Wiedzma bloguje (Czarownicująca): marca 2015

niedziela, 29 marca 2015

Haul wiosenny - czyli wyznania zakupoholiczki


Witajcie!
Wiosna się rozkręca! Kilka ostatnich dniu co prawda nie należało do najpiękniejszych, ale w większości przypadków grubszy płaszcz zostaje w szafie, a o poranku na rower da się wsiąść bez skrobania :)

Jak to zwykle na zmianę pór roku - zmieniają się moje potrzeby wszelakie, co sprzyja planowanym i mniej planowanym zakupom. Niniejszy wpis zakupowy powstał na przykład po to, żeby unaocznić mi, ile stuffu kupiłam - bo przecież ja nic nie kupuję i nie mam pojęcia, skąd się to wszystko bierze :)

Kolejność przypadkowa i chaotyczna.


Rossmann - skorzystałam z promocji na produkty bezglutenowe Shaer: chlebki po 3,99zł (ryżowo-kukurydziane, bez skrobi pszennej i tony plastiku, całkiem smaczny) i wafelek orzechowy w czekoladzie gorzkiej za 3,49zł (zawiera ciut mleka w proszku, na ostatnim miejscu w składzie). Nie jadam chleba na co dzień ale na święta będzie miło mieć kilka kromek. Ciekawostka: jakimś cudem tych promocji nie ma w  aktualnej ulotce!
Olej lniany z Biedronki - pozostałość po starej promocji. Przyznaję się, kupiłam go na włosy :) Ale zawsze w razie czego da się go zjeść, chociaż jadam raczej oleje wyższej jakości, kupowane z lodówki. Olej lniany ma bardzo dużą zawartość NNKT omega-3 (40-50%), co sprawia, że jest inny niż wiele z popularnych olejów, które mają przede wszystkim omega-6 i 9. Kilka lat temu był moim włosowym ulubieńcem - wygładzał włosy i łagodził podrażnienia skóry głowy. Ciekawe, jak się sprawdzi teraz? Po pierwszym użyciu na powrót urzekła mnie konsystencja: jest lekki i nie lepi włosów, w naolejowanych od biedy da się wyjść z domu! Pachnie orzechowo.


Znowu z Rossmanna - olejek Wellness&Beauty. Olejek słonecznikowo-rycynowy z niewielkim dodatkiem masła shea i oleju jojoba. Skład krótki i ładny, dość naturalny. Opisany jako kosmetyk do ciała, ale może nadać się i na twarz (olej słonecznikowy i rycynowy są stosunkowo bezpieczne w pielęgnacji skóry, również problemowej), do OCM (olejek rycynowy! użyłam, na razie ok!) oraz na włosy (znowu: olejek rycynowy) :) Ślicznie pachnie. Kupiłam kilka dni temu w promocji za niecałe 10zł, a bez promocji ok. 11zł.

skład maski Eva Natura


Maska do włosów Eva Natura Cotton & Peach to maska emolientowo-humektantowa. Prawie bez protein. I bez aloesu, o co ostatnio trudno w kosmetykach do włosów z naturalnymi składnikami. O działaniu zadecyduje przede wszystkim gliceryna, olej jojoba, filmomer (substancja wygładzająca, zmywalność niejasna) i pochodnia miodu, reszta składników aktywnych wylądowała po zapachu (chociaż taka arginina (aminokwas, proteina-baby) nie potrzebuje dużego stężenia, żeby zadziałać). W sam raz dla włosów suchych. W Intermarche za 3,99zł :)


Hit internetu sprzed paru lat. Ktoś pamięta? Papiloty zwijające włosy w spiralki, ciekawie nakładane: nasuwa się je na włosy za pomocą wielkiego szydełka. Podróbka z alledrogo - za ok. 20zł.


