Wiedzma bloguje (Czarownicująca): Trudne sprawy. Mizofonia

piątek, 14 lipca 2017

Trudne sprawy. Mizofonia


Hej!
Założenie nowego bloga chyba pozwoliło mi przerwać blokadę pisarską. Może nie dzieje się na nim wiele, ale myślę znowu o pisaniu, tworzę szkice i zbieram siły!

Nasunął mi się temat trudniejszy, więc wracam z nim tutaj, bo chciałabym, aby wywiązała się dyskusja i dotarła do większego grona.

Złe dźwięki

Kto lubi dźwięk łamanego styropianu? Albo zgrzyt kredy na tablicy? Skrzypienie nienaoliwionych zawiasów? Zazwyczaj wywołują one ciarki i nieprzyjemne uczucia. Chcecie, żeby zniknął.
A teraz wyobraźcie sobie, że takich dźwięków jest więcej i otaczają was na każdym kroku, a ich działanie nie traci mocy. W takim przypadku możesz być mizofonikiem, jak ja.

Mizofonia (z gr. misos – nienawiść, phone – dźwięk), inaczej SSSS (Selective Sound Sensitivity Syndrome) – jeden z rodzajów nadwrażliwości na dźwięki. Chory na mizofonię doznaje silnie negatywnej emocjonalnej reakcji w odpowiedzi na określone odgłosy, szczególnie te wydawane przez innych ludzi, jak np.: głośny oddech, chrapanie, mlaskanie, pociąganie nosem, chrząkanie itp. Reakcję tę opisuje się często jako niemożliwą do opanowania mieszaninę złości i lęku, połączoną z psychicznymi i somatycznymi objawami reakcji walki i ucieczki. Osoba z mizofonią może nie tolerować różnej ilości dźwięków, przy czym najtrudniejsze do zniesienia są z reguły odgłosy wydawane przez najbliższych. [...] źródło - wiki

Odrobinę więcej światła na temat rzuca poniższy filmik.




Albo ten:




W wielkim skrócie - przyczyna jest taka, że mózg osoby dotkniętej problemem ma błędy w okablowaniu, przez co 1) mocniej reaguje na niektóre bodźce dźwiękowe 2) łączy je z silnymi emocjami 3) nie pozwala odwrócić od nich uwagi. Czemu akurat te bodźce? Nie wiadomo.

Jak widzicie - przypadłość przykra i ciężka do wytłumaczenia otoczeniu, przez to jeszcze bardziej przykra.

U mnie zaczęło się, gdy miałam naście lat i trwa. Niestety jest coraz trudniej, bo coraz więcej jest sytuacji, w których przebywa się wśród ludzi a coraz mniej wypada zwracać komuś uwagę. Wiecie - co innego brat, co innego współlokator. Co innego dobra koleżanka, co innego współpracownik albo nie daj bosze szef. Nieważne, czy to brak umiejętności (dzieci), kwestia kultury (Azjaci), problem zdrowotny (wiecznie zatkany nos, uciekająca sztuczna szczęka, strzelające stawy, nerwicowy odruch) czy zwykły brak ogłady.




Wyobraźcie sobie, że scena z filmu [0:48 - 2:08] nie dotyczy tego, że bohaterka nienawidzi tego faceta. To właśnie czuje mizofonik, jak żujesz gumę z otwartą paszczą albo siorbiesz herbatę, nawet jeśli kocha Cię nad życie. A co dopiero jak nie kocha.

Od lat zbieram techniki radzenia sobie z mizofonią, niestety działają średnio, więc najczęściej jeśli mogę - puszczam głośno muzykę / zakładam słuchawki albo opuszczam pomieszczenie.


Techniki radzenia sobie z mizofonią (pozbierane w internetach)

Zrelaksuj się. Odprężony mózg lepiej radzi sobie ze stresem, a tym jest dla niego ta sytuacja.

Stwórz swoją podstrefę komfortu, czyli uprzedź sytuację, np puszczając ulubioną muzykę, która sprawi, że dźwięki nie będą tak słyszalne.

Wytłumacz sobie. Często zracjonalizowanie sytuacji zmniejsza jej ciężar emocjonalny, a tym samym moc ("To dziecko pociąga nosem bo ma katar. Też mam katar i być może pociągam nosem nieświadomie". Czasem trochę złośliwie "Może osoba żująca głośno gumę sama ma problem* i dźwiękiem odgradza się od świata").

