Wiedzma bloguje (Czarownicująca): Shikakai - czy to najlepszy naturalny szampon na świecie?

sobota, 1 września 2012

Shikakai - czy to najlepszy naturalny szampon na świecie?

Witajcie!
Wreszcie mam chwilkę czasu dla Was - wokół mnie bałagan i rozgrzebane walizki (w środę już mnie tu nie będzie :) ) - ale mam możliwość coś napisać :)

Korzystam z pożyczonego komputera więc nie będzie zdjęć - tylko sama czysta treść. Szkoda wielka, bo napstrykałam zdjęć, kolekcje i haule - a tu pupa ;]

Bohaterem dzisiejszej notki będzie szampon ziołowy Shikakai firmy Hesh, który testuję w ramach współpracy z moją ulubioną Zielarnią Lawenda.
www.spicesofindia.co.uk/acatalog/hesh-shikakai-powder.html


http://silknstone.com/products.php?product=Shikakai-Powder-%28acacia-concinna%29


Obietnice producenta :)
Shikakai to puder z owoców drzewa Acacia Concinna rosnącego w Indiach, od stuleci używany do pielęgnacji włosów i skóry głowy, nawet tej wrażliwej. Powiada się, że to najlepszy naturalny szampon na świecie: ma odpowiednie, neutralne pH, nie narusza bariery lipidowej naskórka. Oczyszcza dzięki zawartości saponin znanych nam z orzechów piorących i korzenia mydlnicy.

Nie wysusza skóry i włosów (jak na preparat ziołowy; właściciele skóry suchej powinni jednak ostrożnie traktować wszelkie zioła, jako i ja) i pomaga w walce z łupieżem (ciekawe którą odmianę łupieżu autorzy tekstu, którym się podpieram, mają na myśli). Dodatkowo ma pozostawiać włosy nawilżone, odżywione i lśniące. Żadnym uwag co do wpływu na kolor włosów.

Sam producent opisuje go jako najlepszy naturalny szampon na świecie! 

Przepis na szampon:
20-30g zmieszaj z pół szklanki ciepłej wody, rozprowadź na wilgotnych włosach i pozostaw na kilka (różne źródła podają 2-5, 2-30 min a nawet do kilku godzin).
Spłucz dokładnie i gotowe!

Wersja szybsza: 
rozbełtaj proszek w butelce i polej dokładnie włosy i skalp. Reszta jak w wersji podstawowej.

Szampon jest od razu odżywczy, włosy nie wymagają odżywki.
Można dodać miodu albo żelu aloesowego na konsystencję (i dodatkowe nawilżanie).
Można mieszać z Amlą i Arithą.

Tyle z teorii - przejdźmy do praktyki:


Moja opinia o produkcie
Moja opinia jest bardzo dobra :)
Bardzo żałuję, że czekałam z użyciem go aż do teraz!

Mój przepis:
  • 4 spore łyżeczki
  • ciepła woda
  • łyżeczka maski Bingo z shea, żeby ułatwić nakładanie

Otrzymałam mieszankę o konsystencji budyniu z kawą i uroczym zapachu śliwki :)
Nałożyłam na wypłukane i osuszone ręcznikiem włosy.
Mieszanka nałożyła się łatwo i bez problemu udało mi się pokryć wszystko, o wiele łatwiej niż przy Cassii.
Maseczkę trzymałam pod folią około 30 minut, po tym czasie spłukałam bardzo dokładnie i nie nakładałam na włosy już nic, żeby ocenić efekty papki.
Jako zakręcona nie rozczesuję włosów po myciu.

Dopóki wilgotne - włosy były nieco tępe w dotyku - ale kiedy wyschły!
Szał! Sprężyste i błyszczące, nawet pokręciły się całkiem ładnie. Do tego puszyste i faktycznie oczyszczone. Nieco sztywne, ale w taki pozytywny sposób - jakby wzmocnione. I sprężyste.
Zapach śliwki towarzyszył mi do następnego mycia.
Przesuszone końcówki wymagały nałożenia silikonowego serum - ale obyło się bez odżywki >:)
Również moja sucha skóra głowy zniosła ten test całkiem dzielnie.

