Witajcie!
Dzisiaj przychodzę do Was z przepisem i opisem olejku do ciała, jaki namieszałam sobie z okazji rozpoczęcia meteorologicznego lata a wraz z nim słonecznych dni.
Nie należę do fanek opalania, plażingu i smażingu - ale jestem osobą dość aktywną i jeśli tylko pozwala na to pogoda - przemieszczam się rowerem. Zdarza mi się przejechać nawet 20km tylko i wyłącznie w celu załatwiania różnych spraw. Jeśli świeci nam pięknie nasze lipcowe słoneczko - wypada jakoś zabezpieczyć skórę przed działaniem promieni słonecznych, ukoić ewentualne podrażnienia, nawilżyć suchości.
Jako, że nie przepadam za kosmetykami z filtrem UV - staram się mimo wszystko wynaleźć odpowiednik wśród kosmetyków naturalnych!
Jeśli chodzi o pielęgnację skóry twarzy w lecie - na małe słońce nie znalazłam nic lepszego niż olejek z pestek malin.
Natomiast do ciała, na które jakby nie brać zużywam oleje w ilościach hurtowych - wymyśliłam słoneczną oliwkę :)
Olej ryżowy (KLIK) - zaczynam od niego, bo jest go w mieszance najwięcej. Olej ryżowy jest cichym bohaterem tej oliwki. Po pierwsze i najważniejsze - świetnie znosi wysokie temperatury, więc umożliwia rozpuszczenie masła i wosku bez straty wartości. Po drugie - sam z siebie daje pewną ochronę przed promieniowaniem UV (choć nie wiadomo jaką) i dzięki antyoksydantom jak np gamma-oryzanol ułatwia skórze regenerację po ekspozycji na słońce. Po trzecie jest stosunkowo lekkim olejem i dzięki niemu moja mieszanka nie ma konsystencji maści :)
W razie braku oleju ryżowego można użyć słonecznikowego - ale to nie to samo.
Masło kakaowe (KLIK) - główny bohater tej mieszanki! Masło kakaowe od dziesięcioleci jest znane ze świetnego wpływu na opalaną skórę - chroni, wspomaga regenerację i nawilżanie oraz sprzyja ładnemu brązowieniu skóry miast czerwienienia. I pięknie pachnie!! Minusami masła kakaowego są natomiast: twardość, przez którą masło nie nadaje się do użytku solo - i skłonność do wytrącania się w postaci grudek z mieszanki, jeśli nie ma stabilizatora. To nic nie szkodzi działaniu, ale klarowna mieszanka jest ładniejsza.
Wosk pszczeli - wosk pszczeli jest jednym z całkowicie naturalnych emulgatorów. Sam z siebie ma też działanie osłonowe i łagodzące. Wosk dodany do mieszanki zapobiegł wytrącaniu się masła kakaowego, a dodatkowo dzięki niemu olejek nałożony na mokrą skórę tworzy emulsję i momentalnie się wchłania. Zapach wosku pszczelego też należy do przyjemnych (IMO), ale nie przebija się w tej mieszance.
Proporcje
Wszystkie składniki rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Opis dla niewtajemniczonych: Składniki umieszczamy w naczyniu odpornym na działanie wysokiej temperatury, najlepiej z hartowanego szkła, a najlepiej w zlewce z podziałką :) Ale może być i szklanka.
Naczynie umieszczamy w drugim naczyniu wypełnionym wodą przynajmniej do poziomu naszych składników w zlewce i wszystko to razem bardzo stopniowo podgrzewamy i mieszamy aż do rozpuszczenia się składników.
Osobiście podgrzewam składniki w mikrofalówce przez 10 sekund, wyciągam, mieszam, pozwalam składnikom odpocząć i tak aż do skutku.
W przypadku olejów i maseł warto mieszankę szybko schłodzić. Po całkowitym rozpuszczeniu składników umieściłam zlewkę w zimnej wodzie z lodem.
Troszkę się zagapiłam i mieszanka stężała mi za mocno, ale na szczęście wiem, że mogę ją podgrzać bez szkody dla składników.