Przyłącz się, naśladuj. Kiedy ktoś mlaszcze bananem, ty też zjedz banana! Mózg słyszy własny dźwięk, który jest znajomy i przewidywalny i nie stresuje się albo stresuje mniej. Możesz próbować zsynchronizować się z inną osobą, ale może to zostać odebrane jako przedrzeźnianie.

Porozmawiaj, poproś, wytłumacz. Mało kto zdaje sobie sprawę, że go słychać, a tym bardziej, że komuś to bardzo przeszkadza, a raczej nie chce sprawiać komuś przykrości.**

Jeśli problem utrudnia normalne funkcjonowanie, warto zgłosić się do specjalisty - psychologa lub psychiatry. Mówi się, że terapia lekami antydepresyjnymi i przeciwlękowymi zmniejsza nasilenie objawów, podobnie szansę daje hipnoza i autohipnoza.

Moim zdaniem - warto zadbać o zdrowie układu nerwowego od strony diety, jeśli trzeba suplementów*** i trybu życia, w tym odpowiednia ilość snu i odrestaurowująca aktywność fizyczna****. Osłabiony organizm gorzej radzi sobie ze wszystkim.

*Znajoma pedagożka uważa, że każdy z nas ma jakieś stadium autyzmu.
**Zdarza się, że dana osoba potraktuje prośbę jako ograniczenie swojej wolności, potraktuje Cię jak wariata albo będzie robić na złość. Może ten... odgradza się?
***Powszechnie wiadomo o dobroczynnym działaniu na układ nerwowy magnezu i witamin z grupy B. Mnie w gorszych chwilach ratuje megadawka wapna, ale właściwie nie wiadomo, czemu działa.
****Joga. Basen. Kick-boxing ;)

Leczenie

Medycyna i nauka jeszcze nie znają sposobu na tę przypadłość, ale szukają.

Problem

Jednym z problemów związanym z owym problemem jest uczucie wykluczenia i odsuwanie się od ludzi. Z obawy przed brakiem zrozumienia albo negatywną reakcją rzadko proszę o współpracę, co kończy się unikaniem sytuacji społecznych. Wyobrażacie sobie seans w kinie z wszechobecnym popcorem? Obiad służbowy, na którym powinnaś błyszczeć intelektem? Zwykły dzień w biurze, z ośmioma osobami w pokoju, z których połowa wali w klawiaturę bo coś nie styka? Ba - randkę, pierwszą noc z nowym chłopakiem, przed którą modlisz się, żeby nie chrapał? Obiad rodzinny, na którym walczysz o pilota, żeby zamiast wiadomości poleciała muzyka, której nie lubisz ale lepsze to niż przykładowa scena z widelcem?
Utrudnia to też relacje z najbliższymi, bo kto chciałby mieć ciągle zwracaną uwagę, mrożące spojrzenia, rozmówcę, który chce od niego uciec jak najszybciej.
Jest też poczucie winy, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że sama robię rzeczy, które przeszkadzają innym, ale nie mam na to wpływu.

https://www.pinterest.com/greiceL/misofonia/

Nie uwierzycie, ile osób w mojej nowe pracy żuje gumę z otwartymi ustami! Oczywiście znoszę w bólu i uciekam z moim wózeczkiem, bo głupio tak zwracać uwagę dorosłym. Ciekawe, bo nie miałabym najmniejszych oporów, żeby zwrócić komuś uwagę, by nie palił w moim towarzystwie albo przypilnować przygotowania i składu mojego jedzenia.

Czy są tu mizofonicy? Jak sobie radzicie?

25 komentarzy:

  1. Nie wiedziałam że to choroba, myślałam że jestem nerwusem, któremu wszystko przeszkadza ;)
    Odkąd pamiętam przeszkadzają mi najzwyklejsze odgłosy jedzenia i picia, żucia i przelykania. Nie jakieś tam niekulturalne mlaskanie, tylko takie normalne fizjologiczne dźwięki, mam od razu ciarki wszędzie. Myjący się kot potrafił obudzić mnie z drzemki, albo wyrzucalam go z pokoju albo sama wychodziła. Staram się nie jeść z własnymi dziećmi przy stole, bo takim maluchom ciężko wytłumaczyć jak dokładnie mają nie robić, poza tym jak te niejadki już coś jedzą to lepiej im nie przerywać ;)
    Co ciekawe, sama żuję gumę w hurtowych ilościach, przy ludziach staram się nie mlaskac, ale kiedy jestem sama... ten dźwięk sprawia mi niewytlumaczalną przyjemność. Ale ktoś inny już nie może :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAA!!! Mam to samo! Odgłosy jeszenia, myjącego się kota! Sprawiają, że jestem bardzo nerwowa! A już jak ktoś brzydko je, jak słyszę typowe mlaskanie- po prostu nie jestem w stanie wytrzymać!!! Te dźwięki po prostu wzbudzają we mnie taką niesamowitą agresję, że w życiu bym o nią siebie nie podejrzewała.
      Ale nie mam tak, żeby moi odgłosy sprawiało mi przyjemność

