Wiedzma bloguje (Czarownicująca): Wrażenia kosmetyczne z UK - post pożegnalno-powitalny

środa, 29 listopada 2017

Wrażenia kosmetyczne z UK - post pożegnalno-powitalny


Witajcie!

Wróciłam! A przynajmniej wróciłam do PL. Nowe doświadczenia, nowa perspektywa - wszystko cenne, ale w domu najlepiej ;)

Walizki i pudła w większości rozpakowane, pranie porobione. Przyzwyczajanie się do polskiej rzeczywistości na nowo - in progress (masło za 7,99? kiedy to się stało???).

W tle pisze się i dojrzewa wpis o wakacjach na Malcie w listopadzie.

Na rozgrzewkę proponuję krótki wpis, o moim kosmetycznym doświadczeniu z zagranicznych wojaży. Od razu wybaczcie zdjęcia - razem z przeprowadzką dzieje się remont, przemeblowanie, większe porządki i tego typu chaos.

Zapraszam!


OFERTA KOSMETYCZNA W UK

Jeśli zaglądasz na drugiego bloga - Nieznana Blogerka, drugi blog - na bieżąco opisywałam wrażenia z różnych dziedzin nowej rzeczywistości. Ogólnie warunki zdominował fakt, że mieszkałam w niedużej miejscowości, a dostęp do do dobrodziejstw cywilizacji miałam ograniczony (czytaj zakupy przez internet: wszędzie wymagane konto w angielskim banku, którego nie udało mi się założyć).

Na jedno kopyto

Oferta kosmetyczna najłatwiej dostępna, czyli w supermarketach, zaskoczyła mnie bardzo na minus. Pół menu zapewnia Unilever, reszta to marki własne sieci dziwnie podobne do oferty w/w giganta, a na deser droższe kosmetyki udające naturalne. Każda szanująca się marka ma linie z tymi samymi substancjami "tytułowymi" - keratyna, argan, oliwa, aloes, woda kokosowa; paraben free ale pochodne formaliny już nikomu nie przeszkadzają. Nie zauważyłam lokalnych firm, nie zauważyłam różnorodności. Istnieją tylko dwa typy cery - tłusta trądzikowa i sucha wrażliwa. Włosy dziecięce albo zniszczone. Alergik nie ma wielkiego wyboru, wazelina albo olej kokosowy.
Wniosek: mamy bardzo ciekawy rynek kosmetyczny w PL. Jest sporo trendów, firmy potrafią nasłuchiwać, co w blogach piszczy, żeby poszerzyć ofertę. Doceniam!

Promowanie natury

Z drugiej strony natura jest mocno propagowana, nie w samych kosmetykach, ale jako "pierwsza pomoc" i profilaktyka. Olejek herbaciany można kupić WSZĘDZIE, a nie trudno o eukaliptusowy, goździkowy i wodę oczarową.

Drogerie

Drogerii podobnej do Rossmanna, DMa czy Hebe brak. Jest co prawda Boots, ale nie znalazłam tam tego, co tak lubię we wspomnianych sieciach - np ciekawej składowo marki własnej. Dostępna oferta zupełnie mi nie podeszła, więc nie zaglądałam tam zbyt często.

Dobrze i lepiej - naturalnie

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w sklepach z dobrem dla włosów afrykańskich (tzw "black shop"). Te niestety odkryłam za późno i nie zdążyłam dogłębnie zwiedzić. Cała półka olejów, mieszanek olejowo-ziołowych, sera. Majonezy do włosów, pomady, nawet dedykowane odżywki myjące! Toniki i wcierki do skóry głowy.
Większość raczej zbyt treściwa dla europejskich włosów (afrykańskie mają inną strukturę i co za tym idzie, inne potrzeby) ale prędzej czy później znalazłoby się coś nawet dla moich niskoporów.

Przyjemnie wygląda oferta również w sklepach ze zdrową żywnością i z kosmetykami eko. Inaczej niż się człowiek przyzwyczaił tutaj (np nie zauważyłam oznak zainteresowania ziołolecznictwem, jak już ktoś sięga po zielone leki to w gotowym preparacie) ale wybór kosmetyków jest, na różną kieszeń. Buteleczki z różnych zakątków świata, nawet coś rosyjskiego by się znalazło. A i mój kosmetyczny minimalista zadowolony: macerat z nagietka, woda różana i masło shea i mamy zestaw na większość potrzeb skóry i włosów.

