Witajcie :)
Dawno, dawno temu, Kascysko pisała o swoich doświadczeniach z dietetykiem. Niedawno temat poruszyła Anwen i pomyślałam, że teraz kolej na mnie.
Bo dieta to nie tylko walka ze złymi nawykami i odchudzanie.
Żyjemy w epoce uświadamiania sobie na każdym kroku, że "jesteś tym co jesz". Już nawet szary obywatel wie, że tłuszcze trans są fuj, że pięć porcji warzyw dziennie i że lody o smaku truskawkowym nie liczą się jako porcja ;]
Ja przychodzę z trochę innym podejściem do zagadnienia - mianowicie przerabiam dietetyczne leczenie i wspomaganie leczenia chorób.
Znowu - powszechnie wiadomo, że istnieją choroby, w których powinno się przestrzegać pewnych zaleceń, np alergie, celiakia, cukrzyca. Tymczasem to tylko wierzchołek góry lodowej, bo odpowiednio dobraną dietą można regulować układ hormonalny, wspomóc tarczycę, wyleczyć od środka przyczynę nawracających stanów zapalnych skóry. Z odpowiednią dietą możesz ustrzec się np wrednego bólu stawów, które wlecze się po rodzinie jak klątwa, chociaż niby z genami nie wygrasz.
Tu wkracza dietetyk kliniczny :)
Wizyta
Umawiasz się na wizytę i w ten dzień zjawiasz się z grubą teczką wyników badań z ostatnich lat, w tym ze świeżutką morfologią i przeglądem dotyczącym tego, co Ci dolega.
Ważysz się na specjalnej wadze, po czym z radością stwierdzasz, że jednak masz jakieś mięśnie. Musisz przytyć tłuszczem 2kg, więc czujesz się wyjątkowo.
Przedstawiasz listę życzeń. Ustalacie wspólnie z dietetykiem, czy twoje życzenia są realne do spełnienia ;]
Ewentualnie ustalacie priorytety.
Jako, że zjawiłam się z listą długą na stronę - założyłyśmy, że najpierw zajmiemy się jelitami i uzupełnieniem ewidentnych niedoborów (wynikających z ograniczeń dietetycznych oraz zwiększonego zapotrzebowania z racji problemów zdrowotnych) a potem resztą, która w międzyczasie może sama zaskoczyć :)
Diagnoza i zalecenia
Ty wracasz do domu, a dietetyk siedzi nad notatkami. Na koniec kleci zalecenia i dostajesz długiego maila ;]
W mailu znajdujesz długą rozpiskę. Proporcje makro, jakie powinny znaleźć się w twoim menu. Listę produktów, z którymi szczególnie warto się zaprzyjaźnić. Kuracje dodatkowe, które pomogą tam, gdzie rzeczy nie dzieją się same. Badania, które ewentualnie warto wykonać.
Jest taki myk, że dietetyk, nawet kliniczny nie może oficjalnie zlecić badań ani interpretować ich wyników. Ale i tak zrobi to lepiej, niż dr google. Wie też, kiedy należy odesłać pacjenta do lekarza.
Zalecenia dodatkowe
Nie ogarniasz ogromu zaleceń i zamawiasz dodatkowo tygodniowy jadłospis. Dietetyk ma trudne zadanie, bo masz specyficzne potrzeby.
Finalnie wykorzystujesz trzy przepisy z jadłospisu, bo potrawy jakoś ci nie leżą ;]
Jesteście w stałym kontakcie, więc ustalacie, że ważniejsze, żeby trzymać się listy produktów bezpiecznych i przemycić kilka najważniejszych produktów w ciągu dnia.
Kontakt
Jesteś szczęściarzem, i twój dietetyk odbiera wszystkie telefony z dziwnymi pytaniami i odpisuje na maile. Wymieniacie się przepisami i teoriami. Pod koniec miesiąca twój dietetyk też próbuje potraw z twojej diety ;)
Efekty
Nie oszukujmy się - efektów nie da się przewidzieć i nie ma gwarancji, że poprawa będzie spektakularna ani szybka. Organizm ludzki jest skomplikowany i nawet z odpowiednią wiedzą nie da się rozwiązać problemu w jedno popołudnie. Będą zdarzały się ślepe zaułki i wpadki, ale zawsze pacjent wyjdzie z nich z większą wiedzą na temat swojego problemu.
Wrażenia ogólne
Moja kuracja trwa i nie wiem, ile jeszcze potrwa. W pewnym sensie pewnie forever ;] ale cieszę się, że ktoś prowadzi mnie przez obecny zakręt.
Zalecenia, jakie dostałam, to zmodyfikowana wersja diety lowFODMAP. W typowym przypadku ta dieta oznacza ryzyko niedoborów, bo obcina się znaczną część produktów z menu. U mnie było odwrotnie, bo kilka mi dodała :D Co w pewnym sensie odchorowałam, bo rzuciłam się na owoce zgodne z protokołem bez opamiętania i podejrzewam, że właśnie tony cukru z owoców rozbujały mi hormony ;] oraz brak brokułków, które wcześniej pochłaniałam tonami.
Wspomniana dieta uczy zarządzać objawami związanymi z chorobami jelit. Jeśli nie jest w pełni znana ich przyczyna lub jest ona nieuleczalna - jest to IMO bardzo przydatna umiejętność :] Np można zmniejszyć ryzyko gorszego samopoczucia w dzień ważnego spotkania czy na wyjeździe.