Olejek można też podgrzać w razie potrzeby poprawienia konsystencji.
Oliwka została przelana do buteleczki i stoi w łazience gotowa do użycia. Jej trwałość oceniam na 2 miesiące.
Konsystencja - gęsta.
Smarowność i poślizg - bardzo dobre.
Uczucie - przy zastosowaniu na mokrą skórę: nawilża i dobrze się wchłania; na suchą - mocno natłuszcza.
Zapach - apetyczny kakaowy!
Na ciało...
Cóż dużo pisać - udał mi się ten przepis! Oliwka bardzo przyjemnie zmiękcza, nawilża i otula skórę, nie pozostawiając jej tłustej i lepkiej. Aplikacja jest przyjemnością.
Wchłania się nieźle jak na olejek nakładany na mokro. Oczywiście lepiej nie ubierać się od razu po odłożeniu ręcznika - ale każdy olej potrzebuje przysłowiowej minuty, żeby się wchłonąć. Akurat mam czas na umycie zębów czy oczyszczenie twarzy :)
Skuteczność przeciwsłoneczną trudno mi jednoznacznie zmierzyć :) Musiałabym smarować np lewą stronę olejkiem a prawą niczym, ustawiać się symetrycznie do słońca i takie tam :P Zaczerwienienia ramion nabyte podczas jednej z eskapad ładnie zbrązowiały na drugi dzień - pytanie czy to zasługa olejku czy efekt umiarkowanej ekspozycji?
Przyjmuję skuteczność filtrów na poziomie SPF 10. Jako ochrona na plażing czy wyjście w góry a nawet kilkugodzinną wycieczkę to za mało!
Co oprócz tego?
Łagodzi przesuszenie po depilacji - ale nie rekomenduję sięgać po niego od razu.
Na włosy...
Nie jest to skład dobry dla moich włosów więc nawet nie próbuję - spodziewam się oblepienia i gumowego puchu. Może usatysfakcjonować posiadaczki włosów grubych, średnioporowatych.
Na twarz...
Obawiam się, że po takiej bombie okluzji miałabym wysyp stulecia :)
Dla kogo?
Dla sucharów :)
Odradzam przy skórze problematycznej, z wypryskami i zmianami zapalnymi.
Alergicy powinni: 1) zaopatrzyć się w rafinowane wersje masła i wosku, dzięki którym zmniejszą ryzyko wystąpienia reakcji alergicznej 2) mimo wszystko zrobić test na małej powierzchni skóry przed użyciem.
Dzisiaj przychodzę do Was z przepisem i opisem olejku do ciała, jaki namieszałam sobie z okazji rozpoczęcia meteorologicznego lata a wraz z nim słonecznych dni.
Nie należę do fanek opalania, plażingu i smażingu - ale jestem osobą dość aktywną i jeśli tylko pozwala na to pogoda - przemieszczam się rowerem. Zdarza mi się przejechać nawet 20km tylko i wyłącznie w celu załatwiania różnych spraw. Jeśli świeci nam pięknie nasze lipcowe słoneczko - wypada jakoś zabezpieczyć skórę przed działaniem promieni słonecznych, ukoić ewentualne podrażnienia, nawilżyć suchości.
Jako, że nie przepadam za kosmetykami z filtrem UV - staram się mimo wszystko wynaleźć odpowiednik wśród kosmetyków naturalnych!
Jeśli chodzi o pielęgnację skóry twarzy w lecie - na małe słońce nie znalazłam nic lepszego niż olejek z pestek malin.