Zioła ajurwedyjskie triphala, tu o wdzięcznej nazwie "Crohn tea". Mają pomóc przy przewlekłych stanach zapalnych jelit, zaburzeniach flory jelitowej i ciągłych biegunkach. Szkoda, że nie jestem w stanie przeprowadzić pełnej kuracji (4x dziennie świeży wywar). Herbatka smakuje przedziwnie, zestaw smaków jest nietypowy dla europejskich kubków smakowych, nawet moich. Nie, żeby była niesmaczna :) A teraz proszę  - niech zadziała :)
Odżywka do paznokci i skórek w pisaku na wzór i podobieństwo Serum Regenerum - z Biedrony! W składzie parafina i oleje roślinne. Pomogła mi na wrednie pęknięte skórki, ale nie działa na wiele innych rzeczy. Acz pamiętać należy, że dłonie mam chyba jeszcze bardziej wymagające, niż skóra głowy. Btw - identyczne opakowanie i podobny - jak nie taki sam - skład ma odżywka firmy Cztery Pory Roku. Przypadek? :)
Następnie znany i najlepszy - balsam do ust Tisane! U mnie najlepszy również na skórki i problemy okołopaznokciowe, ze względu na wosk pszczeli i zapewne magiczne przeciwzapalne coś.


Szampon Ziajowy z siarką - jako rypacz oraz potencjalny oręż na moje ŁZS. Na razie mogę powiedzieć, że wbrew moim obawom nie śmierdzi i nie wysusza bardzo włosów. A czy działa - trudno powiedzieć, od kilku tygodni mam wieczny bad hair day i nie mam pojęcia, co go spowodowało.
źródło
A na deser pierwsze wiosenne buty :) Rozważałam klasyczne i uniwersalne obcasiki, ale zdecydowanie bardziej brakuje mi czegoś ciekawego na teraz i na co dzień.

A teraz niech to wszystko się spisze ładnie :)

Robię ostatnio trochę więcej nieprzemyślanych zakupów. Na szczęście są drobne i raczej nikomu nie zaszkodzą - wiecie, nie przepiję samochodu, moje dzieci nie będą chodziły głodne i obdarte - ale mam nadzieję, że przyczyna kompulsywnego kupowania minie.

A jak Wasze wiosenne kompulsywne kupowanie? Opieracie się pokusom? Kupujecie zgodnie z planem?

Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

wtorek, 17 marca 2015

Short news #12 - następca legendarnego kremu z Biedry?


Pamiętacie jeszcze legendarny wśród falowanych włosomaniaczek luksusowy krem wygładzający do włosów? Czyli taniutki krem do rąk z Biedronki? Krem ten został wycofany ku rozpaczy wielu.
Pisałam o nim wieki temu (KLIK), a kiedy rozeszła się wieść o jego wycofaniu - zrobiłam zapasy. Ostatni krem skoczę na dniach. Na włosach już mi się nie spisuje ale jest najlepszy - uwaga - do rąk :)

Mam wrażenie, że wczoraj trafiłam na jego zastępcę :)


Krem pielęgnacyjno-ochronny marki własnej Auchan opiera się na maśle shea i oleju kokosowym, podobnie jak biedronkowy choć w nieco zmienionych proporcjach. Wydaje mi się, że dzięki temu ma szansę zaspokoić gusta większej rzeczy włosia, bo olej kokosowy, chociaż lżejszy, jest też bardziej specyficzny.


Jako zamiennik czy nie - ma wielkie szanse być dobrym kremem do kremowania włosów, zabezpieczania ich na basen czy długie wiosenne wycieczki na świeżym powietrzu. No i ma szansę być przyzwoitym kremem do suchych rąk (zbliżają się wielkie wiosenne porządki :) ). Za mniej niż 4zł można zaryzykować :)

Osobiście kremu nie kupiłam, bo mam napoczęte chyba z pięć tubek - ale kusi. Również ze względu na włosy, bo z kokosem przestały się lubić, a nie mam kosmetyku z masłem shea. Shea to jeden z niewielu składników w pielęgnacji włosów, który wolę kupić w produkcie gotowym.

Co do zamienników kultowych produktów - w hipermarketach Real wyprzedaje się resztki asortymentu Real Quality z coraz większą obniżką - np żel pod prysznic o składzie podobnym do szamponu Babydream kosztuje już 4zł / 750ml, szampon 2,50zł i tak dalej :) Zrobili też wiosenne porządki na dziale kosmetycznym i masa produktów jest o połowę tańsza. Dziwne, że nie ma informacji o tych obniżkach w żadnej gazetce!

Już zapomniałam, że można spotkać potencjalne perełki wśród taniutkich produktów. Takie znaleziska niezmiernie mnie satysfakcjonują, nawet jeśli nie wylądują w moim koszyku (a może wylądują? hm... :> ).