Bardzo żałuję, że nie udało mi się uwiecznić efektu na zdjęciu... Na zdjęciu poniżej przeciętnej - a na żywo nie mogłam się napatrzyć na nie, nie dotknąć :)

Kręcenie papki było przyjemne i zajęło dosłownie chwilkę - nie to co Cassia czy orzechy piorące, które zostawiałam na noc, czy mydlnica, którą trzeba najpierw ugotować.
Bałagan powstały w łazience dał się bardzo łatwo posprzątać, to też duży plus :)

Bardzo spodobał mi się ten produkt i do tego wydaje się całkiem wydajny. Nie wyobrażam go sobie używać do każdego mycia - moja sucha skóra woli jednak mycie odżywkami - ale raz na jakiś czas, jako inna ciekawa maseczka lub alternatywa dla łagodnego szamponu - czemu nie :)

Zostało mi proszku na dobre kilka użyć - już wypróbowałam kolejnej metody, ale to temat na kolejny wpis (cudze klawiatury nie są fajne :P ) :)

Czy Wy miałyście do czynienia z Shikakai lub innymi ziołowymi szamponami z Indii? Jakie są wasze wrażenia?

Pozdrawiam

Wiedźma

43 komentarze:

  1. Mam go w koszyku, czekam tylko na monety :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wiedzmi jezeli jestesmy przy myciu wlosow to chcialam zadac gnebiace mnie ostatnio pytanie :)

    jest wielki szal na plyn facelle i zastanawia mnie czy jego ph, przeznaczone docelowo do stref intymnych, nie dziala niszczaco na wlosy? nakladam potem zawsze odzywke lub maske ale jednak.

    tak samo jezeli chodzi o mycie nim calego ciala czy twarzy

    bede wdzieczna za uswiadomienie mi tego jak to jest :)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od tego, jakie jest właściwie pH?
      Mój papierek lakmusowy pokazał 6-7, ale nie ufam mu, chyba je źle przechowywałam...
      Może któraś z Was zmierzy?

      pH dobre dla skóry to 4,5-6 (+/- zależnie od źródła)
      pH dobre dla włosów to 5-6 (+/-)

      Typowy lekko kwaśny produkt powinien być dobry i dla włosów i dla skóry. Jestem zwolennikiem unikania huśtawki pH, chociaż może to iść w parze z gorszym oczyszczaniem.

      Co do skóry twarzy - rzadko używam na twarz produktów detergentowych, ale jeśli muszę - to właśnie sięgam po niezachemiowane płyny babskie.
      Tylko Ty możesz ocenić ich działanie na sobie na krótką i dłuższą metę

      A co do samego używania żelu do higieny intymnej na głowie - od lat używam żeli do higieny intymnej zgodnie z przeznaczeniem i moje włosy nijak nie chcą być osłabione ani wypadać, więc nie wiem dlaczego nakładane pół metra wyżej nagle miałaby szkodzić ;] Więc jakiekolwiek mity nie krążą o pH czy kwasie mlekowym - u mnie nie znalazły potwierdzenia

      Usuń
    2. według moich pomiarów ph płynu facelle wynosi 5 :D

      Usuń
    3. Czyli moje papierki mogę dać dziecku do zabawy :(

      Dzisiaj przeczytałam opinię Italiany o tym cudzie - i fakt, nie znamy stężenia kwasu mlekowego. I ile skóra będzie go lubić nawet do 10% to włosy pewnie mogą mieć indywidualne preferencje.

      Usuń
  3. mam Shikakai firmy Khadi, ale jeszcze nie miałam okazji go użyć ;) na moim piszą, że można go pomieszać z Amlą i Reethą. nie mam ich, ale za to posiadam Brahmi - myślisz, że można je dodać? ;) ciekawa jestem, jak będzie wyglądała kwestia rozczesywania po myciu. ja niestety nie potrafię funkcjonować bez tego, mimo loków :( czeszę na mokro tangle teezerem i włosy wyglądają całkiem nieźle po wyschnięciu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam z Khadi. Dla mnie pachnie identycznie jak przyprawa curry i zapach niestety trzyma się na włosach więc następnym razem doprawię mieszankę jakąś maską żeby to zniwelować. Nie rozczesuję włosów po myciu, dopiero jak wyschną, ale nie miałam z tym problemu. Włosy były ładne, chociaż bez szału, w dodatku te jakby ziarenka, które się nie rozpuściły w papce pozostawały mi na głowie i co się podrapię to mam je za paznokciami, ale to pewnie kwestia złego płukania:P

      Usuń
    2. dzięki :) jestem ciekawa, jak to u mnie będzie :)

      Usuń
  4. Mam Kalpi Tone, Brahmi i Makę z Hesh i jestem zachwycona działaniem, więc pewnie na Shikakai też się kiedyś skuszę :).