      Usuń
    2. Anna W - podobnie jak Twoje żucie gumy - ja mam czipsy. Z zamkniętymi ustami, ale czipsów nie da się jeść cicho. Samo chrupanie jest mi obojętne, ale czipsy uwielbiam!
      Nie zdzierżyłabym, gdyby ktoś chrupał przy mnie coś tak głośnego jak czipsy a ja nie mogłabym tego zagłuszyć jakoś.

      I tak, dzieci są trudne pod tym względem ;]

      Usuń
    3. Ciężki ale potrzebny temat. Mnie to nie dotyczy co nie zmienia faktu, że mąż swoim chrapaniem doprowadzał mnie do takiego szału, że momentami byłam w stanie go zabić. Na szczęście używa snoreeza i już nie muszę tego robić

      Usuń
    4. Chrapanie potrafi być bardzo dokuczliwe dla współspacza. Sam fakt powtarzającego się nieprzesypiania nocy może doprowadzić do szaleństwa ;]

      Usuń
  2. Potrzebny wpis, Wiedzmo. U UK rozwija sie cos co sie nazywa Neuro Diversity. To taki nurt w wartosciach ludzkich ktory mowi o tym, ze roznice w budowie mozgu sa jak roznice w np. budowie ciala. Maja swoje wady i swoje zalety ale wszystkie sa piekne i potrzebne. I ja sie pod tym podpusuje obiema rekami. Piwodzenia w Nowym Kraju. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Neuro Diversity! Bardzo mądry nurt!

      Usuń
    2. Ostatnio próbowałam znaleźć czy to się jakoś nazywa. Eh już czytanie o tym mnie zdenerwowało. Ale widze, ze jest więcej takich osób.:)

      Usuń
    3. Mi lepiej ze świadomością, że nie tylko ja. Czuję się czasem jak wariatka...

      Usuń
  3. Ciekawy temat poruszyłaś. Wyobrażam sobie jak duży może to być problem. Też zapewne wstydziłabym się zwracać uwagę osobom z otoczenia, ale chyba jednak powinnaś czasem jakoś delikatnie zwrócić im uwagę (może w żarcie), ponieważ mogą robić to całkowicie nieświadomie. Takie obsceniczne żucie gumy denerwowałoby chyba każdą osobę, nie tylko mizofonika. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, z tym zwracaniem uwagi. Skok ciśnienia jest natychmiastowy, nie umiałabym się spokojnie odezwać do tej osoby.
      A żarciki ogólne "profilaktyczne" nie działają, bo mało kto pomyśli, że to o niego chodzi.

      Usuń
  4. Kurde mam to, najgorsze że coraz więcej "dziwnych" odgłosów mnie denerwuje :/ A z wiekiem jest coraz gorzej .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jest za późno! Już znasz wroga - teraz za rogi go! :D

      Usuń
  5. Dziękuję za ten wpis! Być może uratawołaś mnie przed rozwodem ;) od lat strasznie irytuje mnie zachowanie mojego męża. Zwraca mi uwagę jak jem czipsy, żuję gumę(z zamkniętymi ustami), a już do szewskiej pasji doprowadza mnie jak wychodz z jadalni kiedy wspólnie coś jemy. Myślałam, że złośliwie się mnie czepiał jak miał gorszy dzień. A on po prostu tak ma... zupełnie inaczej popatrzyłam na jego zachowanie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, cieszę się, że pomogłam zrozumieć istotę sprawy :) Bardzo pomaga, jeśli możemy liczyć na najbliższych!

      Usuń
  6. Równiez nie miałam pojęcia, ze jest to choroba. Po prostu tłumaczyłam sobieże mam taki charakter i po prostu wszystko mnie denerwuje. Męczy mnie bardzo wiele dźwięków, co ciekawe pozornie przyjemnych dla wielu osób.