Znalazłyście ostatnio ciekawy kosmetyk ostatnio?


Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

niedziela, 15 marca 2015

Włosowe notatki #21 - mycie O-O :)


Witajcie wiosennie!

Nie sądziłam nigdy, że w blogowaniu przeszkodzi mi zmiana telefonu na "mądrzejszy" i wyprowadzka domowników... Wrzucałabym więcej wpisów włosowych ale nie ma kto zrobić mi zdjęcia a z tej cegły sama nie umiem :))

Tym razem efekt jest wart zapamiętania, więc proszę wybaczyć tragiczne zdjęcia. Tu chodzi o notatkę! :>

Miniony tydzień to był zdecydowanie Tydzień Kiepskich Włosów - niesprzyjająca pogoda (duża wilgotność i wiatr), nietrafiony kosmetyk (nowy szampon, który miał zrobić dobrze a wyszło jak zwykle). Tym samym jeszcze bardziej cieszy udany włosowy eksperymentalny powrót do przeszłości :)

Jako, że w ostatnich dniach często sięgałam po szampon z SLS - tym razem było bardzo delikatnie: sięgnęłam po metodę O-O, czyli odżywka-odżywka. Zdecydowanie nie nadaje się do włosów obciążonych, ale do suchych, splątanych i spuszonych jak najbardziej. Jedna z odżywek "dokarmia" i dociąża włosy, druga wygładza i rozplątuje, a od kolejności użycia zależy przewaga w efekcie końcowym. Ja zdecydowałam się na zmycie maski odżywką myjącą, czyli na lekkie dociążenie i solidne wygładzenie.
Inne warianty OMO opisałam kiedyś tutaj KLIK.

W menu:
Biovax, Maska do włosów słabych - na zwilżone włosy na ponad 15 minut
Hegron, Creme Spoeling - do mycia odżywkowego
płukanka z glutka lnianego
odciśnięcie z nadmiaru wody i turbanowanie ręcznikiem z mikrofibry (wspomnianym np tu KLIK)

Efekt - gładkie, zdefiniowane i wyraźne grube fale! Włosy miękkie i przyjemne w dotyku. Podczas ruchu sprężyście podskakują. To lubię :)

dzień pierwszy - zdjęcie absolutnie nie oddaje stanu włosów :) można powiększyć

Na drugi dzień włosy wyglądają nadal świetnie chociaż skręt się rozluźnił a skalp ma się bardzo dobrze jak na brak substancji odkażających (wspominana często nawracająca infekcja, którą pomogła mi okiełznać - ale niestety nie pokonać - porada trychologa KLIK).

dzień drugi, można powiększyć

A wpadka tygodnia to...

Isana Med, Urea Dusche


Żel kupiłam w roli szamponu-rypacza. O żelu i szamponie z tej serii pisałam kiedyś w Szortach - ich składy są dość podobne, acz z powodu różnic żel wydaje mi się bardziej odpowiedni dla mnie.
Miało być pięknie: oczyszczenie włosów silniejsze niż szamponem Barwy, peeling skóry głowy dzięki mocznikowi. Niestety szampon jednocześnie wysusza i oblepia mi włosy, mocznik uczynił je jeszcze bardziej podatnymi na wilgotność, skóra wróciła do pewnego poziomu wrażliwości. Nie zorientowałam się od razu, bo popełniłam stary jak świat błąd i użyłam dwóch nowości naraz i za kiepski efekt obwiniłam maskę. Cóż...

Czymże byłoby życie włosomaniaczki bez nieudanych eksperymentów :)

Widzę, że słońce nieśmiało wygląda zza chmur. Oby wiosna nadeszła już odważniej, przecież trzeba włosy wyprowadzić na spacer, nareszcie oswobodzone z czapek i beretów!

Eksperymentowałyście ostatnio? Udało się czy nie? :)

Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin

niedziela, 8 marca 2015

Podsumowanie lutego - notatki z życia cery, włosów i diety

Witajcie!

Wszystkiego najlepszego w Dniu Kobiet! :)

Luty minął jak z bicza strzelił!
Pod względem włosowym nie działo się zbyt wiele, więc chciałam zrobić takie szersze podsumowanie miesiąca.