Natomiast do ciała, na które jakby nie brać zużywam oleje w ilościach hurtowych - wymyśliłam słoneczną oliwkę :)
PRZEPIS - "SŁONECZNA" OLIWKA DO CIAŁA
Olej ryżowy (KLIK) - zaczynam od niego, bo jest go w mieszance najwięcej. Olej ryżowy jest cichym bohaterem tej oliwki. Po pierwsze i najważniejsze - świetnie znosi wysokie temperatury, więc umożliwia rozpuszczenie masła i wosku bez straty wartości. Po drugie - sam z siebie daje pewną ochronę przed promieniowaniem UV (choć nie wiadomo jaką) i dzięki antyoksydantom jak np gamma-oryzanol ułatwia skórze regenerację po ekspozycji na słońce. Po trzecie jest stosunkowo lekkim olejem i dzięki niemu moja mieszanka nie ma konsystencji maści :)
W razie braku oleju ryżowego można użyć słonecznikowego - ale to nie to samo.
Masło kakaowe (KLIK) - główny bohater tej mieszanki! Masło kakaowe od dziesięcioleci jest znane ze świetnego wpływu na opalaną skórę - chroni, wspomaga regenerację i nawilżanie oraz sprzyja ładnemu brązowieniu skóry miast czerwienienia. I pięknie pachnie!! Minusami masła kakaowego są natomiast: twardość, przez którą masło nie nadaje się do użytku solo - i skłonność do wytrącania się w postaci grudek z mieszanki, jeśli nie ma stabilizatora. To nic nie szkodzi działaniu, ale klarowna mieszanka jest ładniejsza.
Wosk pszczeli - wosk pszczeli jest jednym z całkowicie naturalnych emulgatorów. Sam z siebie ma też działanie osłonowe i łagodzące. Wosk dodany do mieszanki zapobiegł wytrącaniu się masła kakaowego, a dodatkowo dzięki niemu olejek nałożony na mokrą skórę tworzy emulsję i momentalnie się wchłania. Zapach wosku pszczelego też należy do przyjemnych (IMO), ale nie przebija się w tej mieszance.
TAJNA RECEPTURA
Proporcje
- 50-70ml oleju ryżowego
- 4-5ml (2 czubate łyżeczki 2ml) masła kakaowego
- 1ml (1 czubata łyżeczka 1ml) wosku pszczelego
Wszystkie składniki rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Opis dla niewtajemniczonych: Składniki umieszczamy w naczyniu odpornym na działanie wysokiej temperatury, najlepiej z hartowanego szkła, a najlepiej w zlewce z podziałką :) Ale może być i szklanka.
Naczynie umieszczamy w drugim naczyniu wypełnionym wodą przynajmniej do poziomu naszych składników w zlewce i wszystko to razem bardzo stopniowo podgrzewamy i mieszamy aż do rozpuszczenia się składników.
Osobiście podgrzewam składniki w mikrofalówce przez 10 sekund, wyciągam, mieszam, pozwalam składnikom odpocząć i tak aż do skutku.
W przypadku olejów i maseł warto mieszankę szybko schłodzić. Po całkowitym rozpuszczeniu składników umieściłam zlewkę w zimnej wodzie z lodem.
Troszkę się zagapiłam i mieszanka stężała mi za mocno, ale na szczęście wiem, że mogę ją podgrzać bez szkody dla składników.
Olejek można też podgrzać w razie potrzeby poprawienia konsystencji.
Oliwka została przelana do buteleczki i stoi w łazience gotowa do użycia. Jej trwałość oceniam na 2 miesiące.
Konsystencja - gęsta.
Smarowność i poślizg - bardzo dobre.
Uczucie - przy zastosowaniu na mokrą skórę: nawilża i dobrze się wchłania; na suchą - mocno natłuszcza.
Zapach - apetyczny kakaowy!
OPINIA
Na ciało...
Cóż dużo pisać - udał mi się ten przepis! Oliwka bardzo przyjemnie zmiękcza, nawilża i otula skórę, nie pozostawiając jej tłustej i lepkiej. Aplikacja jest przyjemnością.