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze, jestem zacofana pod względem tych wszystkich wynalazków :D
    ciekawie brzmi, ale nie wiem, czy by się u mnie to sprawdziło

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrząc na obrazek myślałam, że jest zrobiony z czegoś bardzo naturalnego... ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, jak się Wiedźma zachwyca czymś to trzeba na to koniecznie spojrzeć! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja miałam z Mazideł, u mnie był strasznie niewydajny, a chciałam zmywać nim oleje. Na niemieckich forach mają przeróżne przepisy na niego i właśnie nie zdążyłam ich wypróbować. :) Zwykle też pozostawiają mieszankę na noc i dopiero po tym nakładają na włosy. Myślę, że jeszcze kiedyś wypróbuję taką mieszankę. :) Gdybym miała krótkie włosy, to na pewno bym regularnie tym właśnie myła włosy, były bardzo mięciutkie i lśniące. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam go- bardzo mi sie spodobał :) Polubił sie z moimi włosami :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też miałam,ale faktycznie niezbyt wydajny się okazał,dla lepszej konsystencji i mniejszego wysuszenia do papki dodawałam świeżo zmielonego siemienia lnianego - wtedy nic nie spływa i nie kapie. Podobnie, choć bardziej wydajnie myje się zmielonymi orzechami piorącymi - wszak i to i to ma saponiny:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy przypadkiem Aritha to nie orzechy właśnie?
      Myłam kiedyś naparem a właściwie wodą z orzechów i oczyszczanie było wystarczające dla mnie
      Shikakai wydają się być delikatniejszy - przy suchej skórze to istotne :)

      Usuń
    2. Orzechy, orzechy, tylko pomielone. Shikakai faktycznie jest delikatniejszy, przy moich porowatych suchelcach też to ważne. Po prostru wersja ekonomik-standard (mniej orzechów piorących, więcej pomielonego siemienia), też jest godna uwagi:)

      Usuń
  11. Chciałabym wypróbować ten szampon, ale boję się, że przy moich włosach takie pudełeczko starczyło by na jedno użycie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam może długich włosów ale bardzo gęste, przy długości do ramion mogłabym już rozważać dwa opakowania niektórych farb.
      O dziwo ten specyfik jest całkiem wydajny

      Usuń
  12. Jeszcze nie próbowałam takich specyfików. Ale dlaczego by nie spróbować?? ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. nigdy nie próbowałam takiego szamponu zwykle nie mam ochoty na takie "babranie" się ale chyba warto spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeżeli nie jest drogi to chętnie wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Około 14zł / 100g
      Wystarczy na kilka użyć, a ilość bardzo zależy od ilości włosów

      Usuń
  15. Nie miałam nigdy doczynienia z tym kosmetykiem, ale przekonałaś mnie do niego i chętnie o wypróbuje.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejka,
    mam już 3 opakowanie Shikakai. lubię go i nie lubię.
    Lubię za:
    -EFEKT , włosy po proszku są jakby grubsze, niesamowity efekt,
    - za to, że zlikwidował mi łupież,
    - dobrze zmywa oleje,
    - wzmacnia włosy, są mocniejsze, zatrzymuje wypadanie
    -włosy są super oczyszczone

    Nie lubię za:
    -ZAPACH, doprawdy nie zauważyłam zapachu śliwki, wręcz przeciwnie sam proszek śmierdzi, to nie jest nawet zapach ziołowy tylko cierpki, duszący, fuj, włosy po proszku nie pachną ładnie
    -wydajność - tragiczna
    -cena! w Anglii kosztuje funciaka a u nas 15 zł:O
    -koszmarny proces przygotowania i nakładania. Sam proszek wymieszany z wodą nakłada się tragicznie (ja używam do tego pędzla fryzjerskiego do nakładania farby:), zmywanie go to męczarnia, po całej zabawie zostaje zapaskudzona łazienka itp
    -po umyciu jest dosłownie siano i kołtuny
    -mnie uczula, głowę nie, ale na twarzy i ciele po użyciu mam dużo czerwonych placków:/

    Jednak mimo wszytsko polecam, bo wyleczył mnie z włosowych koszmarków. Teraz mieszam go z szamponem i jest mniej więcej ok.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Anglii serio kosztuje funciaka? WYbieram się na wakacje do Londynu, więc może przywiozę takie cudeńko... :D w liczbie z 3.