Tenże okrojony protokół lowFODMAP jak najbardziej mi służy i lżej mi na serduchu, że w razie kolejnego kryzysu mogę jeść coś więcej niż marchewkę z marchewką.
Jak lowFODMAP okazał się moim świętym graalem - tak rozpisany jadłospis już niezupełnie.
Nie udało mi się odwzorować ani jednego pełnego dnia z rozpiski. Przyczyn jest kilka:
- kilka produktów nie jest dostępna w sklepach w mojej okolicy
- część potraw wymaga innego systemu przygotowywania, niż ten, do którego jestem przyzwyczajona
- niezupełnie moje smaki
- ogromne ilości jedzenia!!! żołądek nie pomieści
- z natury nie umiem stosować się do zaleceń kropka w kropkę;] pod tym względem jestę kotę
Od momentu wspomnianego rozjechania hormonów próbujemy różnych naturalnych i dietetycznych form wspomagania, w konsultacji z zielarką (w razie pytań - sytuacja nie jest poważna a ja mam już mocne uczulenie na NFZ).
Nie wszystko nam wyszło dobrze. Na sugestię dietetyka próbowałam wprowadzić do diety kilka produktów, z których kiedyś zrezygnowałam i niestety musiałam potem odchorować te próby.
Kto gdzie i jak
Wspomnianą dietetyczką jest pani Natalia Bator, oficjalny dietetyk Zielarni Lawenda w Rzeszowie.
Od pierwszego spotkania zrobiła na mnie wrażenie swoją wiedzą, kompetencją, miłym sposobem bycia i otwartym umysłem. Diety lecznicze nie są łatwe w prowadzeniu, więc dobra komunikacja jest niezbędna. Jesteśmy w stałym kontakcie, na obecnym etapie raportuję na bieżąco efekty testów (dla zainteresowanych - etapy reintrodukcji z niezłego bloga FODMAP po polsku).
Może nie jestem uleczona, ale zdecydowanie czuję się lepiej i PEWNIEJ w temacie żywienia i osoba dietetyka klinicznego bardzo mi w tym pomogła.
Co dalej?
Kuracja jeszcze trwa. Przy moim kulawym szczęściu, niedługo po rozpoczęciu terapii spotkałam innych dietetyków, nie do końca konwencjonalnych, z zupełnie innym poglądem na mój problem i z kuracją na przyczynę a nie tylko objawy (jak twierdzą, nie śmiem jeszcze uwierzyć, że to możliwe). Połączone moce terapii wprowadziły wielką rewolucję. Dzieje się :D
Wpis nie jest wynikiem współpracy.
Wypłynął z głębi serducha.
I jak na taki przystało - pewnie jest trochę chaotyczny :) W razie pytań - piszcie w komentarzach a ja uzupełnię / poprawię wpis.
Zainteresowanych dietą odsyłam do dr Google (dieta low FODMAP, dietoterapia itp) i na mój instagram, gdzie wrzucam niektóre eksperymenty kulinarne.
#wiedzmadietuje !!
Pozdrawiam :D
Te powszechnie dostępne zasady zostały chyba stworzone dla wypadkowych i statystycznych a jak wiemy tacy nie istnieją...
OdpowiedzUsuńDietetyk w tym przypadku nie jest drogi i m.in. dlatego zdecydowałam się na wizytę :)
Czasem zmiana proporcji już może coś dać.
A nie mogłam znaleźć pasztetu sojowego bez glutenu, cielęcinki i już nie pamiętam :)
czy ty jesz mięso i tłuszcze zwierzęce? I co o tym mówiła pani dietetyk? (tak, wiem, ze każdy jest inny, ja tylko bardzo chciałabym wiedzieć) Np. mi kiedyś pani dokotor powiedziała żebym stosowała sól, bo ja z niej całkiem wcześniej zrezygnowałam.
OdpowiedzUsuńJem mięso i tłuszcze zwierzęce i mam zielone światło na ilość. W miarę możliwości wybierać te ze szczęśliwego chowu, różnorodnie i próbować nowości (np podroby różnego typu, owoce morza - wiadomo te w miarę możliwości finansowych).
UsuńDrugie zielone światło mam na ufanie swoim przeczuciom więc tak czynię ;)
Poglądy mojej d. w kwestii produktów kontrowersyjnych są chyba mniej skrajne niż moje własne ;p
Ja nigdy nie byłam u dietetyka. Staram się jeść zdrowo i gotować sama ze sprawdzonych produktów. Teraz są to posiłki bogate w własne warzywa i owoce. Dodatkowo piję dużo wody i ziołowe herbatki. Niestety ciężko mi wykulczyć słodycze a to najgorsze.. :)
OdpowiedzUsuńHehe ta, definicja "szczęścia: wg Biedronki może być inna ;) Niestety dla Ciebie - moja przyszła rodzina ma kontakty, więc nie pomogę ;] Trochę szczęśliwszą kurę z Podlasia kupisz czasem w Delikatesach Frac.
OdpowiedzUsuńMiałam masło orzechowe od sportowców (NutVit) - 500g poszło :) W swoim czasie bo tego dużo nie zjesz bo tępe ale akurat dobra przegryzka. Z kolei małe (200g?) sezamowe poszło w 2 dni, tylko było z dodatkami więc nie tak lepkie.
Maslo orzechowe latwo zrobic wlasnorecznie :)
OdpowiedzUsuńA mi wyszedł żwirek ;D
OdpowiedzUsuńTakie artykuły są pisane bardzo rzadko. Byłem bardzo zainteresowana czytaniem, dzięki
OdpowiedzUsuń