Wchłania się nieźle jak na olejek nakładany na mokro. Oczywiście lepiej nie ubierać się od razu po odłożeniu ręcznika - ale każdy olej potrzebuje przysłowiowej minuty, żeby się wchłonąć. Akurat mam czas na umycie zębów czy oczyszczenie twarzy :)
Skuteczność przeciwsłoneczną trudno mi jednoznacznie zmierzyć :) Musiałabym smarować np lewą stronę olejkiem a prawą niczym, ustawiać się symetrycznie do słońca i takie tam :P Zaczerwienienia ramion nabyte podczas jednej z eskapad ładnie zbrązowiały na drugi dzień - pytanie czy to zasługa olejku czy efekt umiarkowanej ekspozycji?
Przyjmuję skuteczność filtrów na poziomie SPF 10. Jako ochrona na plażing czy wyjście w góry a nawet kilkugodzinną wycieczkę to za mało!
Co oprócz tego?
Łagodzi przesuszenie po depilacji - ale nie rekomenduję sięgać po niego od razu.
Na włosy...
Nie jest to skład dobry dla moich włosów więc nawet nie próbuję - spodziewam się oblepienia i gumowego puchu. Może usatysfakcjonować posiadaczki włosów grubych, średnioporowatych.
Na twarz...
Obawiam się, że po takiej bombie okluzji miałabym wysyp stulecia :)
Dla kogo?
Dla sucharów :)
Odradzam przy skórze problematycznej, z wypryskami i zmianami zapalnymi.
Alergicy powinni: 1) zaopatrzyć się w rafinowane wersje masła i wosku, dzięki którym zmniejszą ryzyko wystąpienia reakcji alergicznej 2) mimo wszystko zrobić test na małej powierzchni skóry przed użyciem.
Nie pozostaje mi nic jak tylko polecić Wam oliwkę kakaowo-ryżową :)
A jak Wy kombinujecie z masłami i olejami?
Ciekawy przepis :)
OdpowiedzUsuńU mnie do twarzy na mniejsze słońce też malinka jest numerem jeden :)
wszystko mam, więc warto spróbować.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu używam oleju z pestek maliny na buźkę i bardzo mi się spodobał. jedynie zapach prosto z butelki mnie męczy, ale na szczęście nie czuję go na skórze.
Ciekawy przepis...i kto by pomyślał,że przyda mi się do czegoś innego:)a mianowicie wczoraj z resztek shea,jojoba i oleju z pestek winogron ukręciłam sobie balsamik i masełko delikatnie się wytrąciło.balsamik wygląda teraz jak mus. Nie przeszkadza mi to bardzo, ale może w ramach eksperymentu podgrzeję raz jeszcze i dodam wosku pszczelego? Jak myślisz?
OdpowiedzUsuńProponuję zamiast tego rozpuścić trochę wosku w oleju i tę mieszankę po podstygnięciu zmieszać z balsamem :)
UsuńDziękuję bardzo czarownico:)
UsuńPs. Udało się.niewielką ilość wosku rozpuściłam w również niewielkiej ilości oleju z pestek winogron i zmieszałam z balsamem, co prawda musiałam troszkę jednak rozpuścić bo topornie szło w grudy ale suma sumarum konsystencja zrobiła się jedwabista. A tak niewiele trzeba było:) zatem dzieki raz jeszcze i pozdrawiam:)
Usuńjesteś geniuszem! :D chetnie wyprobuje tylko moze zamiast masla kakaowego wrzuce shea bo akurat je mam :)
OdpowiedzUsuńJa na razie nic sama nie kręcę, ale podpowiadam, że może warto pokombinować z olejem marchewkowym :) Według tej grafiki: https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/q71/s720x720/1070104_487576931321388_1284502883_n.jpg jego minimalna wartość jest wyższa niż w przypadku malinowego, więc może warto ;)
OdpowiedzUsuńI tak z innej beczki - szukając na Twoim blogu jakiegoś posta natknęłam się na notkę o kremie na hascobazie. Miałaś problem z ustaleniem jej składu, a że moja przyjaciółka studiuje farmację to zapytałam ją o to :) Skład to: parafina ciekła, wazelina biała, monostearynian glicerolu se, alkohol cetostearylowy, polisorbat 40, triglicerydy kwasów tłuszczowych o średnich łańcuchach (miglyol 812), glikol propylenowy, krzemionka koloidalna bezwodna, kwas sorbinowy, soda oczyszczona.