MOJA KOSMETYCZKA

Na wyjazd spakowałam tylko niezbędne minimum kosmetyków, licząc na uzupełnienie zapasów na miejscu. Sprawdzony szampon, JEDYNA pasta do zębów, próbki kremów z Sylveco, duet mocznikowy i zestaw pierwszej pomocy na wypadek uczuleń, podrażnień, zadrapań itd. Nie wszystko się przydało, a potrzeba było wiele więcej ;)

Bardzo szybko zamówiłam przesyłkę z PL, bo nie wszystko udało się znaleźć na miejscu.
-płyn do higieny intymnej - niepopularne, trudno znaleźć, dwie marki na krzyż, obie SLS i mocno perfumowane
-żel do mycia twarzy - jak wspomniałam, tam istnieją dwa typy cery i moja się nie załapuje; wszystko za mocne albo za tłuste, zazwyczaj mocno perfumowane
-pomadki ochronne - mają ale albo do d*** albo naturalne z mentolem (nie lubię)
-woda brzozowa dla mężczyzny - nie istnieje.

Nie przydały mi się kosmetyki mocno nawilżające do ciała (must have w PL) - wilgotne powietrze i bardzo miękka woda jednak mają wpływ nawet na najsuchszą z cer.

PIELĘGNACJA W SKRÓCIE

Nie że opis w skrócie, tylko moja pielęgnacja była w skrócie. Nowe warunki życiowe nie zawierały wiele przestrzeni, a siły i czasu starczyło na minimum.

Twarz
Tonik Pat&Rub od Balbiny Ogryzek + macerat nagietkowy
Do mycia żel Sylveco tymiankowy
Spróbowałam ściereczki muślinowej i gąbki konjac, podobało mi się ale zwyczaj się nie przyjął.
Nie malowałam się ani razu, skaner i tak kochał mnie bezgranicznie ;)

Włosy
Woda w kranie miała bardzo niskie ciśnienie, co razem ze stanem włosów, z jakim wyjechałam (suche i plączące się siano, wypadające na potęgę) mogły mieć tylko jedno rozwiązanie - nożyczki. Efekt pokazywałam już na blogu TUTAJ.
Po tym zabiegu wystarczyła pielęgnacja minimalistyczna, szampon dopieszczający skórę głowy i silikonowe serum na końcówki.

Chętnie pokażę się Wam niedługo, jak tylko odwiedzę fryzjera. Właśnie mam jeden z tych głupich momentów w zapuszczaniu włosów po trwałej - końcówki odwijają się każda w inną stronę, część według zabiegu, część po mojemu - razem CHAOS ;)



Trudne sprawy
Pierwsza odsłona trudnych spraw. Co stopy i dłonie przechodzą na początku kariery magazyniera tego się nie da przewidzieć. Na podrażnione dłonie sposobem okazał się prosty krem z keratyną (tworzy nietłustą warstwę ochronną) i w pewnym stopniu chroni przed uszkodzeniami mechanicznymi, o które nietrudno przy powtarzaniu czynności w nieskończoność. Drugi koniec czyli STOPY (NB - Z życia klasy robotniczej #footporn) o ile zniosły sporo od butów ochronnych, tak dzięki miękkiej wodzie zapomniałam o suchych piętach. W tym aspekcie więc testowałam głównie wkładki do butów i antyśmierdziele.

Druga trudna sprawa jest taka, że... kobiety tam chyba się nie golą? Nie zabrałam golarki elektrycznej ani depilatora, nastawiając się na zakup na miejscu, gdyż moje sprzęty już nie domagają - i nawet w internetach nie było.

PAMIĄTKI KOSMETYCZNE

Na zakończenie angielskiej przygody zakupiłam sobie kilka produktów do przetestowania w polskich warunkach. Albo po prostu na pamiątkę. Albo zdały egzamin na tyle, żeby dostać cenne miejsce w paczce na powrót.


WŁOSY:
Szereg otwiera Garnier. Inne linie niż u nas, ale podobna filozofia składów, tzn nieźle jak na drogeryjne, słabo jak na naturalne ale w sumie niezła, bezpieczna pielęgnacja. Zainteresowanych składami odsyłam np tutaj.
-szampon Garnier Ultimate Blends, Delicate oat - dla wrażliwców, z owsem i ryżem. Nie obciąża, wygładza (skrobia), przedłuża świeżość skalpu. Bardzo mi służył, potem coś się popsuło. Dam mu jeszcze szansę za jakiś czas.
-odżywka G UB, Coconut oil & Cocoa butter - skład dobrze się zapowiada dla włosów niskoporowatych, zapach nie jest słodki, taka gorzka czekolada. Zbyt bogaty przy wysokiej wilgotności, zobaczymy jak się spisze w warunkach polskiej zimy.
-szampon G UB, Coconut water & Aloe vera - lekki, zapowiada się na nawilżający (nawadniający). Co taki szampon robi w wilgotnej Anglii? Zapewnia popyt na silikony? :P
-ASDA, Moisture boost - odżywka marki własnej sieciówki, potencjał na co-wash. Skład podobny do odpowiednika z Herbal Essences.
-podróbka szczotki TT za funta. Przyjemnie masuje skalp, radzi sobie ze splątanymi końcówkami. Nie wróżę jej trwałości.
-serum silikonowe Salon Chic - sam silikon, bez niczego! Działa, nie uczula, tego szukałam!