Włosy

Uspokojenie skóry, owoc wizyty u trychologa - trwa dalej i pozwala mi od nowa testować kosmetyki, które czekały na lepsze czasy. Dzięki temu moja kolekcja... maleje ale pozostają w niej tylko te dobre produkty :) Kupiłam też kilka nowości, po których jeszcze niedawno obawiałam się podrażnienia. Zdecydowanie skóra lepiej znosi silne detergenty i sól, ale nadal marudzi na konserwanty i ekstrakty.

Zdecydowanie kosmetycznym hitem jest mycie odżywką Hegron, którego efekty możecie zobaczyć choćby tu KLIK.
Od kilku myć moje włosy z powrotem chcą się kręcić :)

Kilka dni temu podcięłam końcówki. Jak zwykle, z cieniowaniem, bez strzępienia. Różnica jest niewielka, ale włosy lepiej się układają. Całkowicie pozbyłam się pozostałości zeszłorocznych pasemek KLIK.

W lutym znalazłam na głowie pierwsze pojedyncze siwe włosy :) Nie przeszkadza mi to zupełnie - przy moim kolorze włosów siwki długo nie będą rzucały się w oczy.

Relację z niedzielnego spa mam nadzieję wrzucić niebawem, bo na razie "dosycham" i nie wiem, jak włosy i skalp zachowają się na dłuższą metę.

Cera

Moja cera przeżywała w lutym... "przedwiośnie". Z nieznanego mi do końca powodu na mojej raczej spokojnej skórze przytrafił się wysyp. Pryszcze były z tych brzydkich, bolesnych i kiepsko gojących się kraterów bez rdzenia i pozostawiły po sobie blizny i przebarwienia. Jeśli uda mi się je pokonać to pokażę zdjęcia przed i po.
Jednocześnie po raz pierwszy od dawna przyjrzałam się swojej skórze dokładniej i zauważyłam siateczkę nie-do-końca zmarszczek, zapewne skutek niedawnego spadku wagi, który skóra na ciele nadrobiła rewelacyjnie (czyżby zasługa codziennego oliwkowania?) ale ta na twarzy już mniej, mimo codziennego oliwkowania. Zaczyna być widać pesel - w styczniu skończyłam 30 lat :)
W związku z tym - korzystając z dnia darmowej dostawy w sklepie Naturalne Piękno - zaopatrzyłam się w kilka nowych półproduktów, które mogą pomóc i uporać się z wysypem, i ujędrnić skórę.



Dieta

Moja dieta... hm. Nie chciałabym podawać mojego jadłospisu, bo jest to menu dobrane bardzo indywidualnie dla dość wymizerowanego układu pokarmowego i specyficznej sytuacji zdrowotnej, na pewno nie jest to dieta optymalna pod kątem odżywczym (chociaż moje wyniki badań pokazują, że jest lepiej niż kiedykolwiek i ogólnie nieźle). Ma na celu leczenie choroby i dotrwanie do czasu, kiedy będzie lepiej. Jest restrykcyjnie bezglutenowa, bezmleczna, prawie bezzbożowa, prawie bez produktów gotowych i prawie bez surowych. Opiera się głównie na gotowanych warzywach i mięsie, przypominając dość okrojoną wersję diety paleo z domieszką specyficznej węglowodanowej.

W lutym w Biedronkach można było kupić wagę kuchenną, która ułatwia prowadzenie diety KLIK. Niestety producent utrudnił zabawę tym, że spis kodów produktów spożywczych jest napisany beż większej logiki, nie ma podziału na rodzaje ani listy wg alfabetu (ani po polsku ani po angielsku). Część produktów nie istnieje w Polsce. Ale nadal są tam różne rodzaje mięsa, owoców, warzyw, orzechy - da się znaleźć odpowiedniki prawie do wszystkiego.
Waga sama w sobie waży sprawnie, a jako kalkulator dietetyczny może się sprawdzi po wypisaniu kilku produktów żywnościowych na osobnej kartce?