      Usuń
  17. Słyszałam już o nim wiele dobrego,ale na sobie nie próbowałam nigdy. Ziółka różne w pielęgnacji lubię,więc shikakai do mnie zawita ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. kiedyś używałam, miałam próbkę z helfów, ale nie wspominam jakoś super. były to początki moich włosowych eksperymentów, więc może coś robiłam nie tak;) muszę kiedyś jeszcze spróbować, teraz trochę bardziej świadomie:)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja jeszcze nie miałam styczności z żadnymi kosmetykami z Indii:( ale kiedyś to nadrobię..:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziękuję :)
    Już odpowiedziałam na ten TAG kilka dni temu :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Słyszałam o nim i czaję się :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ojej, wreszcie coś co może mnie uratować. Do mycia odżywką jestem totalnie nieprzekonana... A jakieś słuchy na wizażu poszły że po dzięcięcych wypadają włosy, SLS męczy.... Mój pielęgnacyjny mętlik w głowie chyba rozgoni ten Shikakai :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Podoba mi sie. Mieszam z pozostalymi heshowymi ziolami jak neem, tulsi, brahmi, amla, maka, czy heenara (szampon do wlosow). Dodaje tez platkow roz i/lub zmielonej pomaranczy.mieszam tez z glinka. Zaleznie na co mam ochote, albo co mam pod reka. Ale szczerze mowiac shikakai z mazidel bardziej mi sie podobal pod wzgledem dokladnosci zmielenia, ale drogi i to mocno jest. Heshowy ma wielkie grudki. Khadi .nie znam, ale tez drogi jest..

    OdpowiedzUsuń
  24. idosi.org/gjp/3(1)09/2.pdf 

    Niektorzy potrzebuja potwierdzenia badaniem tego, co inni wiedza od dawien dawna...;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja używam i mam mieszane uczucia. Sama widziałam kilka przepisów i próbowałam już z zimną wodą, z ciepłą. Nawet wypróbowałam pomysł, który mówił, że warto to chwilę gotować... Na włosy działa dobrze, wyglądają ładnie, odżywia, a stosują też z Amlą, Maką i Brahmi. Może ja mam problem, jednak tak długo miałam suche włosy, że takie oklapnięte, odżywione i pełne blasku teraz wydają mi się tłuste, choć nie zachowują się wcale jak tłuste... Albo po prostu nie domył mi włosów po olejku do końca.

    Poza tym u mnie bardzo szybko się zużywa.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziś zakupiłam go na allegro. Zachwycił mnie jego super naturalny skład, a jestem wielbicielką naturalnych produktów.
    _____________________________
    dopiero zaczynam bloga o naturalnej pielęgnacji;
    http://raspberryandstrawberrybeauty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Do mnie właśnie dotarło Shikakai , ale w kostce i muszę powiedzieć, że sama teraz nie wiem czy używać czy nie, bo opinie o nim są z goła różne. Poza tym nie jest tak naturalne jak się tego spodziewałam. Mogłam wybrać wersję sproszkowaną...

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja chyba zrezygnuję z szamponów i odżywek. Aritha + amla + shikakai to mój szampon, albo henna + ghassoul. Oczywiście z wodą albo dodatkiem soku aloesowego a teraz kilkoma kroplami olejku z mięty pieprzowej i rozmarynu. Odżywka to olej rycynowy z olią z oliwek olejkem pomarańczowym cedrowym albo powyższymi dwa razy w tygodniu. Emulguję żelem lnianym, który zostaje po rozwodnieniu jego częsci i stosowaniu jako podkłąd z sokiem aloesowym pod olej. W końcu mogę myć włosy co dwa dni, czego żadna dieta kosmetyki i inne cuda nie zdołąły uczynić. A włosy robią się bardzo fajne.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku i Czytelniczko! Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią i włączysz się do dyskusji.

Lawina spamu zmusiła mnie do blokady możliwości komentowania anonimom - mimo wszystko zachęcam Was gorąco i czekam na komentarze!