I ta baza, jak sama nazwa wskazuje, jest produkowana przez Hasco. Inne podłoża mogą nie mieć parafiny, ale i tak na pewno zawierałyby wazelinę, która jest mieszaniną parafin.
Nie wiem, czy ta informacja dalej Cię interesowała, ale może przyda się Tobie albo komukolwiek innemu :)
Działający link do obrazka
UsuńDzięki, ciekawe zestawienie :) Bardzo lubię cyferki :>
I dziękuję za skład hascobazy
I przez Ciebie kliknęłam olej z pestek malin ;) a może to wpływ tego chruśniaka
OdpowiedzUsuńOlej ryżowy mam kuchenny ale mam zamiar w najbliższych dniach przetestować go kosmetycznie :) może za jakiś czas skusze się wypróbować którąś z Twoich receptur :)
Na razie zużywam sklepowe kosmetyki dodając do nich różne oleje.
Bardzo bardzo chcę sobie kupić masło kakaowe, mleczko pszczele oraz olej ryżowy :)
OdpowiedzUsuńBędę musiała spróbować tej oliwki jak tylko ZSK paczka jutro będzie :P
Caluski
O kurczę, Wiedźmo, nie wiesz co się stało z TheCurlyGal? Zamknęła zarówno bloga, jak i kanał na YT, więc chyba trzeba wykluczyć opcję, że omyłkowo coś kliknęła... Pytam akurat Ciebie, bo to Ty mi poleciłaś jej kanał i nie wiem, pomyślałam, że może się trochę w tej blogosferze poznałyście czy coś.
OdpowiedzUsuńNic nie wiem niestety... Nawet nie zauważyłam, że jej nie ma :/
UsuńCoś musiało się stać, poprzednio zanim zniknęła (ale jej "dzieła" pozostały!) to się pożegnała...
Hm szkoda, zarchiwizowałabym sobie jej filmiki do użytku własnego, było w nich masę użytecznych informacji...
No właśnie, wtedy - o ile zrozumiałam z kontekstu - zaszła w ciążę, więc trudno było oczekiwać ciągłych aktualizacji i nie wiadomo czego. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego...
UsuńŚwietny przepis! Ale jeśli chodzi o olej z pestek malin to mnie odrzuca zapach, myślałam, że będzie pachniał jak maliny, albo chociaż słodko, a jest jakiś taki goryczkowy i drażniący, przez to nie mogłam go używać :(
OdpowiedzUsuńMoją mamę też odrzuca od oleju z pestek malin:) a ja lubię naturalne smrodki:) ponoć olej tamanu bije wszystkie pod tym względem na głowę.jeszcze nie wąchałam:)
UsuńStrasznie ciekawie piszesz :) Przyjemnie się to czyta :)
OdpowiedzUsuńJa nie eksperymentuje;)
OdpowiedzUsuńLubię takie posty u Ciebie czytać, ciągle odkrywam coś nowego :)
OdpowiedzUsuńtej olej ryżowy też od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie.
Bardzo fajny przepisik! A jak często odnawiasz warstwę ochronną? I skąd kakao i wosk w takich fajnych tabletach? Pierwsze widzę :)
OdpowiedzUsuńMasło i wosk w tabletkach widuję w różnych sklepach z półproduktami. W ZSK pastylka kakaowego ma nawet określoną wagę - 1g.
UsuńWidze kolejną filtromaniaczkę! :) Ja nie mam oleju z pestek malin i w ogóle większości tych składników przedstawionych przez Ciebie, ale kusi, oj kusi :)
OdpowiedzUsuńWe Włoszech dorwałam filtr 50+ i jestem baardzo zadowolona! :) Zgaduję, iż Twój fototyp to fototyp A, tak? ^^
Takie B/C + cera płytko unaczyniona :)
UsuńZdarza mi się przypiec przez nieuwagę i jest to wystarczający dyskomfort, aby pomyśleć o filtrach zawczasu!