Tymczasem pierwszą ciekawość co do wartości mojej diety zaspokoiłam za pośrednictwem portalu ilewazy.pl, gdzie przez tydzień za darmo można korzystać z dziennika dietetycznego. W bazie zapisane są tysiące produktów spożywczych i przeliczone na ilości takie jak szklanka, łyżka itp, nie trzeba szacować wagi porcji. Kalkulator jest wygodny i daje konkretny pogląd na spożycie makroelementów.
Wnioski z moich notatek zaskoczyły mnie bardzo i zmusiły do zmiany pewnych nawyków. Jestem na diecie lekkostrawnej i jak się okazało również niskoenergetycznej, nad czym muszę popracować, bo chciałabym przytyć. Zorientowałam się, jak fizycznie wyglądają ilości węglowodanów potrzebne do zdrowia w mojej obecnej sytuacji. Zorientowałam się, że mimo iż moja dieta przypomina paleo - bo jem często mięso i ryby - spokojnie mogę jeść więcej białka.

Paznokcie i skórki

Moje paznokcie są, były i długo będą beznadziejne, słabe, pofałdowane i brzydkie, bo noszą ślady wzlotów i upadków zdrowotnych. Jak wszyscy wiemy choćby z reklam - tylko zdrowy i dobrze odżywiony organizm stać na wyprodukowanie pięknych włosów i paznokci.
Ale ja nie o tym.
Udało mi się poprawić coś w kwestii wyglądu dłoni i jednocześnie pokonać wieloletni nawyk - a może nawet nałóg? Przestałam wycinać skórki! Najgorszy okres pomógł mi przetrwać balsam Tisane (tak, ten do ust) wcierany w skórki i paznokcie najczęściej jak się dało, regularne odpychanie, czasem ścinanie nadmiaru radełkiem - oraz schowanie cążek daleko poza zasięgiem.
Już po tygodniu kryzys minął i skórki wyglądały całkiem nieźle pozostawione same sobie.
Jeśli je zaniedbam wystarczy kilkukrotne wsmarowanie balsamu Tisane.

Zdrowie teoretycznie

Film "I origin" - btw rewelacyjny! - przypomniał mi o irydologii, nauce z zakresu medycyny alternatywnej o czytaniu informacji o zdrowiu zapisanych w oczach. Plamki i bruzdy na tęczówce, nierówności źrenicy, zabarwienie białka oka mogą nieść informacje o chorobach i nieprawidłowościach. Oczywiście nieprawidłowości w oku nie mogą zastąpić diagnozy i powinny skłonić do wizyty u lekarza.

Już widzę polskiego lekarza poważnie traktującego plamę na oku ;)

irydologiczna mapa oczu - źródło
Internet kilka lat temu opanowały zdjęcia vlogerki Kristiny, której oczy zmieniły kolor z brązowego na jasno-zielony pod wpływem diety surowej. Zgodnie z teorią irydologii - ciemny kolor mógł być skutkiem wieloletniego zanieczyszczenia organizmu, a rozjaśnienie oka - objawem detoksu i wyzdrowienia.

http://s2.hubimg.com/u/8459307_f260.jpg
Temat zaciekawił mnie głównie dlatego, że w ciągu ostatnich kilku lat stopniowo zmienił mi się kolor tęczówki, pojawiły się złote, piwne a potem miedziane ciapki, które sprawiają, że oko z daleka już nie wygląda na szaro-niebieskie a raczej bure. Podobno w dzieciństwie miałam czysto-niebieskie oczy, takie jakie mają moja babcia i siostrzeniec obecnie.
A co znaczą rude ciapki na oku? Problemy z układem pokarmowym. Pobieżna "analiza" mojego oka wskazuje dodatkowo na potrzebę lepszego detoksu, np przez skórę, ale poza tym chyba jest nieźle :) Największe powody do niepokoju mają wzbudzać ciemne plamy i "dziury", zwłaszcza, jeśli pojawiają się nagle.

Raz dwa trzy, baba Jaga patrzy?
Organizacyjnie

Pozmieniało się. Nie mam czasu na bloga, nie mam czasu na sport. Firma, w której pracuję, wprowadziła pracę w systemie zmianowym i adaptacja zajęła mi więcej czasu i kosztowała więcej nerwów i wyrzeczeń, niż myślałam. Tym samym na blogu częściej będzie cisza, ale mam nadzieję czasem tu zaglądać i jeszcze Was zastać. Pamiętajcie - na tym blogu jest ponad 400 wpisów i zawsze można dowiedzieć się z nich czegoś nowego :)

Pozdrawiam Was gorąco. Jak Wam minął luty?

Jaka piękna pogoda! Obiadek - i może na rower? :D


Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...
A nawet pokochasz...
Pokochaj z Bloglovin