiłam ten podgrzewany czepek i przystępuje do akcji:)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo lubiłam tę maskę z Kallosa, była rewelacyjna :D
OdpowiedzUsuńCo masz za olejek z kwasami? :)
OdpowiedzUsuńJa wiernie trwam przy Salicylolu, chociaż czasem sięgam po Cerkogel30.
Olejek zrobiłam salicyl + słonecznik bo rycynowego za Chiny nie umiem domyć :)
UsuńCerkogel chodzi mi po głowie od dawna ale się boję - stężenie mocznika na mnie może być za mocne no i kwas mlekowy nie należy do moich ulubionych... Jak zużyję półprodukty to poszukam Cerkogel10.
Ja ostatnio praktykuję emulgowanie rycynowego maską proteinową BingoSpa :)
UsuńWystarczy pół godziny i wszystko się ładnie zmywa :)
Wykorzystam :)
UsuńTeż mam Kallos Color, ale zakupiłam mały pojemniczek. Bardzo lubię tę maskę i moje włosy też :)
OdpowiedzUsuńFajna konsystencja i działania, ale ja lubię nakładać ją jakie pierwsze O w pielęgnacji :)
U mnie najlepiej sprawdza się do emulgowania olejów :) Potem jako baza pod mieszanki. Szkoda, że do mycia już nie powala...
Usuńale masz fajne włosy:)
OdpowiedzUsuńTa maske i szampon tez używam ;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ta odzywkę z Timotei ale sie u mnie kompletnie nie sprawdziła :/
OdpowiedzUsuńMa specyficzny skład, jest prawie jak test na porowatość :P
UsuńJestem ciekawa jak u mnie zadziałałby ten Kallos. Obecnie testuję Crema al Latte i nie jestem zachwycona efektami.
OdpowiedzUsuńPS. A może pilot do aparatu by się sprawdził? Ja planuję kupić, bo z samowyzwalaczem różnie bywa... ;)
I tu cała tajemnica... bo nie mam aparatu fotograficznego i nigdy nie miałam :) Telefon i modlić się o dobre światło :)
UsuńAkurat mam tę pomarańczową odżywkę, na początku nie byłam z niej zadowolona, ale po kilku użyciach stwierdziłam, że jednak jest dobra ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zostaję u Ciebie na dłużej ;)