    Mój mąż również nie przepadam za niektórymi odgłosami. Ilość ich jednak jest zdecydowanie mniejsza niż u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest taka teoria, która mówi, że mizofonia powstaje w wieku dojrzewania, gdy w mózgu trwa przebudowa o randze rewolucji. Na skutek silnych emocji lęku i/lub gniewu (u nastolatków wszystkie emocje są silne), które często(?) czasem(?) dochodzą do głosu przy rodzinnym stole, pojawiają się dodatkowe połączenia, które potem zatruwają nam życie, bo mózg odgłosy jedzenia odczytuje jako sygnał do lęku i/lub gniewu. W tych hipotezach nie chodzi o to, że każdy mizofonik pochodzi z rodziny, w której awantury były chlebem codziennym. Wystarczy niepozorny konflikt z rodzeństwem, czy cokolwiek innego. Kluczem są emocje, z którymi nastolatek często sobie nie radzi.
    Bardzo długo przeżywałam poczucie winy z powodu mizofonii. Teraz mi przechodzi. I wzrasta na szczęście poziom asertywności :) Ostatnio telefonującej do mnie współpracownicy powiedziałam, żeby zadzwoniła, gdy skończy żuć gumę, bo to mnie rozprasza ;) I co? I nic złego się nie stało. To ona czuła się głupio. I słusznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoria brzmi bardzo prawdopodobnie, wydaje mi się, że w wielu przypadkach tak jest!
      Gratuluję rozwiązania sytuacji z rozmową telefoniczną! :)

      Usuń
  8. Mam wrażenie, że mam słabą odmianę mizofonii. Albo nadwrażliwość słuchową związaną ze stwierdzonym w dzieciństwie "słuchem absolutnym". Denerwuje mnie coraz więcej dźwięków i najchętniej wyciszyłabym świat. Czy to oznacza, że kwalifikuję się na posiadaczkę ślimaczków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zastanawiam, czy "błąd w kodzie" związany z nadwrażliwością nie leży gdzieś blisko słuchu muzycznego... albo może słuch jest naszym zmysłem dominującym, że tak sporo się kręci wokół dźwięków?

      Usuń
  9. Mam to :( Kiedyś drażniły mnie różne odgłosy, a np chrząkanie mojej mamy doprowadzało mnie do jakiegoś szału, czasem myślałam czy nie jestem jakaś nawiedzona ;/ Na szczęście po wyprowadzce od staruszków polepszyło mi się z tymi "starymi" odgłosami, teraz niestety mam nowy odgłos,strasznie wstydliwy, który mnie wkurza do tego stopnia, że najpierw mi wali serce, potem czuję, że kipię ze złości, a następnie czuję że musze coś zrobić, skrzyczeć kogoś,uderzyć itp trochę tak jak koń który dostaje ostrogą, to też mam taki nagły impuls ;/ bardzo sobie z tym nie radzę :(

    No i od dziecka miałam fobie związane z zapachem ;/ rodzina mnie brała trochę za świrka i nawet do psychologa zabrali, ah szkoda gadać, tacy psychologowie jak tamci powinni być karani ;/
    Okropnie mnie drażni zapach cebuli na ubraniach ludzi, jak wychodzę od kogoś, a ten smażył przy mnie i czuję na sobie, na ubraniach ten zapach to jest dramat, jestem zła, zdenerwowana sfrustrowana, zachowuję się irracjonalnie.
    Oj dużo zapaszków mnie drażni, temat rzeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Również cierpię na mizofonię a co gorsza muszę żyć w budynku wielorodzinnym wśród sąsiadów. Codzienne ekscesy rozbrykanych dzieciaków, szczekających piesów, odgłosy telewizora czy radia sąsiadów czy dobiegające zza ściany rozmowy doprowadzają mnie do białej gorączki. Przekleństwo leci za przekleństwem. W myślach życzy się sąsiadom wszystkiego co najgorsze aby tylko zamilkli. Tak się nie da żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To im puść ;D
      https://www.youtube.com/watch?v=dUtryO_NHBU
      B

      Usuń
    2. Btw nie wiedzieć czemu - jak mam największy "ul" w głowie to ten utwór mnie uspokaja. A jak mniejszy - to irytuje.

      Ginekolożka poleciła mi właśnie inozytol (wit. B8) w dużych dawkach, na "ul" też ma szansę pomóc uspokajając układ nerwowy.

      Usuń
  11. Jak dobrze że o tym napisałaś! Do tej pory sądziłam, że jestem świrnięta, przewrażliwiona. Teraz wiem, że takich osób jest więcej, a samo to jest już znaczącą pomocą. Pozdrawiam wszystkich mizofoników!

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku i Czytelniczko! Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią i włączysz się do dyskusji.

Lawina spamu zmusiła mnie do blokady możliwości komentowania anonimom - mimo wszystko zachęcam Was gorąco i czekam na komentarze!