NATURALNIE I EGZOTYCZNE

Efekt wizyt we włosowym blackshopie, sklepie z jedzeniem afro-karaibskim, "zielarni" i drogerii:
-olej musztardowy - do masażu i olejowania włosów. Bo nie miałam jeszcze. Zawiera "naturalne silikony" podobnie jak olej abisyński i brokułowy
-olej z palmy czerwony - do mydła, już mały dodatek daje piękny kolor <3 ; dużo tańszy niż u nas
-Pampering Stretch Mark Oil - olejek na rozstępy luźno inspirowany Bio-Oilem. Przyjemna oliwka do suchej skóry, poza tym nic szczególnego.
-macerat nagietkowy - bardzo przyjemny do twarzy, nie farbuje
-nierafinowane masło shea ŻÓŁTE :D
-afrykańskie czarne mydło Dudu Osun - dużo tańsze niż u nas. Jeszcze dziewicze.


I INNE

Kategoria random:
-KTC woda różana ze spożywczaka (moja ulubiona mgiełka do twarzy!)
-Vaseline Intensive Care Hand Cream Healthy Hands Stronger Nails - wspomniany krem z keratyną. Lekki, wzmacniający, niezbyt przydatny w polskich jesienno-zimowych warunkach
-olejek herbaciany i goździkowy
-ściereczka muślinowa do mycia twarzy
-i na zdjęcie nie załapały się tony tamponów z aplikatorem - u nas niepopularne, tam dostępne we wszystkich rozmiarach, chłonnościach i jakby ktoś się uparł to nawet kolorach.


Oprócz turystyki kosmetycznej miałam nadzieję na turystykę kulinarną, co udało mi się tylko w niewielkim stopniu, ale o tym może innym razem ;)


Coś ciekawego pojawiło się w PL jak mnie nie było?

Ściskam i do przeczytania wkrótce!

Wiedźma

16 komentarzy:

  1. Bardzo fajny tekst. Bardzo doceniam polski rynek, bo jak tak człowiek sobie pojedzie i za granicę to w baaardzo wielu krajach występują tylko te dwa "typy cery", o których piszesz... a u nas w sumie to bardzo dużo totalnie naturalnych kosmetyków jest nawet w dużych sieciówkach (Natura, Hebe, w największych Rossmannach bywa chyba czasem Sylveco?). Ogólnie lipa.

    A ten Pampering Stretch Mark Oil też jest na parafinie, jak Bio Oil?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładniejszy skład :) oleje, bazowy z pestek winogron, w połowie składu emolient suchy i witaminy A E.

      Intryguje mnie fenomen Biooil. Kolejna koleżanka po ciąży zachwycona. Znajoma alergiczka jest uzależniona. Dostałam w prezencie i nie wiem jak zużyć, zupełnie nie dla mnie, może doczeka do ciąży i wtedy się wykaże ;)

      Usuń
    2. U atopików te zachwyty są dla mnie oczywiste, ciężko o lepszą grupę składników dla nich niż oleje mineralne czy lekkie silikony. Ale samego fenomenu też nie rozumiem i jestem ciekawa jego źródeł :) A tej Twojej oliwki to w ogóle chętnie bym spróbowała!

      Usuń
    3. Nie poleciłabym Biooila atopikowi, za dużo ziół, za lekki :)
      A ta moja oliwka bardziej, dobrze działa na odwodnioną skórę, dobrze się wchłania i zmiękcza. Podobny poziom szczęścia jak przy oliwce BDfM

      Usuń
    4. Jeśli ktoś jest atopikiem, ale uczulenia na jego składniki nie ma, to taki parafinowy okład mógłby być bardzo kojący :) Ale fakt, przyznaję się bez bicia, że skład Bio Oilu miałam "zapamiętany" znacznie biedniej niż się faktycznie prezentuje - wygooglałam go sobie po Twoim komentarzu i rzeczywiście, trochę się zagalopowałam z tymi oczywistymi zachwytami ;P

      Usuń
    5. Nie wiem, jak tego dokonali, ale mimo bazy parafinowej olej jest lekki, dla mnie np zbyt lekki nawet w fazie łagodnej.
      Za to tylu zachwytów się nasłuchałam od świeżej mamy bliźniaków, że w ciąży lecę prosto po BO ;)

      Usuń
    6. Ciekawa sprawa. Ogólnie nie byłam w UK dlatego bardzo zaciekawiły mnie te spostrzeżenia:)

      Usuń
  2. A tę wodę różaną na jakim dziale znalazłaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się naturalne oleje, dobrze działa na skórę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Twojego entuzjazmu nie podzielam ale... jakoś nie przypadły mi do gustu.

      Usuń
  4. Zaskakujące marki, nowe trendy i produkty, które trafiają w moje gusta.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku i Czytelniczko! Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią i włączysz się do dyskusji.

Lawina spamu zmusiła mnie do blokady możliwości komentowania anonimom - mimo wszystko zachęcam Was gorąco i czekam na komentarze!